5.11.2012

Rozdział 1



Długa droga, 30 godzin w autokarze, było warto … To zmieniło jej życie, uczyniło ja najszczęśliwszą Belieber na świecie. Nie miała pojęcia co się stanie, jak bardzo zmieni się jej życie, które do tych czas było tylko szarą codziennością. Nie działo się nic niezwykłego, w porównaniu co miało się stać. Wakacje to był czas w którym wszystko stawało się łatwe, a marzenia się spełniały. Tak przynajmniej pisali w Bravo…  Ale, każdy chciał i wierzył w to by lato było zwariowaną przygodą.
      -Jesteśmy na miejscu, posprzątajcie po sobie i nie zapomnijcie niczego, bo ten autokar już tu nie wróci ! – powiedział dyrektor, nasz wspaniały opiekun, z którym można  pogadać o wszystkim. Zbieraliśmy rzeczy z ,,błądzącego busika”, który dostał taką nazwę przez gubienie drogi przez kierowcę . Ostatni, przegląd, czy wszystko mamy i wychodzimy.
      Gdy zabraliśmy swoje bagaże, zaczęło się przydzielanie pokoi . Dostałam pokój na 2 piętrze :
-Kurde, 2 piętro na 4, co jest ?! – powiedziałam do siebie i podeszłam do windy  razem z moim koleżankami Agatą i Kate. My trzy razem w jednym pokoju oznacza szaleństwo, żarty, zabawę i drinki J Agata jest mistrzynią w robieniu ,,Sex on the Beach”, mojego ulubionego drinka.
      Gdy weszłyśmy do pokoju zaniemówiłam.,, To jest willa, a nie pokój” powiedziałam do siebie. 3 łóżka, jedno dwuosobowe, gigantyczna szafa, kuchnia, znaczy szybciej aneks kuchenny z wielka dwudrzwiową lodówką i łazienka: wielkie lustro, pułki i wanno prysznic z hydro masażem. Jesteśmy w niebie. Jednak zaraz wróciłam na ziemie, gdy usłyszałam mojego brata i jego dziewczynę. Mieszkali 2 pokoje dalej, co oznaczało dla mnie nadzór i wyzwiska od brata, ale i źródło najnowszych plotek od Marty (dziewczyny mojego brata Jake’a). Miałam wielka nadzieje, że nie wejdzie do mnie do pokoju, ale okazało się to złudną nadzieją.  Drzwi otworzyły się gwałtownie, a w nich stanął mój brat. Miał na sobie tą śmieszną bluzkę z szympansem, który jadł banana. Uwielbiał ja zakładać szczególnie do czarnych rurek. Denerwowało mnie, że tak się zmienia dla Marty, ale ja nie miałam na niego wpływu.
- Miley, dzwonisz do rodziców, czy ja mam to zrobić, bo musimy do nich zadzwooonić … – zamurowało go, gdy zobaczył nasz pokój, jego jest prawie identyczny tylko u nich nie ma kuchni.
- Po co?! – warknęłam – Ale no dobra zadzwonię i powiem, że wszystko jest ok , ale teraz pójdziesz do siebie, chcemy się rozpakować i przebrać !
- Nie ! Dzwoń teraz pogadamy na korytarzu i mamy ich z głowy.
-  Pffff , no dobra, ale co najwięcej 10 minut, bo muszę się umyć .
-Dobra  to chodź. Spokojnie dzieciaczku zaraz tu wrócisz – powiedział ironicznie, wiedząc, że tego nienawidzę. Po popchnęłam go do drzwi i sama wyszłam zatrzaskując  je. Wyjęłam telefon, wybrałam numer i już miałam naciskać ,,DZWOŃ”, gdy nagle Jake zapytał :
- Ale co im powiemy, tak dokładnie, bo gdyby matka zadzwoniła potem do mnie. Ja nie wiedziałbym co powiedzieć, nasze wersje muszą się zgadzać, tak ?! – spojrzał na mnie niepewnie, już miał coś dodać, ale mu przerwałam:
- Spokojnie słuchaj to co ja mówię to wszystko ogarniesz, po za tym jak skończę od razu dam ciebie do telefonu, więc już nie będzie dzwonić drugi raz. – Jake, niby starszy ode mnie 2 lata, ale czasami jest taki nierozumny. Spojrzałam się na niego jeszcze raz i zaczęłam dzwonić. Moja matka jak zwykle odrzuciła, nie chciała żebym traciła kasę na koncie, ale jak to ona, zawsze wie lepiej. Po chwili oddzwoniła. Nie rozmawiałam z nią nawet 5 minut, bo ona spytała gdzie mam brata i musiałam go dać do telefonu. On gadał krócej, ale wystarczająco by skończyć pogawędkę z mamą i wrócić do pokoju.
- Widzisz nie było tak źle, a teraz ja wracam do siebie.
- Dobra, ale pamiętaj za pół godziny jest zebranie, więc się nie spóźnij.
- Ja ?! Spóźnić ?! Chyba ty, no idź już, bo Marta na ciebie czeka – zaśmiałam się i poszłam korytarzem w kierunku drzwi.

1 komentarz:

  1. Cześć. Faaajniee : D ale co taki krótki?! xd Tak czy owak, rozdział ciekawy i wgl podoba mi się, więc czekam z niecierpliwością na następny. : )
    Zapraszam też do mnie...
    die-in-your-arms.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń