27.03.2013

NOWE OPOWIADANIE PROLOG



To ja. Vannessa Harmony Hill. Dla przyjaciół Van. Moje życie się zmienia… być może na gorsze… Wyjeżdżam z mojego kochanego miasta New York. Pewnie pytacie teraz, dlaczego? A otóż powodów jest wiele, lecz największy nazywa się Elizabeth Hill i jest moją matką. Dostała awans i musimy wyjechać. Nie dość, że w ogóle nie zwraca na mnie uwagi to jeszcze każe mi opuszczać przyjaciół, szkołę… życie … Jednak ja nic nie mam do gadania. Dziś wyjeżdżamy…
-Kochanie choć na dół, musimy iść – krzyknęła z dołu, a ja zabrałam swoją torbe i ostatni raz obejrzałam mój pokój.
-Żegnaj –szepnęłam i zamknęłam drzwi.
-Vannessa. O! Już jesteś, dobrze choć, bo spóźnimy się na lotnisko- powiedziała i chwytając mnie za ręke pociągnęła w strone taksówki, czekającej pod naszym byłym domem.
Gdy, już dojeżdżałyśmy na lotnisko, mój telefon zaczął dzwonić. Szybko wyjęłam go z torby i odczytałam, jak się okazało smsa od mojej najlepszej przyjaciółki:
,,Już za Tobą Tęsknie <33 Pamiętasz o naszym planie?! Nie zmieniaj się zbytnio kocie :**”
Gdy, tylko go przeczytałam uśmiechnęłam się w duchu i szybko odpisałam.
Nasz plan, czyli metamorfoza. Już nie chce być tą grzeczną dziewczynką, słuchającą mamusi. Nie... Teraz moja matka w końcu zwróci na mnie uwagę, nie ważne jaką cenę zapłacę.
-Vannessa wysiadamy! – krzyknęła zdenerwowana, a ja przetarłam oczy, jakby wyrwana z transu.
-Już ide.
Na nieszczęście zdążyłyśmy na ten głupi samolot. Gdy, tylko zajęłyśmy miejsca, wyjęłam słuchawki i włączyłam muzykę, by czas mijał mi szybciej. W końcu miałyśmy do przebycia 1 759km.
Nie wspomniałam jeszcze gdzie się przeprowadzamy. Miami. To był nasz nowy dom.
 Gdy, już odebrałyśmy bagaże, skierowałyśmy się przed budynek, gdzie szybko złapałyśmy taksówkę.
W drodze moja mama pierwszy raz od kilku godzin odezwała się do mnie:
-Spodoba ci się w nowym domu –uśmiechnęła się, na co ja niechętnie również zareagowałam pokazując moje białe zęby.
-Tak, mamo, wiem. Mówiłaś mi to już z tysiąc razy…
-A ty nadal mi nie wierzysz! Jutro idziesz do nowej szkoły, więc książki będziesz mieć już w swoim pokoju, który będziesz sama urządzać.
-Serio?! –spytałam z niedowierzaniem.
-Tak! Jutro po twoim pierwszym dniu jedziemy do sklepu. Musimy wybrać twoje meble. Reszta jest już w naszym nowym domu –musiała podkreślić ostatnie słowa, które tak bardzo mnie dołowały.
-Dobrze –powiedziałam wymuszając sztuczny uśmiech.
Przez resztę drogi nie odezwałam się nawet słowem. Za to moja matka ciągle gadała o czymś związanym z jej nową pracą, moją nową szkołą, nowym domem i ogólnie z nowym życiem. Chciałabym zostać w Nowym Jorku. Kochałam to miasto i jego mieszkańców, nie ważne, że nawet połowy z nich nie znałam, uwielbiałam ich.
Tutaj, wszystko wygląda inaczej. Mam na sobie T-Shirt, a jest mi tak cholernie gorąco, że dosłownie leje się ze mnie. Dobrze, że już dojeżdżamy na miejsce.
Gdy, wysiadłam z auta, stanęłam nieruchoma. Nie mogłam się ruszyć, gdyż byłam w takim szoku. Moja mama sprowadziła mnie na ziemie, wołając o pomoc z bagażami.
****
-Dobrze Vannessa, zabierz swoje walizki do swojego pokoju i rozpakuj chociaż ciuchy.
-Ok. A gdzie jest mój pokój? – spytałam, rozglądając się po ogromnym domu.
-Na górze drugie drzwi po prawej – uśmiechnęła się do mnie, a ja nic nie odpowiadając poszłam do pokoju. Przy okazji wzięłam swoją walizkę. Z każdą chwilą ten dom przyprawiał mnie o większy zachwyt. Te wnętrza były przepiękne, a w szczególności mój pokój, w końcu sama będę go urządzać. Gdy, tylko dobrnęłam na górę, skierowałam się do wyznaczonych drzwi i od razu nacisnęłam klamkę.
-Wow! –szepnęłam do siebie. To słowo nie wypada mi z myśli odkąd tu jestem. Jedynym meblem, który  znajdował się w moim pokoju było łóżko. Wielkie łóżko z fioletową pościelą i poduszkami… Postawiłam walizki i rozejrzałam się po moim nowym pokoju. Po prawej stronie stało jak już wcześniej wspomniałam duże łóżko, a po lewej znajdowały się dwie pary drzwi. Otworzyłam pierwsze i weszłam do dość dużej fioletowo-białej z drewnianą podłogą, łazienki. Momentalnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Jednak to nie był koniec niespodzianek, gdyż ciekawa byłam co kryje się za drugimi drzwiami. Wróciłam do nich i gdy tylko weszłam do pomieszczenia, cicho pisnęła. To była piękna, nowoczesna z szarymi ścianami i białymi pułkami, garderoba. Była tu już cześć moich ciuchów, choć nie wiem skąd ona się tu wzięła. Jednak, nie przejęłam się tym faktem zbytnio i wróciłam do pokoju. Rozejrzałam się jeszcze raz, po czym rzuciłam na łóżko. Nie zauważyłam, kiedy moja mama weszłam do pokoju. Stanęła w drzwiach i powiedziała:
-Czyli rozumiem, że ci się tu podoba ?
-Oczywiście – odpowiedziałam radośnie, po czym szybko się do niej przytuliłam.
-Cieszę się. Wiem, że było to dla ciebie bardzo trudne, ale tu będę mieć lepszą prace i będę lepiej zarabiać. Po za tym kto nie polubiłby słonecznego Miami - ,,Ja” mruknęłam w myślach.
-Taa…  No cóż mamuś ja lece się wykąpać, więc jakbyś mogła – lekko machnęłam rękoma w kierunku wyjścia, a moja mama momentalnie wyszła. To mi się podoba. W NY nie chciałaby wyjść, a tutaj opuszcza pokój nie mówiąc nawet słowa. 

****
Czyściutka zbiegłam na dół i kolejny już raz przeszłam się po domu lecz tym razem wyszłam również na taras. Uśmiechnęłam się widząc basen, jednak widoki na ocean bardziej zwróciły moją uwagę. Oparłam się o barierkę i westchnęłam zachwycając się widokiem. Nagle zobaczyłam jacht, przepływający niedaleko. Na tyle blisko, że widziałam wszystkich na pokładzie, czyli grupę chłopaków z alkoholem w ręku. No cóż, jest ostatni dzień weekendu, więc następnego dnia szkoła.
Gdy grupka zauważyła mnie, zaczęli gwizdać i gadać coś do siebie nawzajem. Wywróciłam oczami i odwracając się na piętach wróciłam do domu.
,,Błagam, żeby nie byli to ludzie z mojej nowej szkoły” prosiłam w myślach, lecz moje modły nie zostaną niestety wysłuchane.
-Rozpakowałaś się już ? – spytała Elizabeth.
-Tak, mamo – powiedziałam znudzona i usiadłam na krześle przy okrągłym stole. Moja mama robiła coś w kuchni. Mogłam się domyślić, że coś gotowała, coś pysznego, bo zapach roznosił się wszędzie. Niechętnie wstałam i poszłam w kierunku nasilenia cudownej woni. Moim oczom ukazała się rodzicielka, szukająca czegoś po wszystkich szafkach. Patrzyłam na nią z rozbawieniem. Jednak, nie mogąc już wytrzymać, spytałam w końcu czego szuka.
-Skarbie, szukam talerzy, może wiesz gdzie ?! – nie dokończyła, wciąż szperając po szafkach.
-Oj mamo, byłam tu tylko raz, a już więcej wiem – zaśmiałam się i podeszłam do okrągłej wyspy kuchennej. Ukucnęłam przy szafce po prawej stronie i wyciągnęłam z niej dwa duże płaskie talerze.
-Proszę bardzo – powiedziałam triumfująco i położyłam przedmioty na blacie.
-Dziękuje skarbie – powiedziała mama i próbowała złapać mnie za policzki, lecz ja szybko zrobiłam ,,unik” i spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
-A co to było ? – spytałam.
-Nie mogę mojej córci popieścić?
- Nie – powiedziałam stanowczo. Chciałam szybko zmienić temat.
-Mamo, a może jeszcze dziś pojedziemy po te meble ?!
-Hm… Wiesz co, chyba mogłybyśmy. W końcu do wieczora daleko, a my nie mamy żadnych planów.
-No widzisz. Chodź – już wychodziłam z kuchni, gdy nagle mama mnie zatrzymała.
-A ty gdzie? Jedzenie najpierw.
-No dobra – powiedziałam monotonnie i wzięłam talerz ze spaghetti.
Dość szybko zjadłyśmy, więc już o 15 byłyśmy w sklepie. Trochę długo szukałam idealnych mebli, lecz te które wybrałam były warte czasu, poświęconego na szukanie ich. Kupiłyśmy białą toaletkę, która mogła również służyć jako biurko. Miała wbudowane lustro zasłaniane białą tablica korkową, co bardzo mi się spodobało. Od razu do kompletu kupiłyśmy krzesło z fioletową tapicerką  i jeszcze sofę bez oparcia, która była wykonana w identycznym stylu jak poprzedni mebel. Wzięłyśmy także dwie szafki nocne, 2 lampki, żyrandol, obraz orchidei składający się z czterech część oraz wieszak na rzeczy, które np. chciałabym założyć następnego dnia. Mama wybrała jeszcze parę dekoracji do domu, po czym skierowałyśmy się do kasy, a potem do domu.
Gdy, wyszłyśmy ze sklepu zaczynało robić się ciemno, lecz nie przeszkadzało mi to, gdyż chciałam zobaczyć to miejsce nocą. W Nowym Jorku uwielbiałam siadać na parapecie i patrzeć na oświetlone miasto wyglądające niesamowicie. Za każdym razem gdy byłam przybita, podziwiałam NY właśnie nocą, gdy zdawał się być najpiękniejszy.
Wracałyśmy taksówką, gdyż służbowy samochód mamy jeszcze nie został dowieziony pod nasz dom. Miałam nadzieje, że szybko to się zmieni, bo nie lubiłam taksówkarzy. W Nowym Jorku znałam tylko jednego porządnego taksówkarza, o reszcie lepiej nie mówić. Starałam się zawsze jeździłć z Harrym, był dla mnie jak rodzina. Mama też go lubiła, lecz nie traktowała go jakoś wyjątkowo. Harry był dość młodym taksówkarzem, około trzydziestki; brunet z niebieskimi oczami. Był bardzo towarzyski, więc łatwo było się z nim zaprzyjaźnić. Czasami jeździłam z nim po mieście dla zabawy, a czasami nawet na poważnie gdy wykonywał swoją prace. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Szkoda, że musiałam opuścić Nowy Jork. 

________________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że się podoba ;) Piszcie dużo komentarzy, bo od nich zależy czy ukaże się reszta opowiadania ... Wszelkie uwagi zapisujcie w komentarzach i wgl wszystko związane jest z komentarzami xD  jak wspomniałam piszcie komentarze :P
 

2 komentarze:

  1. Wspanialy znalazlam wlasnie twoj blog i jestem zacwycona ;D czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc tak, masz pisać dalej, dodawać następną część, później napisać kolejną, dodać ją i tak w kółko w jak najkrótszym czasie.
    Po za tym masz się śpieszyć, bo mnie kurka zaciekawilo i już się nie mogę doczekać jednej postaci^^
    Pozdrawiam Saga ;P <333

    OdpowiedzUsuń