**Miley
POV**
No gdzie on
jest. Czekam na niego już dobre pół godziny. Chodzę nerwowo w tą i z powrotem.
Nie ważne, że wszyscy się na mnie gapią… Gdzie jest Justin?! Głęboko
westchnęłam i wyciągnęłam dzwoniący telefon z torebki.
„Gdzie
jesteście? Czekamy już na was z tatą. Jake i Marta też już przyszli. Mamy
zacząć bez was ?”
Przyłożyłam rękę
do czoła i po chwili odpowiedziałam na sms’a od mojej mamy. Myliły mi się
literki, lecz po chwili nerwowego pisania i kasowania, w końcu napisałam
wiadomość.
,,Spokojnie.
Zaraz będziemy. Możesz poczęstować wszystkich herbatą „
Postukałam
jeszcze paznokciami nerwowo w ekran po czym, spojrzałam w górę. Zza zakrętu
wyjechało auto. Białe ferrari Italia, jadące dość szybko. Przewróciłam oczami
po czym podeszłam do pojazdu zatrzymującego się koło chodnika. Ostatni raz
wciągnęłam nerwowo powietrze po czym otworzyłam drzwi. Obok mnie siedział
Justin, wlepiający we mnie swoje przeprosi nowe spojrzenie. Otworzył usta, że by
coś powiedzieć, lecz przerwałam mu.
-Nawet nic
nie mów. Jedź bo jesteśmy już mocno spóźnieni – powiedziałam ostro i spojrzałam
przez okno. Brunet oblizał usta, po czym położył rękę na moim udzie. Szybkim
ruchem zrzuciłam ją stamtąd i spojrzałam na niego.
-Przepraszam,
Pattie mnie zatrzymała.
-Niezła
wymówka. Kłam dalej – powiedziałam z wyrzutem.
-Ale ja mówię
prawdę. Chciała być pewna, że zrobię
dobre wrażenie na twoich rodzicach. Naprawdę przepraszam.
-Czyli
Pattie na tyle długo cię zatrzymała, że spóźniłeś się więcej niż pół godziny?-
chłopak pokiwał głową, a ja pokręciłam głową – Myślisz, że ci uwierzę?
-Tak –
powiedział pewnie, a na jego twarzy pojawił się głupi uśmiech. Odwróciłam głowę,
aby nie wybuchnąć śmiechem – No dobra. Pojechałem jeszcze do kwiaciarni. To
miała być niespodzianka.
-Co ? –
powiedziałam pozytywnie zaskoczona.
-Niespodzianka,
którą zepsułaś – odpowiedział udając obrażonego.
-Przepraszam
– podniosłam obronnie ręce – Jedźmy już.
-Dobra, ale
najpierw – urwał na chwile, całując mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek, po
czym odepchnęłam delikatnie Justina. Brunet odpalił auto i ruszyliśmy pod mój
dom.
Gdy, tylko wysiedli z auta, chłopak od razu
podbiegł do dziewczyny. Objął ja w pasie i przycisnął do auta, wbijając się w
jej delikatnie różowe usta.
-Justin
musimy iść – cicho jęknęła, czując jak delikatnie całuje jej szyję. Chłopak nie
chętnie, odstąpił od niej, po czym podszedł do bagażnika. Otworzył go i
wyciągnął trzy bukiety róż: czerwony, herbaciany i różowy przechodzący w biel.
Dziewczyna widząc je uśmiechnęła się szeroko. Justin spojrzał w jej oczy i
podał jeden bukiet. Policzki Miley zrobiły się delikatnie czerwone, a ona sama
powąchała czerwone róże.
-Dziękuje –
szepnęła i pocałowała chłopaka.
Dziewczyna
zapukała do drzwi, które po chwili otworzyły się szeroko. Przed nimi stanęła
wysoka, szczupła, uśmiechnięta brunetka. Miley spojrzała na Justina, po czym znów
na swoją mamę.
-Mamo, to
jest Justin. Justin to moja mama … - nastała niezręczna cisza, gdy Justin podał
rękę mamie dziewczyny i dał jej kwiaty. Ta nie chcą dłużej trzymać dwójki w
drzwiach zaprosiła do salonu. Zdjęli buty, a Miley odłożyła torebkę. Już
chciała wchodzić do salonu, lecz zauważyła, że Justina nie ma obok. Odwróciła
się i zobaczyła, iż chłopak stoi i patrzy w ziemie. Podeszła do niego bardzo
blisko i pocałowała go w policzek. Ten automatycznie spojrzał na nią i uśmiechniętą
się. Miley złapała go za rękę i szepnęła do ucha ,,Idziemy”.
Ostatni
głęboki wdech, po czym obydwoje weszli do pokoju :
-Hej
wszystkim – powiedziała łagodnie dziewczyna – Tato to jest właśnie Justin …
-Miło mi
pana poznać – powiedział Justin i podał jej tacie dłoń. Ojciec popatrzył na
niego srogo, po czym nagle się rozchmurzył i uśmiechnął mówiąc:
-Mnie
również synu…
________________________________________________________________________________
No i mamy epilog ... wiem, ż ebeznadziejny ten ,,rozdział", ale nie wiedziałam jak go z sensem napisać, żebym mogła go EWENTUALNNIE później wznowić :) Nowe opowiadanie pojawi się JUŻ DZIŚ ... Nie wiem o której, ale mam nadzieje, że wam sie spodoba ... To by było na tyle dizękuje za uwage :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz