24.10.2013

Rozdział 28 ,, Regały są ciężkie i mają uszy"





Jak zwykle w czasie, gdy zabrzmiał dzwonek tłumy wybiegły na korytarz. Westchnęłam i zebrałam swoje rzeczy z ławki, po czym odwróciłam się i spojrzałam na Justin’a. Stał parę kroków ode mnie i patrzył na mnie uważnie.
-Czyli? Chcesz pogadać… - westchnęłam, ściągając usta w jeden kącik.
-Tak, ale chodźmy w cichsze miejsce… - chwycił moją dłoń i poszliśmy na trybuny na sali gimnastycznej. Usiedliśmy na jednej z ławek, nie odzywając się do siebie słowem. Trwaliśmy w tej niezręcznej ciszy, która jakby zgęstniała powietrze między nami. Zaczełam bawić się palcami, od czasu do czasu zgarniając kosmyk włosów za ucho, gdyż bez przerwy spadał mi na twarz. Gdy w końcu postanowiłam się odezwać, okazało się, że Justin też miał takie zamiary, więc nasze głosy ,,uderzyły” o siebie nawzajem. Zaśmialiśmy się równocześnie, a ja spuściłam dodatkowo głowę. Po chwili ciemny kosmyk moich włosów, po raz już setny opadł mi na twarz. Już miałam zabierać go stamtąd, gdy ciepła dłoń Justin’a, uprzedziła mnie i delikatnie musnęła powierzchnię mojego policzka. Powoli podniosłam wzrok na szatyna, który bacznie mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się nieśmiało, po czy chwyciłam jego rękę i przyłożyłam ją sobie do policzka, by znów poczuć to przyjemne ciepło. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, a następnie powiedział:
-Chodź do mnie – otworzył ramiona, a ja obróciwszy się, oparłam się plecami o jego tors. Justin objął mnie swoimi rękami i splótł nasze palce. Wtuliłam się w niego, zaciągając się jego boskim zapachem. Te perfumy miały coś takiego w sobie, że chciałam trzymać chłopaka jak najbliżej siebie i najchętniej w ogóle nie puszczać. Były niesamowite, takie hipnotyzujące.
-Przepraszam – szepnął mi do ucha, a na moich ustach, pojawił się cień triumfalnego uśmiechu.- Długo znam Grace i nie sądziłem, że może być… Taka – zaakcentował jednoznacznie. Westchnęłam cicho, po czym spytałam:
-A co cię skłoniło do zmiany zdania? – miałam wrażenie, że Justin właśnie oblizuje wargi, wymyślając jakich użyć słów. Zawsze chwilę nad nimi myśli, po czym wysypują się z jego ust obficie jak lawina w górach, i szybko jak stado gazeli, dostrzegających polującego na nie drapieżnika.
-Po prostu skojarzyłem różne rzeczy. Połączyłem wszystkie fakty ze sobą i złączyłem je w całość. Zastanawiałem się nad tym całą lekcję, ale czuję, że masz rację. Grace prawdopodobnie byłaby do tego zdolna, choć to nie musiała być ona…
-Jak to? – spytałam przerywając mu. Spróbowałam się podnieść by na niego spojrzeć, lecz uniemożliwiły mi to jego ramiona. – Kto inny mógłby coś takiego wymyśleć?
-Grace woli upokarzać ludzi na oczach innych, nie interesują ją sprawy po za szkołą. Po za tym jej rodzice teraz wyjechali i nie mieli jak zadzwonić do dyrektora. Mogła też udawać głos swojej mamy, w końcu to była tylko rozmowa telefoniczna, ale nie ryzykowałaby tego, że potem rodzice czegoś się dowiedzą.
-Wciąż nie odpowiedziałeś na moje drugie pytanie kochanie – zaśmiałam się i delikatnie ścisnęłam jego dłoń.
-A tak. Myślę, że to mogła być Victoria.
-Co? – spytałam trochę zdziwiona. Przez całą niedzielę myślałam nad tym, czyi rodzice zadzwonili do dyrektora. Wykluczyłam Victorię, bo sądziłam, ze jest za głupia na takie coś. Chyba jej do końca, niedoceniałam…
-Jej mamę nie obchodzi prawdę. Liczy się tylko to, co powie Victoria. A po za tym, nie pierwszy raz coś takiego się dzieję. Ashley też raz tak miała, na początku, gdy dołączyła do naszej grupy – zaakcentował, jakby chciał powiedzieć to w cudzysłowie- Mama Vicky, zadzwoniła do dyrektora, że Ash przeszkadza jej na lekcjach i ją prześladuje. Pani Cyrus, mama Ashley nieźle się wkurzyła i przyszła do szkoły, robiąc awanturę. Nie było żadnych konsekwencji dla Victorii za kłamstwo, ale nic nie można było zrobić, bo jej tata wspiera szkołę finansowo.

-Ale to idiotyczne. Tanie, wredne zagrania poniżej pasa. Ashley miała o tyle dobrze, że jej mama uwierzyła jej, a nie dyrektorowi, jak zrobiła to moja matka.
-Vann, nie nazywaj jej tak. Twoja mama, przestań mówić o niej bez szacunku, na sto procent miała powody, żeby tak zrobić. Może miała zły dzień w pracy i jeszcze dyrektor dzwonił, więc się mocniej zdenerwowała, dlatego tak zareagowała-  powiedział z troską, próbując usprawiedliwić Elizabeth.
-Nie każda mama jest taka fajna jak twoja i musisz się z tym pogodzić – powiedziałam i wyplotłam jedną dłoń z uścisku. Po chwili zaczełam kreślić po ręce Justin’a nieokreślone wzroki. Szatyn tylko westchnął i powiedział:
-Wróćmy do tematu co?! Więc moim zdaniem była to Victoria, a nie Grace.
-Podsumowując, chyba masz rację- powiedziałam lekko podenerwowana. Jednak nie zamierzam zrezygnować z odwiedzenia biblioteki podczas czwartej przerwy. Tylko dwie godziny dzieliły mnie, od poznania sekretu Grace i nie zamierzam tego sobie odpuszczać. Jednak muszę też wymyśleć coś dla Victorii. Nie daruje jej tego tygodnia szlabanu. Pomimo, że to tylko siedem dni, nie mam zamiaru zmniejszyć kary. Może zrobiłabym to, gdybym nie musiała sprzątać, a mama nie zablokowałaby telewizji, ale skoro tak się nie stało, Victoria Frech musi podlegać zemście, mojej zemście. 
Nagle poruszyłam się gwałtownie ze względu na bardzo głośny dzwonek. Jęknęłam niezadowolona i spróbowałam przytrzymać Justin’a, który miał zamiar wstawać.
-Idziemy księżniczko – mruknął szatyn.
-Nie mam zamiaru – burknęłam.
-Są też inne sposoby – powiedział chłopak i zanim się obejrzałam, byłam w powietrzu, a dokładniej na rękach Jussa. Nie wiem jakim cudem mnie podniósł, ale nie wnikałam głębiej. Oplotłam jego szyję rękoma, trzymając się mocno. Gdy schodziliśmy z trybun cały czas się  śmiałam. 
-Dobra, dalej pójdę sama – powiedziałam pozytywnie i spróbowałam wyślizgnąć się z rąk chłopaka.
-O nie, zaniosę cię pod samą salę – zaśmiał się, wciąż mnie nie puszczając. Odpuściłam mu tym razem. Wtuliłam się w jego tors i patrzyłam na uczniów, którzy nas mijali. Jedni patrzeli z miłą miną jakby chcieli powiedzieć: ,,Słodko razem wyglądacie”, ale inni wyglądali na zazdrosnych, w sumie to każda prawie dziewczyna, która zapewne nie miała chłopaka. Ich wzrok mówił: ,,Żebyś zgniła w piekle, ale Justin’a zostaw mnie”.
Nagle chłopak postawił mnie na ziemię i powiedział:
-Jesteśmy na miejscu, posłuchajmy co ciekawego – zrobił cudzysłów palcami – ma nam do powiedzenia dziś pan Jones. – zachichotaliśmy, po czym weszliśmy razem do klasy.
****
 Właśnie skończyła się czwarta lekcja, to znaczy, że moim kierunkiem teraz była biblioteka. Zgarnęłam szybko książki do torby i wstałam. Zwróciłam się w kierunku Channel:
-Mam teraz coś bardzo, ale to bardzo ważnego do zrobienia. Zajmij się Justin’em – zaśmiałam się i dodałam – Dobra ja ide, powiem ci wszystko później.
Dosłownie wybiegłam z sali i gdy już byłam na korytarzu skierowałam się do biblioteki. Stojąc pod drzwiami do pomieszczenia wypełnionego książkami, odetchnęłam i spuszczając głowę weszłam do środka. Byłam tu drugi raz odkąd przyjechałam do Miami. Byłam tu już prawie miesiąc, a czas tak strasznie wolno leci. Jednak nie mogę narzekać, że nic się nie dzieję.
Przeszłam między regałami, gdy nagle usłyszałam dość głośny i zdenerwowany kobiecy głos. Skręciłam w prawo i ukucnęłam udając, ze szukam jakiejś książki. Przesunęłam się bardziej w stronę ściany, by lepiej słyszeć, o czym rozmawiają dwie osoby. Chwyciłąm jedną książę i wyciągnęłam ją. Moim ukazała się postać Grace, która była dość zdenerwowana. Stukała obcasem o podłogę, a jej głos pomimo, że cichy, był bardzo wkurzony i zdecydowany.
-Masz dalej udawać. Nie obchodzi mnie co czujesz, będąc z nią. Musisz wytrzymać.- syknęła dziewczyna.
-Grace, to staję się coraz trudniejsze, ona jest denerwująca. Ta jej słodkość jest irytująca – powiedział jakiś chłopak rozmawiający z Grace.
-Przestań marudzić. Nie możesz się już wycofać…
-A gdybym chciał – przerwał jej chłopak, na co ona również zrobiła to samo.
-Wtedy nic by z nas nie było. Pamiętaj, że robisz to dla mnie – powiedziała Grace, zmieniając ton.
-Jak to ma ci pomagać. Jeżeli jestem z tą słodką idiotką, to jak my – zaakcentował – mamy być razem. Gracy ja już nie mogę dłużej czekać. To staję się chore, bo ona naprawdę myśli, że ja coś do niej czuję. To śmieszne – zadrwił chłopak. Spróbowałam odsunąć kolejną książkę, by zobaczyć kim jest rozmówca Grace, lecz byłam za nisko. Gdybym się trochę podniosła, mogliby mnie zauważyć, a wtedy raczej nie byłoby za przyjemnie.
-Misiek, pamiętaj, że robisz to dla mnie – powiedziała surowo Grace – Wyobrażaj sobię, że  całujesz mnie, przytulasz mnie, trzymasz za rękę mnie – próbowała go zachęcić. Cóż była całkiem przekonująca.
-Wolę robić te wszystkie na tobie, bez wyobrażania sobie tego – nagle odskoczyłam od regału, ponieważ chłopak przybił Grace do szafki z książkami po drugiej stronie. Najprawdopodobniej całowali się właśnie w tej chwili. Obleśne, jak można dotknąć takiej żmii.
-Dość – powiedziała Grace odzyskując oddech – nie tutaj, bo jeszcze ktoś zobaczy. James musisz jeszcze trochę wytrzymać. Kocham cię pamiętaj o tym, a teraz idź – oficjalnie doznałam szoku. Nie dotarło do mnie, że Arii jest zdradzana… James kocha James i Grace zmusza go, żeby chodził z moją przyjaciółką. Nastawia ją przeciwko mnie i Channel, dlatego Arii nie chciała nas słucham. Ten dupek za to zapłaci, tak samo jak Grace. Co za bezczelna szmata krzywdzi moją przyjaciółkę. Jednak, nie mogę iść do Arii, bo mi nie uwierzy. Będzie identycznie jak u mnie w domu, gdy ,,omawialiśmy” sytuację w kinie. Krew mi się gotuje w żyłach na samą myśl, o tym jak James traktuje Arii. Musi za to zapłacić i im szybciej dziewczyna to zrozumie, że on ją oszukuje, tym lepiej. Nie daruję mu tego.
Nagle usłyszałam głos Grace, ta idiotka jeszcze nie skończyła:
-No hej! Załatwione, James się jeszcze nią zajmie. Teraz trzeba jakoś ujawnić to na oczach wszystkich i upokorzyć Grande… Tak, ona wciąż nie odzywa się do Sranessy i tej kurwy Channel… No właśnie, zostanie sama… James, hm. On myśli, że go kocham i jak skończy się ten teatrzyk, to będziemy ze sobą. Boże co za kretyn. – w tym momencie bezczelnie się zaśmiała, a ja znów nie wierzyłam w to co słyszę – Będziemy załatwiać znajomych Vannessy, jednego po drugim, teraz coś trzeba wymyśleć dla tej suki Hyde. – W tym momencie nerwy mi puściły. Wstałam i z całej siły popchnęłam regał tak, że przewrócił się, jednak oparł się na drugim stojącym równolegle. Wszystkie ciężkie książki z najwyższych półek, jak i te bardziej lekki spadły na Grace. Jednak regał na sto procent uderzył w dziewczynę.






Wiem, że strasznie krótki, ale daje wam wszystko co mam, żeby zachować ten siedmiodniowy cykl. Mam nadzieję, ze skomentujecie !!!! Napiszcie jak wam się podoba :*** 
A TERAZ SZCZERZE: Nie wyrabiam się jak sami widzicie. Może sie teraz zdarzyć, że rozdział spóźni się ze względu na to, że zbliżają się próbne egzaminy ( w poniedziałek jest pierwszy), więc musze się sporo pouczyć ;/ Mam nadzieję, że opóźnię się maksymalnie o kilka dni :)

3 komentarze: