****
Trzymając mnie na rekach i jednocześnie całując zabrał mnie do
sypialni. Posadził mnie na skraju łóżka, po czym za moimi plecami zrzucił
jakieś rzeczy na podłogę. Rozległ się cichy huk, gdy przedmioty upadły, a ja
spojrzałam zaskoczona na Justin’a. On uśmiechnął się przenikliwie i po raz
kolejny mnie pocałował. Czułam na każdym kawałeczku mojego ciała jego miękki i
delikatny dotyk. Atmosfera była namiętna, gorąca i zarazem romantyczna.
-Wiesz, że uwielbiam cię w każdym centymetrze twojego ciała. Wyglądasz
jak anioł – powiedział w przerwie między
pocałunkami i uśmiechnął się.
-Anioł, który upadł, by być tu z tobą – mruknęłam nieśmiało i opuściłam
głowe. Chłopak od razu ją podniósł, podważając mój podbródek dwoma palcami.
-I z nikim innym – złożył już chyba setny pocałunek na moich wargach,
ale w ogóle nie chciałam, żeby przestał to robić.
Tak. Teraz byłam pewna, że szykuje się powtórka z imprezy. Tylko, że
teraz to będzie o wiele bardziej romantyczne i przede wszystkim obydwoje
jesteśmy świadomi tego co robimy. Mogłabym zakańczać tak każdą kłótnie z
Justin’em…
**W między czasie**
- Co ty tu robisz? – powiedziała podniesionym głosem Chanel, gdy
blondyn wszedł bez pukania do pokoju.
-Jake? – spytała oszołomiona Arianna siedząc na drugim łóżko.
-Mogę u was zostać? – spytał drapiąc się w kark. Widać, że był
potwornie zmieszany.
-Nie – powiedziała stanowczo Chanel i już miała coś dodać, gdy rozległo się pukanie do drzwi, a zaraz po tym
głos pani Renee:
-Dziewczyny! Otwórzcie!
Ari zaczęła panikować. Cała się trzęsła i mamrotała coś pod nosem,
kuląc się na łóżku. Chanel musiała szybko coś wymyślić. Rozglądała się chwilę po
pokoju, po czym pchając Jake’a, zostawiła go w łazience, każąc siedzieć tam i
się nie odzywać, jednie włączyć wodę pod prysznicem. Vann nie było w pokoju,
więc musiała upozorować jej obecność. Blondyn był głównym elementem jej planu,
bez którego nie mogłaby nic zrobić..
-Ari, nie odzywaj się i gdy tylko pani Renee wejdzie, ty skieruj się
do wyjścia. Gdyby o coś pytała, powiedz, że już musisz iść i wracaj do swojego
pokoju. Ale nic nie mów o Jake’u, ani o Vann jasne? – powiedziała szybko i
podeszła do drzwi, które otworzyła jednym zwinnym ruchem, wpuszczając
nauczycielkę. Arianna zrobiła to o co prosiła ją brunetka i wymijając opiekunkę
wróciła do pokoju.
-Dobrze, widzę, że jesteście rozpakowane. – powiedziała spokojnie pani
Renee – A gdzie Vannessa?
-W łazience – odpowiedziała szybko Chanel, odrobinę się denerwując.
Nauczycielka rozejrzała się po pokoju, jakby czegoś szukała. Po dłuższej chwili
znów zwróciła się do dziewczyny:
-Jutro mamy wolny dzień, ponieważ wycieczka została odwołana. Cały
dzień możecie zajmować się sobą, ale nie ma wychodzenia z hotelu bez naszej
zgody. Jeśli chcecie wyjść, musicie określić się kiedy wrócicie i gdzie
idziecie, zrozumiano? – oznajmiła stanowczo nauczycielka, uśmiechając się miło.
Pani Renee jest fajną nauczycielką, ale czasami bywa trochę dziwna.
-Oczywiście – powiedziała już normalnym i opanowanym głosem Chanel.
-No to dobranoc, śpijcie dobrze – uśmiechnęła się ciepło opiekunka, po
czym wyszła z pokoju. Dziewczyna głośno westchnęła z ulgą i opadła na łóżko.
-Jake, możesz wyjść – zawołała po chwili, lecz nic się nie stało.
Chanel podniosła się na łokciach, wzrok skupiając na drzwiach od łazienki. –
Jake? – zawołała ponownie, bez rezultatu. Zdenerwowana natychmiast zerwała się
z łóżka i poszła do łazienki. Drzwi nie byłe zamknięte na klucz więc otworzyła
je i weszła do środka. Rozejrzała się dookoła, lecz nikogo nie było.
Nagle poczuła czyjeś ręce po obu stronach jej tali, które zacisnęły
się gwałtownie.
-Buuu! – zawołał jej do ucha Jake, a ona podskoczyła wystraszona.
-Idioto! – warknęła próbując się odwrócić. Gdy w końcu jej się to
udało, stanęła twarzą w twarz, z blondynem. Jego świecące błękitne oczy
obserwowały każdy najmniejszy ruch Chanel. Dziewczyna uśmiechnęła się
triumfalnie, nie odrywając wzroku od chłopaka.
-Nie ładnie tak straszyć innych, jednak mogłeś zrobić to lepiej – w
jej głosie słychać było nutkę sarkazmu, jednak w jej głowie kłębiło się teraz
mnóstwo myśli.
-Ale się przestraszyłaś – odpowiedział zadziornie Jake – więc nie
mogłem być aż taki zły.
-Zgadzam się – zaśmiała się Chanel i dodała żartobliwie – aż taki zły
nie – po czym wyminęła go powoli, ocierając się o jego ramię. Na jej ustach
widniał triumfujący uśmieszek. Czuła, że Jake zaraz pęknie. Skoro jej myśli
szaleją, tylko ze względu na niego, to co musi się dziać u niego w głowie,
zaśmiała się w myślach. Nie myliła się. Blondyn jednym pewnym, ale i delikatnym
ruchem odwrócił ją chwytając ją za jej ramię, jedną ręką, a druga położył na
jej policzku.
-Dziewczyno, nawet nie wiesz jak na mnie działasz – szepnął cicho, po
czym przysunął się do niej bliżej i pocałował ją. Chanel zamarła z wrażenia,
ale odwzajemniła całusa. Gdy odzyskał już czucie w całym ciele, przysunęła się
jeszcze bardziej do Jake’a, eliminując jakąkolwiek przerwę między nimi. Dłonie wplątała
w jego złote włosy, delikatnie ciągnąc za końce.
W końcu, powiedziała do siebie w myślach i uśmiechnęłam się
delikatnie, nie przerywając pocałunku.
****
Głośny śmiech rozległ się już po raz kolejny w pokoju. Jake i Chanel
siedzieli razem na łóżku oglądając ,,Duże dzieci”. Chłopak siedział za nią, a
ona usadowiła się między jego nogami, opierając się plecami o jego tors.
Trzymali splecione palce, na kolanach blondyna i skupili się na filmie.
-Jake – zaczęła wolno Chanel.
-Tak?
-Co robią Justin i Vannessa? Wiesz, gdy wyszła oddać koszulkę
Justin’owi, usłyszałyśmy jej podniesiony głos na korytarzu, a potem wpadła tu
jak burza, która wszystko niszczy.
-Um… Pokłócili się – powiedział chwilę po niej, patrząc na ekran.
-O co? – spytała dociekliwie i obróciła się trochę w jego stronę. –
Powiedz – nalegała stanowczo.
-Nieważne – Jake wciąż próbował się wymigać, lecz Chanel nie miała
zamiaru dawać za wygraną.
-Wina Justin’a? – spytała, jakby to była najoczywistsza rzecz na
świecie.
-Aż tak bardzo przewidywalne? – odpowiedział również pytaniem i zdjął
jedną ręke z tali dziewczyny i rozmasował lekko zesztywniały kark.
-Tak. A teraz mów co dokładnie się stało – powiedziała stanowczo
dziewczyna i odwróciła się do niego przodem. Jake niechętnie jej powtórzył całą
historię, którą opowiedział mu Justin. Chwilami myślał, że Chanel zaraz go
uderzy, albo wybiegnie z pokoju, do Justin’a. Zaśmiała się tylko gdy blondyn
wspomniał o zdezorientowanej Grace leżącej na podłodze. Resztę historii Chanel
przesiedziała w milczeniu, jednymi denerwując się przy krytycznych momentach.
-… I to by było na tyle – zakończył Jake i odgarnął dłonią włosy,
które opadły na twarz brunetki. Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Siedziała w
milczeniu patrząc na koszulkę Jake’a. Wyglądała jakby nad czymś bardzo
intensywnie myślała i w sumie tak było. Zastanawiała się czy Justin się
zmienił. On nie zawsze był taki słodki, kochany i opiekuńczy. Zanim przyszła
Vann do szkoły, Bieber podrywał, rozkochiwał, zaliczał i rzucał wszystkie
najładniejsze dziewczyny w szkole. Bez żadnych skrupułów zostawiał je, po tym
jak je wykorzystał. Na początku Chanel strasznie się bała o Vann, choć może nie
było tego po niej widać. W środku modliła się, żeby nie było powtórki z
rozrywki. Po pamiętnej imprezie u Justin’a, Chanel przestała się już tak
strasznie bać o przyjaciółkę, ale nabrała tez podejrzeń, że gwiazdor coś knuje.
Nie mogła uwierzyć, że zmienił się przez jedną dziewczynę, po tygodniu
znajomości. To było wręcz niedorzeczne na pierwszy rzut oka. Jednak z czasem
Chanel zaczynała przekonywać się do Justin’a i do teorii, że chłopak się
zmienił. Dzisiaj wątpliwości powróciły, bo z tego co wynika z opowieści Jake’a,
Juss planuje to co z wszystkim dziewczynami już robił, czyli był na trzecim
etapie. Strach przed skrzywdzeniem Vann powrócił.
Nagle Chanel niekontrolowanie przytuliła się do Jake’a i mocno oplotła
go rękoma. Same jej myśli sprawiały, że się martwiła, więc chciała jak
najszybciej je od siebie odgonić. Podniosła lekko głowę i spotkała się z
badawczym, ale i troskliwym wzrokiem blondyna.
-W porządku? – spytał głaszcząc ją dłonią po włosach.
-Um… Chyba tak – powiedziała trochę niepewnie, po czym pocałowała
chłopaka – Tak, czuję się dobrze – dodała z lekkim uśmiechem na twarzy i
ponowiła gest. Jake przełożył dłonie na jej uda i lekko ją podniósł,
poprawiając się na łóżku, po czym znów położył ją na swoim kolanach. Chanel
oplotła szyję chłopaka rękoma i musnęła nosem jego odkryty obojczyk. Odsunęła
się na chwilę i spojrzała na zdziwionego, ale i starającego się odzyskać oddech
blondyna.
-Czemu teraz? – spytała prosto z mostu.
-Ale co? – znów odpowiedź pytaniem.
-Dlaczego teraz zdecydowałeś się powiedzieć co czujesz?
-Nie wiem. Zawsze coś do ciebie czułem. Byłaś taka inna, wyjątkowa.
Jak wiesz byłem z wieloma dziewczynami…
-Nie dowartościowuj się Romeo – przerwała mi z uśmiechem. Jake
odwzajemnił gest i kontynuował:
-Jednak one nie miały tego czegoś. Tego co by czyniło z nich
dziewczyny wyjątkowe, tak jak ciebie. Nie wiem jak to logicznie wytłumaczyć.
Pamiętasz w pierwszej klasie, pierwszą imprezę?
-Um… Nie wiem. Może coś mi się przypomni.
-Ja pamiętam wszystko z tamtego dnia. Miałaś na sobie fioletową bluzkę
z rękawami ¾ i krótkie dżinsowe spodenki.
-Przerażasz mnie – zaśmiała się odgarnęła kosmyk włosów za ucho.
-Byłaś tak idealna. Wiesz co się na tej imprezie stało? Musisz
pamiętać, bo nie wmówisz mi, że nie.
-Pamiętam – powiedziała lekko zażenowana, wspominając chwilę gdy Jake
wszedł do pokoju, w którym ona siedziała sama i rozmawiała przez telefon z
ciocią. Blondyn podszedł do niej chwiejnym krokiem i odgarnął jej włosy jedną
ręką, a drugą złapał ją w talii. Telefon wypadł Chanel z ręki i rozleciał się
na kilka części, plus dodatkowo pękł ekran. Była wtedy tak nieobecna, że nie
rozumiała co się dzieję. Nie odzyskała kontroli, bo na następnej sekundzie,
chłopak zaczął ją całować, a ona kompletnie odpłynęła. Wciąż pamięta to głupie
pytanie które zadała: ,,Czy my się znamy?” Na samo wspomnienie tej żenującej
chwili zaśmiała się cicho. Potem Jake chwycił jej dłoń, a w drugą wziął butelkę
wina z pod łóżka i poszli na dach, gdzie spędzili resztę wieczoru. No może
następne parę godzin.
-Prawie spadłeś z dachu – zaśmiała się cicho i spojrzała mu w oczy.
-Ty nie byłaś lepsza, chciałaś iść na drugą stronę i skoczyć z krawędzi
dachu do basenu.
-Upiłeś mnie tym winem, a przed tym już też sporo wypiłam –
zaprotestowała z uśmiechem.
-No może troszeczkę tego nie przemyślałem, ale miałem dobre zamiary i
plan, który się udał.
-Chciałeś się upić?
-Nie. Chciałem spędzić wieczór z tobą – powiedział czule i musnął je
usta. Wielkie rumieńce wylały się na policzki Chanel, więc spuściła głowę,
zasłaniając się włosami. Jake kontynuował.
-Rzuciłaś mną wtedy jak bumerangiem, a one zawsze wracają do swojego
właściciela – powiedział i podniósł jej podbródek, tak by musiała na niego
patrzeć. Na jej twarzy widniał delikatny, uroczy uśmiech, pomieszany z
nieśmiałością i zawstydzeniem, co wydało się Jake’owi najsłodszą rzeczą jaką
kiedykolwiek widział. Nie mógł się dłużej powstrzymać i wbił się w jej usta.
Minęła tylko chwila, gdy Chanel dotknęła plecami łóżka, a blondyn sterczał nad
nią, opierając się łokciami po obu stronach jej głowy, by nie przygnieść swoim
ciężarem jej małego ciała.
No i jest kolejny. Bardzo was proszę o komentarze, bo nie wiem, czy wciąż tak dobrze pisze, jak kiedyś słyszałam :) WIĘC KOMENTOWAĆ <3 <3
Genialny!*.*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nexta!<3
Jesteś genialna!;*
Świetny *_*
OdpowiedzUsuńRewelacja! :D
OdpowiedzUsuńAle mogłabyś bardziej opisywać "te" sceny, wiesz które :D
Pozdrawiam! :)
Jest swietnie kocham to / @Algi_Morskie
OdpowiedzUsuńCudowne *,*
OdpowiedzUsuńZajrzysz?
http://believe--and-never-say-never.blog.onet.pl/