26.12.2013

Rozdział 33



-To oficjalnie najlepszy dzień świata – oznajmiła Chanel z uśmiechem na twarzy. Wycieczka do Hollywood, to zdecydowanie najlepsze co mnie na razie spotkało. Zaśmiałam się cicho i weszłam do  łazienki. Poprawiając lekko rozmazany makijaż zauważyłam t-shirt Justin’a leżący na kaloryferze. Pokręciłam głową i wyrzucając wacik do śmietnika, odwróciłam się i chwyciłam ciuch. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na Chanel, grzebiącą w moim laptopie.
-Coś ci się nie pomyliło? – spytałam lekko złośliwym tonem, a na mojej twarzy widniał przenikliwy uśmiech.
-Oglądam zdjęcia – powiedziała nie odrywając wzroku od monitora. Widocznie nie zwróciła zbytnio uwagi na moje słowa. Podeszłam do niej powoli i gdy już miałam otworzyć usta, dziewczyna mnie wyprzedziła:
-Kto to? – na ekranie widniało moje zdjęcia i Molly.
-Moja przyjaciółka z Nowego Jorku.
-Tęsknisz? – spytała, a uśmiech z jej ust delikatnie zgasł.
-Oczywiście. Molly to jedna z najzajebistrzych, najukochańszych, najzabawniejszych i najsłodszych osób jakie znam.
Nastała chwila ciszy, która jakby zgęstniała powietrze w pokoju. Ta przerwa stawała się z lekka niekomfortowa, ale na szczęście Chanel ją przerwała.
-Ona wygląda troche jak …
-Victoria – dokończyłam za nią – To mnie z lekka przeraża. Patrz na następne zdjęcie.. Dziewczyna zrobiła to co jej kazałam i zaczęłyśmy porównywać Molly i Victorie. Moja przyjaciółka wyglądała naturalniej niż blondynka i sprawiała wrażenie miłej dziewczyny, a nie wrednej suki jaką to była French.
Rozmawiałyśmy chyba do dwudziestej pierwszej o naszych znajomych i porównywałyśmy ich do różnych osób. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Nie mając pojęcia kto to może być, wstałam i poszłam w stronę hałasu. Chwyciłam klamkę, jednocześnie otwierając drzwi.
-Arianna? Co tu robisz? – powiedziałam powoli, będąc kompletnie zdezorientowaną.
-Powiedziałyście dzisiaj, że jak będę chciała do was przyjść to mogę. Wspomniałyście też o wieczorze filmowym? – powiedziała słodko i niewinnie, po czym wyjęła zza pleców miskę popcornu. Uśmiechnęłam się ciepło i wpuściłam ją do środka. Cieszyłam się, że ją widzę z nami. Rozmawiałyśmy z nią w czasie wycieczki do Hollywood, gdzie mieliśmy zobaczyć ten wielki napis. Poprzedniego dnia, gdy zwiedzaliśmy plan filmowy niestety nie udało się nam  z nią pogadać. Dzisiaj dałyśmy radę, ponieważ James w końcu ją odstąpił na kilkanaście kroków. W tym czasie oczywiście pobiegł do Grace, ale nie koncentrujmy się na tym teraz. Ważne jest to, że pogadałyśmy sobie z Ari i uznałyśmy, że nie chcemy się kłócić i chętnie ją przyjmiemy, gdy będzie chciała. Czerwono-włosa przyznała, że jej nas brakowało, więc jeszcze bardziej się zżyłyśmy i poczułyśmy, że wracamy do dawnego stanu przyjaźni. Pogodzenie się z Arianną, było też częścią planu, by dziewczyna zobaczyła co się dzieję między James’em, a Grace.
-Więc co dziś obejrzymy? – powiedziała rozradowana Grande siadając obok Chanel.
-Może jakiś horror?
-Ale ja się boje horrorów – powiedziała przerażona Ari i zaczęła się niespokojnie bujać w przód i w tył.
-Dobrze, już jest okej – przytuliłam ją delikatnie – Komedia?
-O, uwielbiam komedie – nagle jej nastrój zmienił się diametralnie, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Chanel zaczęła się śmiać, a ja popatrzyłam na nią lekko zdziwiona.
-Brakowało mi jej – powiedziała próbując odzyskać oddech. Ariannie też się udzieliło i po chwili obydwie turlały się ze śmiechu.
-Dziewczyny ogarniajcie! – powiedziałam głośno –Bo nie włączę filmu – powiedziałam udając poważną. Jak na zawołanie, oby dwie usiadły prosto, nie śmiejąc się już wcale. –Dziękuje – zaśmiałam się i chwyciłam płytę na której miała być komedia. Nie wiedziałam czy mam to zrobić, bo w końcu podczas związku z James’em Ari strasznie się zmieniła. Nie mogłam przewidzieć co zrobi. Zawsze można było przewidywać najgorszą opcję, ale teraz tak bardzo nie chciałam wymyślać. Trzeba było jednak się zabezpieczyć na wypadek zachowania Arianny. Cóż nikt w sumie nie wie co może zrobić, jest tak bardzo nieprzewidywalna czasami.
-Chanel zamknij drzwi na klucz – powiedziałam stanowczo.
-Czemu? – spytały równocześnie, zdziwione.
-Puszczam film i nie chce żeby ktoś nam przeszkodził – powiedziałam naturalnym głosem, by niczego nie podejrzewały, lecz gdy Arianna spojrzała w drugą stronę, przekazałam dyskretny znak Chanel, by wiedziała, że puszczam TEN filmik.
-Okej gotowe? – spytałam, gdy brunetka już do nas dołączyła. Pokiwały twierdząco głowami, a ja kliknęłam przycisk start. Arianna patrzyła na ekran, a jej źrenice poszerzyły się.
-Kurde zła płyta – gdy chciałam to wyłączyć, czerwono włosa złapała moją dłoń bym tego nie robiła. Jej dotyk był zimny, a wręcz lodowaty. Spojrzałam na jej twarz, która obecnie była cała blada. W ciszy patrzyła na ekran, a my nie wiedząc co powiedzieć, też się nie odzywałyśmy. Gdy James przyssał się do Grace, Arianna zasłoniła usta rękoma, a po chwili usłyszałyśmy ciche szlochanie. Czerwonowłosa trzęsła się i starała się zasłonić oczy dłońmi.
-Jak… jak długo… o tym… wiecie? – spytała dziewczyna płacząc.
-Nie chciałyśmy ci mówić, bo byś nam nie uwierzyła – zaczęła Chanel – postanowiłyśmy ci to pokazać…
-Jak długo o tym wiecie? – Ari powtórzyła pytanie cieniutkim i słabym głosem, wciąż strasznie się trzęsąc.
-Kochanie… - mruknęłam cicho i ją mocno przytuliłam, a ona odwzajemniła uścisk i zaczęła mocniej płakać.
- Cichutko… Nie płacz… - szeptałam jej do ucha i gładziłam po włosach.
-Od kiedy? – powiedziała po paru minutach, gdy odzyskała już panowanie nad oddechem.
-Pamiętasz ten ,,wypadek” Grace – powiedziałam robiąc nawias w powietrzu. Dziewczyna twierdząco kiwnęła głową. – To nie był przypadek. To byłam ja – kontynuowałam cicho – Wściekłam się, bo właśnie wtedy usłyszałam i zobaczyłam to co ty teraz – wskazałam na ekran. Nie wiedziałam jak dziewczyna na to zareaguje. Na początku tępo patrzyła w dal, jakby układając wszystko w głowie, a po chwili szepnęła ,,dziękuje” i ponownie wtuliła się we mnie.
-Nie przejmuj się tym tak. On nie jest tego wszystkiego wart. To zwykły dupek – powiedziała Chanel, chcąc rozluźnić atmosferę.
-Wiem, ale naprawdę coś do niego czułam – jęknęła zrozpaczona Ari, a ja poczułam, że krople łez rozpływając się i moczą moją bluzkę.
-No to wykorzystamy to – powiedziałam przenikliwie. Oby dwie podniosły głowy i badały mnie spojrzeniem.
-Nie rozumiem – Chanel zmarszczyła brwi w zdezorientowaniu.
-W sumie nie mam jeszcze konkretnego planu, ale na pewno coś się znajdzie – westchnęłam szczerze. Poczułam, że dziewczyny opuszcza entuzjazm jak u żołnierzy spadają morale. – Ale coś wymyślimy. Razem. Wszystko będzie dobrze, a zemsta będzie słodka – stuknęłam Ari ramieniem. Po jej twarzy przebiegł cień uśmiechu.
-Mogę chusteczkę? – spytała pociągając nosem i zaczęła się rozglądać za małym, miękkim kawałkiem papieru. Nie znalazła jednak chusteczki. Podniosła za to czarny t-shirt, który nie wyglądał na własność żadnej z dziewczyn.
-Kurde! Zapomniałam odnieść to Justin’owi – mruknęłam w niezadowoleniu i delikatnie wyrwałam ciuch, z rąk Ari.  Wstałam i podeszłam do mojej torby, z której wyciągnęłam paczkę chusteczek.
-Trzymaj – rzuciłam nią na łóżko, gdzie siedziały dziewczyny – Zaraz wracam – dopowiedziałam i wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się i zauważyłam dwie postacie stojące przy pokoju mojego chłopaka. Jedną na sto procent był Justin, lecz druga miała rozpuszczone włosy, które zasłaniały jej twarz. Dziewczyna jeździła po plecach chłopaka, który próbował nerwowo otworzyć drzwi. Z daleka było widać niesmak na jego twarzy. Wkurzona, podeszłam szybkim krokiem do dwójki nastolatków i z całej siły pchnęłam brunetkę. Dziewczyna upadła i w końcu zobaczyłam jej twarz. Mogłam się tego spodziewać.
-Trzymaj się od mojego chłopaka z daleka – warknęłam ostro.
-Vann? Co tu …? – chciał spytać Justin, lecz przerwałam mu.
-T-shirt – wepchnęłam mu go w ręce i popatrzyłam na niego. W jego oczach istotnie było zdziwienie, ale i ulga. Jednak byłam zbyt wściekła, żeby brać jakiekolwiek wyjaśnienia. – Nie próbuj za mną iśc, wołać, czy cokolwiek innego. Nie jestem w nastroju. Jutro na spokojnie mi to wytłumaczysz – wysyczałam wściekła, po czym wzięłam kilka głębszych oddechów, by uspokoić głos – Teraz nie jestem w stanie normalnie myśleć – dodałam odrobinkę spokojniej, lecz wciąż byłam stanowcza. Nie oczekując żadnej odpowiedzi zwróciłam się do Grace, która wciąż leżała zdezorientowana na ziemi.
-On jest moimi – podkreśliłam to słowo – chłopakiem, więc nie próbuj go znowu dotknąć. Jeśli jeszcze raz zobaczę, że kładziesz na nim swoje oślizgłe łapska wydrapię ci oczy i połamię kości. Rozumiesz? – spytałam, również nie oczekując od niej odpowiedzi i odwróciłam się na pięcie i poszłam powrotem do swojego pokoju. Moje dłonie były zwinięte w pięści, a wszystkie mięśnie były napięte. Miałam ochotę coś rozwalić i zrobiłabym to, gdybym nie usłyszała troskliwego głosu dziewczyn:
-Wszystko dobrze? Co się stało?
-Grace się stała. Przysięgam, że jeśli jeszcze raz położy swoje ręce na Justin’nie to z miejsca połamie jej kości.
-Nie rób tego. Przez taką idiotkę nie opłaca się mieć spraw sądowych. Pewnie od razu pobiegłaby do rodziców, więc nie warto ryzykować – powiedziała pocieszająco Chanel z łagodnym wyrazem twarzy, na który uśmiech tak bardzo chciał się wkraść. Ari się nie pohamowała i zachichotała cicho, co ponownie odrobinę rozluźniło atmosferę.
-To zrobię to na w-f’ie i wtedy powiem, ze to tylko sportowa rywalizacja – powiedziałam oschle.
-Miesiąc kozy – stwierdziła Chanel i podniosła brwi, oczekując mojej odpowiedzi.
-Brzmi uroczo i nie groźnie. W kozie często poznaje się nowych fajnych ludzi – powiedziałam już o wiele spokojnie, a usta wykrzywił się w bladym uśmiechu.
-Na pewno się tam zobaczymy – dodała Ari, a my spojrzałyśmy na nią zdziwione.
-Ty? – zaśmiała się Chanel, lecz Grande pozostała poważna.
-Grace zapłaci mi w podobny sposób – powiedziała stanowczo, ale jednak trudno było brać jej słowa na poważnie, ze względu na jej delikatne rysy twarzy, cieniutki głosik i słodkie ruchy.
-Muszę to zobaczyć – zaśmiałam się cicho, a Ari od razu mi odpowiedziała:
-Kupię ci miejsce w pierwszym rzędzie.
Wszystkie zaśmiałyśmy się cicho. Nagle rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Niechętnie wstała i poszłam w kierunku hałasu. Chwyciłam klamkę i powiedziałam:
-Powiedziałam ci coś Justin – po całkowitym otwarciu drzwi, zetknęłam się z Jake’iem.
-Mam raczej na imię Jake, ale niektórzy się mylą – powiedział żartobliwie, lecz na mojej twarzy nie pojawił się nawet cień podobnej reakcji.
-Czego chcesz? – warknęłam.
-Milutka jak zawsze – mruknął cicho blondyn. Zignorowałam jego słowa i przestąpiłam na drugą nogę, równocześnie zakładając ręce na piersi.- Mam sprawę. Czemu Justin rozwala wszystko w pokoju i jest wściekły na każdego kto się zbliży? Nie dał się nawet opatrzyć, gdy rozwalił sobie rękę szkłem… - mówił szybko, lecz wychwyciłam ostanie słowa. Bez zastanowienie, wyminęłam go, a raczej przepchnęłam i pobiegłam do pokoju Justin’a. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po pokoju. Rzeczywiście był bałagan, ale nie wyglądało jakby ktoś wszystko rozwalał w furii. Weszłam niepewnie do środka, po czym usłyszałam trzask, a drzwi za mną zamknęły się.
-Jake co ty wyprawiasz – waliłam w drzwi otwartą dłonią i szarpałam za klamkę, żeby otworzył, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Chłopak zamknął pokój na klucz, więc nie można było się teraz z niego wydostać. Nagle do jej uszu dobiegł cichy dźwięk. Ktoś śpiewał w łazience, więc Vannessa bez chwili namysłu, otworzyła drzwi i weszła do środka. Justin siedział na dużym czerwono brązowym kocu, na środku łazienki i śpiewał dobrze jej znaną melodię.
-Piosenką mnie nie przekonasz – powiedziałam stanowczo i założyłam ręce na piersi. Będę silna, powtarzałam w myślach. Chłopak zignorował moje słowa i wciąż śpiewał. Nie mogąc nic zrobić powoli wymiękłam. Poddałam się już w ogóle, gdy podszedł do mnie i muskał mi szyję opuszkami palców. Gdy melodia chyliła się ku końcowi odgarnął delikatnie moje włosy i po zaśpiewaniu ostatnich słów, złożył mokry pocałunek na mojej szyi.
-Nie Justin – chciał zabrzmieć stanowczo, lecz wyszedł z tego jęk pożądania.
-Dobrze- obrócił mnie tak, ze staliśmy teraz twarzą w twarz. Szybko i stanowczo, lecz zarazem z czułością wbił się w moje usta, jednocześnie oplatając mnie swoimi ramionami. Po chwili poczułam, że mnie podnosi, wiec odruchowo oplotłam ręce wokół jego szyi. Gdy oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnął oddech, powiedziałam niekontrolowanie:
-Jak ja kocham się całować – i ponownie wbiłam się w jego słodkie wargi. Nie wiem, czemu Justin tak na mnie działał, ale nie mogłam się kontrolować podczas jego obecności. Nie mówię, że to złe, wręcz przeciwnie. Kochałam go, kochałam czuć jego usta na swoich, kochałam gdy mnie dotykał, kochałam gdy do mnie mówił, kochałam gdy po prostu był przy mnie. Nie zamieniłabym tego na żadne inne uczucie. 







Hej wszystkim! Wszystkiego jeszcze raz najlepszego na święta. Mam nadzieję, ze spędziliście je z rodziną ;) Dużo prezentów na pewno też się pojawiło. Ja dostałam książkę ,,DARY ANIOŁA: MIASTO POPIOŁÓW" przeczytałam ją w dwa dni, więc łatwo mi było dodać coś do tego rozdziału :) Mam nadzieję, że się wam spodobał i napiszecie mi komentarze.  Teraz mogę wam tylko życzyć imprezowego sylwestra :)

4 komentarze:

  1. Super rozdział i tez wesołych świąt :)))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! *.*
    Nie mogę się doczekać nexta! <33
    Również Wesołych Świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka świetna, również czytałam i poluję na następną część, "Miasto Szkła" w empiku :D
    Rozdział świetny <3
    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam już wszystkie prócz ostatniej miasto zaginionych dusz :D Przeczytaj wszystkie są niesamowite! I moge zapowiedzieć, że druga część opowiadania będzie złączona z darami anioła :)

      Usuń