24.04.2013

Rozdział 6



-Vannesso! – krzyknęła nauczycielka.
-Słucham-  poderwałam się zdezorientowana.
-Powtórz moje pytanie – kazała z surową miną. Rozejrzałam się po klasie, po czym spuściłam wzrok wciąż milcząc. Chwila minęła zanim pani od fizyki kazała mi się przesiąść do przodu. Siedziałam teraz w pierwszej ławce pod ścianą. Nadal nie uważałam zbytnio, lecz próbowałam zachowywać pozory osoby bardzo skupionej. Nie mogłam się skupić. Bolała mnie rana … Nie ta od ptaka, blizna po ostatnim spotkaniu z ojcem. Wspomnienia sprawiły mi ból psychiczny, gorszy od fizycznego. Tutaj nie było leku przeciwbólowego. Nawet nie wiem kiedy po policzku spłynęła mi łza. Szybko wytarłam ją i przejechałam palcami pod oczami, by sprawdzić czy makijaż nie rozmazał się.
Wybawieniem i zarazem zabraniem z wspomnień był dzwonek na przerwę. Wyszłam z klasy szybko, jak większość uczniów. Prawie biegiem skierowałam się do szafki. Przejrzałam się w lusterku, po czym schowałam je z powrotem do szafki.
-Hej piękna – usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i z lekkim uśmiechem przywitałam się z Justinem. Chłopak chwile na mnie patrzył jak przepakowywałam książki, po czym spytał:
-Co jest?
-Nic – odpowiedziałam, bezinteresownie i szybko, by nie dać nic po sobie poznać. Justin uśmiechnął się i ponownie spytał:
-A wiesz co jest jutro? – na jego twarzy pojawił się jeszcze większy  uśmiech. Ja zmarszczyłam brwi i odpowiedziałam pytaniem:
-Kartkówka z angielskiego?!
-Co? Nie. Jutro jest impreza u mnie. Zapomniałaś? Cała szkoła o tym mówi – powiedział już mniej wesoło.
-Nie zauważyłam – powiedziałam oschle, po czym zamknęłam szafke i oparłam się o jej drzwiczki patrząc na Justina. Brunet nie wiedząc co powiedzieć, podrapał się w kark. Westchnęłam i rozejrzałam się po korytarzu szukając ratunku. Nagle podszedł do nas Jake i Glien. Uśmiechnęłam się blado i obróciłam w ich strone.
-Justin nie uwierzysz kto przyjdzie na imprezę!
-Dawaj – powiedział śmiejąc się.
-Grace – wtrącił Glien nie mogąc już znieść ciszy wywołanej przez Jake’a. Justin otworzył szeroko oczy, a ja stałam tam jak jakaś idiotka.
-Starzy jej pozwolą? Przecież…
-Skończył się jej szlaban. Zaprosiłem ją i powiedziała że chętnie.
-A nie ty Glien miałeś ją zaprosić? – spytał Justin, a blondyn uśmiechnął się łobuzersko.
-Ja mam kogoś innego na oku – powiedział i objął mnie ramieniem. Podniosłam lekko brwi i uśmiechnęłam się delikatnie. Justin szybko zrzucił jego rękę, z mojego ramienia i powiedział pod denerwowany:
-Sorry stary, ale ta laska jest już zajęta.
-Ta, chyba nie przez ciebie – powiedział drwiąco, a brunet wyprostował się triumfująco – Przecież ty idziesz z Victorią – moje usta lekko się uchyliły ze zdziwienia. No cóż to znaczy że Bieberek idzie na dwa fronty. Nie ze mną takie zabawy.
-Niby od kiedy? – zadrwił brązowooki .
-Rozgłasza to po całej szkole.
-Kłamliwa suka – szepnął Justin i po cichym ,,przepraszam” poszedł korytarzem szukać French.
-Więc? Tak czy nie? – powiedział Glien ponownie obejmując mnie ramieniem.
-Ale co? – powiedziałam zdezorientowana.
-Pójdziesz na ta imprezę ze mną?
-Hm… Wiesz Justin mnie już wcześniej zaprosił…
-Ale jako parę na imprezę, cz tak po prostu? – powiedział podnosząc zabawnie brwiami. Uśmiechnęłam się zadziornie i zbliżyłam do chłopak.
-28 Harbor Point Drive. Bądź po mnie o 19 – przygryzłam warge i odeszłam w strone klasy.
****
Reszta dnia minęła mi prawie identycznie jak pierwsza lekcja. Przez moją nie uwage dostałam uwage, ale nie przejęłam się nią zbytnio. Porozmawiałam troche z Channel, bo Ari była chora. Poprosiłam ją, by również przyszła na impreze Justina. Dziewczyna nie była przekonana, jednak po długiej rozmowie dała się namówić. Miałam więc jedną normalną osobę do rozmowy.
 Justin nie odezwał się do mnie do końca lekcji. Ciągle coś pisał na telefonie i patrzył na Victorie. Mając wszystkiego dość nie zwracałam na to uwagi. Po lekcjach od razu pojechałam autobusem do domu. Gdy znalazłam się wewnątrz willi, pobiegłam do salonu i zaczęłam krzyczeć w poduszke. Po chwili gdy już się uspokoiłam spojrzałam na mój nadgarstek. Łzy poleciały mi same. Tym razem ich nie wytarłam i pozwoliłam im rozmazać mój makijaż.
-Dość – krzyknęłam i poszłam do łazienki. Zmyłam cały makijaż i spojrzałam w lustro. Przejechałam dłońmi po policzkach.
,,Co się dzieje” pomyślałam. Zdjęłam ciuchy i w samej bieliźnie rzuciłam się na łóżko. Nie wiem kiedy, ale zasnęłam przytulając kołdrę.
,,-Tato! Tato! Czekaj na mnie – powiedziałam uśmiechnięta. Rozejrzałam się i dobiegłam do ojca spacerującego wzdłuż jeziora z błękitną taflą wody. Złapałam go za ręke i razem szliśmy dalej. Uśmiechałam się lecz nic nie mówiłam. Mój tata był ubrany jakoś dziwnie. Miał na sobie pomarańczowy kombinezon, a na nim wyszyty jakiś numer. Nagle usłyszałam brzęk łańcuchów. Spojrzałam w dół i ujrzałam kawałki metalu łączące moją ręke i taty. Zdziwiłam się troche, lecz szłam dalej. Stanęliśmy przy jakiejś ławce, a z daleka nadchodził Justin. Tata spojrzał na mnie surowo, a ja popatrzyłam na bruneta przerażona. Mark (mój ojciec) pchnął mocno nadbiegającego chłopaka, a ten zniknął. Tata skierował się teraz w moją strone.
-Dziwka. Biegł do ciebie! – krzyczał. Ja nie mogłam otworzyć ust, jakby ktoś mi je zamknął. Nagle poczułam silny uścisk na jednej ręce, po czym druga została brutalnie pociągnięta. Łańcuch na nadgarstku rozciął mi skóre. Wciąż nie mogłam otworzyć ust. Nieme krzyki i płacz. Tylko tyle mogłam teraz zrobić. Rozglądałam się bezradnie. Wszystko znikało lub nabierała ciemnych wręcz czarnych barw. Zostawałam tylko ja i on… Mój ojciec z mordem w oczach… To, że byłam jego córką nie miało teraz najmniejszego znaczenia. Poczułam kolejne mocne szarpnięcie, a kawałki łańcucha znalazły się pod moimi stopami, poruszając się w każdą możliwą stronę. Wydawały przy tym niemiły głośny i przerażający dźwięk, który uwolnił moje usta. Zaczęłam krzyczeć. Ojciec zakrył mi usta reką, po czym drugą złapał mnie za szyje i podniósł do góry. Zdawało mi się, że jest teraz olbrzymem albo ja jestem taka mała. Płakałam, krzyczałam, aż nagle Mark rzucił mną…”
Krzyczałam, cała spocona i przerażona. Z nierównym oddechem, sięgnęłam telefon. Sprawdziłam godzinę po czym zadzwoniłam do mamy.
-Błagam Cię wracaj już – powiedziałam głośno, gdy tylko usłyszałam jej głos.
-Wchodzę już do domu – po tych słowach rozłączyłam się i zawinięta w kołdrę pobiegłam na dół. Rzeczywiście moja mama właśnie przekraczała próg domu. Rzuciłam się jej na szyję i mocno przytuliłam.
-Spokojnie, nie było mnie tylko kilka godzin. Dlaczego słyszałam krzyki? – spytała, gdy dałam jej odetchnąć – i dlaczego jesteś w samej bieliźnie? – spytała podniesionym głosem – Vannneso, czy jakiś chłopak jest teraz na górze? – powiedziała surowo, po czym już chciała iść na góre, gdy zatrzymałam ją.
-Miałam zły sen. Obudziłam się krzycząc, a jestem w samej bieliźnie, bo nie chciało mi się szukać piżamy, gdy po szkole przyszłam do domu.
-Czyżby? – powiedziała, kierując podejrzany wzrok na mnie.
-Tak. Jeśli chcesz idź sprawdzić mój pokój i inne. Nikogo nie znajdziesz.
-Dobrze. A więc o czym był ten sen?
Opowiedziałam mamie wszystko, przy gorącej czekoladzie. Elizabeth uspokoiła mnie. Poinformowała mnie również, że jutro wyjeżdża i wróci dopiero w sobote wieczorem. Udałam troche smutną, lecz nie przesadzałam i kazałam jej jechać. Oznaczało to, że mogłam na imprezie się upić i nie mieć żadnych konsekwencji.
****
Obudził mnie pierwszy promyk słońca. Wstałam szybko i podeszłam do okna. Wschód słońca to zdecydowanie jedno z najpiękniejszych zjawisk. Uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy tonąc w promieniach. Po chwili przygryzłam warge i podniosłam powieki. Westchnęłam cicho, po czym skierowałam się do garderoby. Wzięłam koszulke ,,Jack’a Daniels’a” i krótkie cieniowane czarne szorty i weszłam do łazienki. Krótki prysznic, prostowanie i suszenie włosów, makijaż i mogłam wychodzić. Chciałam się jeszcze spryskać perfumami, lecz te wypadły mi z ręki. Dobrze, że była końcówka i nie straciłam płynu zbyt dużo, jednak kawałek flakonika rozciął mi palec.
-Ja to mam szczęście – mruknęłam z lekkim uśmiechem i szybko założyłam plaster. Gdy już to zrobiłam pozbierałam resztki szła i wrzuciłam je do śmietnika. Ostatni raz spojrzałam w lustro po czym zabrałam torbe z pod łóżka i wyszłam z pokoju.
Weszłam do kuchni i zobaczyłam karteczkę na opakowaniu musli.
,,Miłego dnia kochanie. Zjedź musli jako śniadanie. Pod opakowaniem masz 20$ na drugie śniadanie. Obiad masz w lodówce wystarczy odgrzać. Miłej szkoły.                                 Kocham Mama”
Uśmiechnęłam się czytając to. Zabrałam musli i kase spod nich. Pieniądze schowałam do portfela, a śniadanie wzięłam w ręke. Z przyzwyczajenia wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na zegarek. Cholera. Za 20 minut zaczynają się lekcje. Pobiegłam w kierunku drzwi. Po drodze chwyciłam klucze leżące na komodzie. Zamknęłam drzwi i pobiegłam w kierunku przystanku. Gdy już dobiegałam autobus odjechał, zostawiając mnie samą. 
-No nie wierze - złapałam się za głowe i przykucnęłam.

-No nie wierze - złapałam się za głowe i przykucnęłam. Po chwili wstałam i sprawdziłam rozkład. Zabluźniłam tym razem w myślach. Następny autobus był o 8:09, czyli już w trakcie lekcji. Nie mam szans na bycie punktualnie. Zaczęłam powoli iść wzdłuż drogi. Nagle podjechał jakiś samóch. Wyglądał bardzo znajomo. Po chwili szyba uchyliła się, a moim oczom ukazał się brunet, w niezapiętej koszuli, biżuterią na szyi i złotymi okularami na nosie. Któż inny mógłby to być jak nie Justin.
-Podwieźć panią gdzieś?
-Tylko nie ,,panią” , nie postarzaj mnie tak –zaśmiałam się z wyrzutem.
-Dobrze już. Panienko wsiadaj, bo się znowu spóźnimy.
-No dobra- uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi auta-Jedziemy czy będziesz się tylko gapił? Co prawda mam mało na sobie, ale bez przesady – westchnęłam i z uśmiechnięta, zapięłam pas. Justin momentalnie ruszył. Rozpędzał się, koncentrując na jeździe.
-A tak w ogóle to czemu ty nie masz prawka? – spytał tak nagle.
-Bo nie. Samochody mnie nie kręcą. Znaczy nie tak bardzo. Lubie w nich to, że niektóre są szybkie, ale po za tym to nie widze w nich czegoś wyjątkowego.
-To jakie panna – zaakcentował- Vanessa pojazdy lubi?
-Motory – powiedziałam bezinteresownie patrząc przez okno.
-Serio? Dziewczyna lubiąca motory? Niemożliwe. Dziewczyny nie lubią szybkości ani niebezpieczeństwa… - nie dałam mu skończyć.
-Widać zbyt dużo o nas nie wiesz – spojrzałam na niego triumfalnie.
-To mi coś opowiedz – uśmiechnął się łobuzersko.
-Z przyjemnością, lecz innym razem. A teraz jedź szybciej, bo nie zdążymy.
-Jestem na granicy dozwolonej prędkości, jak przyspieszę i mnie złapią to mam mandat. A kolejny świstek oznacza odwołanie imprezy.
-Nie gadaj tylko jedź – powiedziałam stanowczo, po czym uśmiechnęłam się zachęcająco. Po chwili Justin przyspieszył. Czułam się tak dobrze. Ta prędkość działała na mnie pobudzająco tak samo jak na bruneta. Widząc go cieszącego się taką jazdą, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Kurwa – powiedział, gdy usłyszeliśmy dźwięk syreny policyjnej. Westchnęłam wkurzona, ale i zmartwiona. Gdy zjechaliśmy na poboczne, z radiowozu przed nami wysiadł młody, wysportowany i dość przystojny policjant. Justin już chciał otworzyć szybe, lecz szybko złapałam go za ręke i szepnęłam:
-Ja się tym zajmę – po czym uśmiechnęłam się i wyszłam z auta. Wolnym krokiem podeszłam do mężczyzny. Popatrzyłam na niego po czym opuściłam wzrok ze skruchą.
-Słucham, czyli ty masz tłumaczyć tą szybką jazdę? – powiedział policjant, na co ja podniosłam głowe.
-Tak. To moja wina. Bałam się, że spóźnimy się do szkoły, a to mój czwarty dzień dopiero. Ja naprawdę przepraszam, ale naciskałam go bo się bałam, że nie zdążymy. Drugiego dnia już się spóźniłam i o mało co mnie nie wyrzucili. Tak się bałam, że kazałam koledze jechać szybciej. To całkowicie moja wina, sierżancie – spojrzałam na jego plakietkę- Johnson.
-Hm… - zamyślił się policjant, a ja nerwowo, lecz seksownie przygryzłam warge. Chyba mi się udało, bo mężczyzna zwrócił na mnie uwagę i przejechał po mnie wzrokiem od góry do dołu. Zbliżyłam się do niego, odgarniając pojedynczy kosmyk włosów za ucho.
-Może pan mnie przymknąć, ale dopiero po szkole- szepnęłam do niego i złączyłam ręce jakby miał mnie zaraz skuć. Mężczyzna się uśmiechnął, a ja przełożyłam jedną dłoń na jego mundur, przejeżdżając palcami, po materiale – To jak? Puści nas pan? Obiecuje poprawę – ponownie przygryzłam warge, a on jakby cicho jęknął. Dziwne. Nie wiedziałam, że potrafię tak ,,zniewolić faceta”. Uśmiechnęłam się w myślach i spojrzałam w oczy policjanta –Proszę – zbliżyłam się maksymalnie do niego, a on się uśmiechnął i powiedział:
-Dobrze, ale żeby mi to było ostatni raz – w ogóle niedyskretnie spojrzał mi w biust, a ja chcąc już odejść i uniknąć dalszego rozwinięcia sytuacji na którą ewidentnie policjant miał ochotę, uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
-Dziękuje – po czym, obróciłam się na piętach i wróciłam do auta. Otworzyłam drzwi i zapinając pas rzuciłam – Jedź.
-Jesteś niesamowita.
-Ma się ten talent aktorski – zaśmiałam się i spojrzałam na chłopaka.
-Mnie tez mogłabyś tak zwodzić i to godzinami. – zaśmiał się – Ten policjant o mało co się na ciebie nie rzucił. Jak jeszcze raz policja mnie złapie na przekraczaniu prędkości, dzwonie do ciebie, shawty- powiedział z uśmiechem, a ja zaśmiałam się tylko i oparłam się wygodnie.
Po 10 minutach byliśmy już w szkole i cudem zdążyliśmy przed zamknięciem drzwi.
  _______________________________________________________________________________

No i mamy 6 :) przepraszam za ten jeden dzień spóźnienia. Mam nadzieje, że się podoba. Piszcie komentarze i Bieberowego dnia :*

 

4 komentarze:

  1. Ta akcja z policjantem była boska :))) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebistyy *.* Dlaczego nie zostalam poinformowana ze jest nn? :c tak dlugo czekalam ze az sama sprawdzilam czy jest nn i co?! jest! . no ale to dobrze xd Ale ona sb poradzila xD Blagam dodaj szybko nn ; ** Jestem ciekawa co sie wydarzy na imprezie :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno jesteś boska ! Dawaj mi tu szybko nn ! : ** Czekam

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę super rozdział i wgl :D czekam na NN

    http://thelovestoryforyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń