30.05.2013

Rozdział 9



-Nie drzyj sie tak-warknęłam i zaczęłam masować sobie skronie.
-No dobrze już...
-A jak tam u ciebie?
-Ymm... -zaczęła sie jąkać.
-No dawaj - klepnęłam ją w ramie.
Dziewczyna opowiedziała mi o chłopaku, z którym normalnie w szkole nie rozmawiała, a teraz... Nie wie, czy on coś pamięta, więc na razie nie będzie naciskać i poczeka do poniedziałku. Mówiła że trochę bardzo sie wstawiła, ale w przeciwieństwie do mnie wszystko pamięta. Nie moja wina, że mam słabą głowę.
Zrobiłyśmy sobie po jeszcze jednej aspirynie i poszłyśmy na góre do mojego pokoju. Przebrałyśmy sie w kostiumy i wzięłyśmy mojego białego laptopa, po czym wyszłyśmy na dwór.
Rozłożyłyśmy leżaki i położyłyśmy się. Po chwili włączyłam laptopa i zaczęłyśmy oglądać film. Jakaś głupia komedia romantyczna umilała nam czas aż do chwili gdy przy przystani pojawiła sie motorówka. Na kładkę wyszli brunet i blondyn, po czym przycumowali łódź. Podniosłyśmy sie trochę i popatrzyłyśmy sie po sobie. Chwile później podeszli do nas, a Justin zaczął:
-Cześć skarbie. Nie mogłem cie znaleźć rano- puścił mi oczko i przybliżył sie by mnie pocałować, lecz ja szybko sie odsunęłam. Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony i ukląkł przy moim leżaku.
-Co jest? - spytał troskliwie i wyciągnął rękę żeby mnie objąć, lecz znów odsunęłam się. Channel nagle poderwała sie i pociągnęła Jake'a w kierunku domu, rzucając ciche:
-Nie będziemy wam przeszkadzać.
 

**3osobowa**
Gdy tylko zniknęli Justin usiadł koło dziewczyny na leżaku i ujął jej twarz w dłonie tak że jej próby wyrwania sie skończyły sie niepowodzeniem. Patrzyła na niego zdziwiona śmiałością jego ruchów. Justin spróbował zbliżyć sie by ją pocałować lecz ta odsunęła sie na tyle ile dłonie chłopaka jej pozwoliły.
-Nic nie pamiętasz - stwierdził smutno i puścił ją.
-Niestety, nie - powiedziała prawie bez emocji. Justin oblizał wargi i podrapał sie po karku. Miedzy nimi trwała cisza dopóki brunet zaczął coś mruczeć pod nosem.
-Powtórz głośniej.
-Pewnie chcesz wiedzieć co sie wydarzyło... -przerwała mu:
-Nie. Nie jestem pewna czy chce wiedzieć. Jeśli wypełnisz mi luki w pamięci to nie wiem czy ...
-Nie wiesz czy co? - powiedział lekko podniesionym głosem, lecz wciąż smutnym.
-Czy wciąż będziemy... Czy to co jest miedzy nami... Czy to zniknie...
- A chcesz tego ?- powiedział bez emocji.
- Ja ... Ja nie wiem- odpowiedziała niepewnie. Justin złożył dłonie i przyłożył je do ust. Chwile jeszcze tak siedzieli, po czym Justin wstał i zawołał:
-Jake idziemy!
Blondyn po chwili pojawił sie w drzwiach, a następnie podbiegł do dwójki przy leżakach.
-Ale nie zostajemy?
- Nie- warknął Juss i poszli do motorówki. Pojedyncza łza spłynęła po policzku Vannessy. Chciała coś powiedzieć lecz nagle odebrało jej mowę. Channel pojawiła sie znikąd i objęła szatynkę.
-Co jest?
- Chyba to zjebałam.
-Ale wiesz co sie wydarzyło wczoraj?
-Nie. Nie chciałam wiedzieć i ... Chyba przez niepewność to skończyłam…
-Vann- mruknęła Channel i pogładziła ją po ramieniu.
-Nie trzeba - delikatnie zrzuciła jej rękę i wstała patrząc na odpływającą motorówkę.
Vann poszła w kierunku basenu i gdy była na krawędzi obróciła sie i spojrzała na wstająca Channel. Uśmiechnęła sie i tyłem rzuciła sie do basenu.
Po chwili wypłynęła na powierzchnie, a jej przyjaciółka zaczęła krzyczeć:
-Co ty sobie wyobrażasz?! Mogło ci sie coś stać!
-Spokojnie. Przecież umiem pływać, nic mi sie nie stanie. Pomóż mi wyjść- obydwie wyciągnęły ręce i gdy tylko złączyły je w uścisku, Vannessa pociągnęła Channel tak, że ta wpadła do wody.
-Oszalałaś! - znów zaczęła krzyczeć i chlapiąc szatynkę. Ta odpowiedziała tym samym.
Gdy już nie miały sił wyszły z wody i otuliły sie ręcznikami.
- To co z nim zrobisz ? -spytała w końcu Channel.
-Ale z kim? – spytała Vann, udając, że nie rozumie o co chodzi.
-Wiesz z kim.
-Nie wiem okej ? – powiedziała w końcu szatynka i przeczesała dłonią mokre włosy.
-Będzie dobrze. Jak kocha to wróci – zaśmiała się Channel, żaby rozluźnić atmosferę. Udało jej się, bo Vannessa wybuchnęła głośnym śmiechem.

****
W sobote po południu Channel wróciła do domu, a Vann cały weekend nic nie robiła, prócz oglądania filmów i słuchania muzyki. Jej mama była w pracy cały czas, więc dziewczyna nie miała towarzystwa do rozmów. Nudziła się ciągle, a Justin nie dał znaku życia.
,,Chyba naprawdę sobie odpuścił” –myślała Vann.
W poniedziałek rano zadzwonił budzik. Szatynka nie chętnie zwlekła się z łóżka i poszła do łazienki. Przemyła twarz i uczesała włosy w koczek, lekko upięty. Po bokach zwisały pojedyncze kosmyki.  
-Tak, wyglądam okropnie- powiedziała do siebie i zaczęła się malować. Podkład, puder, mascara i eyeliner to podstawa w takie poranki jak ten. Gdy musnęła na koniec rzęsy, spojrzała w lustro i uśmiechnęła się. Nie było tak źle jak na początku, lecz wciąż było widać zmęczenie na jej twarzy. Wywracając lekko oczami wyszła z łazienki i przeszła do pomieszczenia obok. Wyciągnęła długą, czarną, zwiewną spódnice do tego ciemno-szary top. Szybko ubrała się i założyła jakieś wisiorki na szyje. Zgarnęła torbę z podłogi i wyszła z pokoju. W domu jak zwykle rano nikogo nie było. Elizabeth już była w pracy, a Vann musiała sobie radzić sama. Nie czując głodu dziewczyna nic nie zjadła, jedynie wzięła butelkę wody do torby. Założyła czarne sandałki na 8cm szpilce i wyszła z domu. Zamknęła wszystko i skierowała się na przystanek. Gdy była na miejscu, sprawdziła godzinę. Autobus miał być za minutę więc akurat zdążyła.
Wysiadając, prawie się zabiła, lecz na szczęście jakiś chłopak stojący za nią złapał ją i nie upadła.
-Dziękuje – uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła w kierunku szkoły, znajdującej się po drugiej stronie. Za plecami usłyszała jedynie ,,Uważaj na siebie”, wypowiedziane przez bruneta, który przed chwilą uratował ją przed upadkiem. Nie odwracając się, ani razu przeszła przez ulice i ruszyła w kierunku budynku. Miała dziwne wrażenie, ze ktoś ją obserwuje. I miała racje. Gdy tylko wyciągnęła ręke w kierunku klamki od drzwi, ktoś zagrodził jej droge. Stanęła przed nią dość wysoka dziewczyna. Jej lekko kręcone włosy opadały na ramiona, a zielone oczy wpatrzone były w sylwetkę Vann.
-Ym… Przepraszam – mruknęła szatynka i próbowała przepchnąć delikatnie dziewczynę.
-Masz za co – warknęła – Trzymaj się z dala od naszej paczki. Szczególnie od Bieber’a i Ashley. Nie wbijesz się do nas.
-Nawet  nie mam zamiaru – przerwała jej brązowooka.
-Tak?! – powiedziała z ironią- Jakoś w piątek na imprezie to do ciebie jeszcze nie docierało. Nie zadzieraj ze mną, ani z Victorią, bo może ci się stać krzywda dziewczynko.
-Aa… Czyli ty jesteś Grace? – powiedziała Vann, robiąc zgadujący wyraz twarzy.
-Miło, że już o mnie słyszałaś. Dzięki temu, wiem że weźmiesz sobie moje słowa do serca i się zastosujesz. Wara od Bieber’a, jasne? – ponownie warknęła, podnosząc głos.
-Nie wchodź mi w drogę to ja nie będę wchodzić w twoją – powiedziała spokojnie szatynka i uśmiechnęła się sztucznie – A teraz przepraszam, spieszę się – przepchnęła Grace i weszła do szkoły. Kilka nieznanych jej osób, przywitało się z nią, całusem w policzek, a ona nic nie mówiąc i udając że kojarzy osobe, robiła ten sam gest.
,,Dziwne. Może poznałam ich u Bieber’a”- myślała, idąc do szafki. Biorąc książke od biologi, usłyszała dzwonek. Szybko zamknęła szafke i skierowała się do klasy. Grupka osób składająca się między innymi z Justina, Glien’a i Jake’a jak zwykle stała pod klasą czekając na ,,królewne”. Vannessa spuściła wzrok i weszła do klasy. Nie zwróciła uwagi na szepty z użyciem jej imienia. Szybko zajęła miejsce i czekała na rozpoczęcie lekcji.
Jake w ogóle się do niej nie odzywał. Pod koniec podał jej kartke z napisem: ,,Pogadaj z nim”. Dziewczyna zgniotła ja po przeczytaniu i szepnęła:
-Nie. On to skończył, jak chce pogadać to niech przyjdzie.
-Daj spokój i pogadaj.
-Nie – cicho warknęła, lecz nie wystarczająco, bo Justin odwrócił się w ich strone. Spiorunował Jake’a wzrokiem i wrócił do lekcji. Nawet nie spojrzał na Vann, która z tego powodu poczuła się troche dziwnie i szepnęła znów:
-Widzisz? Nie chce gadać.
-Chce, ale trudno mu to przyznać.
-Ta. Właśnie widziałam – prychnęła, a nauczycielka zwróciła na nich uwage.
-Ray, Hill wyjdźcie – powiedziała stanowczo.
-Ale my… - zaczął Jake próbując jakoś się wybronić.
-Za drzwi.
-Brawo – szepnęła poirytowana Vann i zabierając książkę z ławki, wyszła z sali. Gdy znaleźli się na korytarzu, Jake podszedł do niej i powiedział:
-Pogadaj z nim.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo nie.
-Nie ma takiej odpowiedzi.
-U mnie taka jest. Nie i koniec.
-Wysiliłabyś się chociaż na jeden prawdziwy powód, a nie tylko ,,nie, bo nie” – burknął patrząc jej w oczy. Dziewczyna wywróciła oczami i szepnęła:
-Bo on mnie nie chce.
-Co? – spytał chłopak, bo nie dosłyszał.
-Słyszałeś – powiedziała stanowczo.
-No właśnie nie. Powtórz.
-Bo on mnie nie chce – powiedziała głośniej i spojrzała w oczy Jake’owi. Chłopak oblizał wargi i przeczesał dłonią włosy, identycznie jak to w zwyczaju ma Justin. Dziewczyna zaśmiała się w myślach.
Nastała niezręczna cisza. Blondyn starał się dobrać właściwe słowa i powiedzieć je tak, by Vann zrozumiała.
-Nie prawda – to jedyne na co było go stać.
-Ale co ,,nie prawda” ? – spytała dziewczyna nie rozumiejąc jego słów.
-Jakby to powiedzieć… On cię chce, nawet bardzo – szepnął.
-No nie wydaje mi się – powiedziała z ironią i przerzuciła ciężar ciała na prawą noge. Załozyła ręce na piersi i czekała na odpowiedź Jake’a.
-Gdyby cię nie chciał. Na sto procent by się z tobą nie przespał – i to zbiło dziewczynę z nóg. Jej źrenice powiększyły się, a usta lekko uchyliły. Teraz wiedziała, że jej przypuszczenia dotyczące nocy po imprezie były prawdziwe. Na jej nieszczęście ktoś to usłyszał. W tej samej chwili gdy Jake to powiedział z klasy biologicznej wyszła Victoria i Justin. Obydwoje to usłyszeli. Brunet przeczesał włosy dłonią i przygryzł wargę, spuszczając wzrok, a Price stała jak wryta.
-Co? – warknęła tym swoim cienkim głosikiem i szeroko otworzyła oczy. Vannessa zacisnęła powieki i zakrywając usta ręką pobiegła do łazienki. Jake chciał ruszyć za nią, lecz blondynka przycisnęła go do szafki.
-Z kim ta dziwka się przespała? – warknęła. Jake spojrzał na Justin’a,a ten na niego z przerażeniem w oczach. Gdyby Price się dowiedziała o szatynie i Vann, nie dałaby dziewczynie żyć. Jake dobrze to wiedział, więc postanowił zmylić Victorię.
-No wiesz. Mówiliśmy o psie – blondyna spojrzała na niego zdziwiona-  Bo mówiłem Vann, że jeśliby jej nie lubił to by z nią nie spał na jednym łóżku...
-Gadaj prawde Ray – warknęła.
-Ale przecież mówie – powiedział udając głupiego.
-Tak pogrywasz? – spytała w końcu – Dobrze. Dowiem się tego. Jeśli nie od ciebie to od kogoś innego. W końcu ktoś na imprezie musiał ją widzieć, czyż nie, Justin? – zwróciła się do bruneta.
-Umm… Nie wiem- powiedział starając się ukryć zdenerwowanie.
-Do zobaczenia skarby – zażartowała i poszła pod klase Grace.
Nagle dzwonek zadzwonił, a korytarz zapełnił się ludźmi. Justin podszedł do Jake i spojrzał na niego surowo.
-Jak mogłeś jej to powiedzieć?
-Nie dobre kłamstwo? – powiedział śmiejąc się.
-Nie o tym mówie idioto. Miałeś nie rozmawiać z Vannessą, a ty jak na złość…
-No sorry, ale nie mogę patrzeć jak się katujesz, myśląc o niej.
-Nie pierdol. Ja wcale…
-Nie zaprzeczaj, bo i tak znam prawde – przerwał mu – gadałeś jej imie przez sen, więc nie możesz mi gadać, że nic do niej nie czujesz.
-Nie czuje… - powiedział mniej pewnie.
-Dobra, dobra. Ja wiem swoje. A teraz idź do niej, bo zapłacze się na śmierć –zażartował i popchnął przyjaciela w kierunku łazienki damskiej.

**Justin**
Powoli zbliżyłem się do drzwi łazienki i chwyciłem klamkę. Dopiero po chwili zdecydowanie ją nacisnąłem i wszedłem do środka. Nikogo nie było prócz szatynki, siedzącej na parapecie podłożonymi kolanami pod brodę. Uśmiechnąłem się smutno i podszedłem do niej. Patrzyła przez okno nie zwracając na mnie uwagi. Zbliżyłem się do niej i położyłem dłoń na jej ramieniu, lecz wciąż nie reagowała. Przełknąłem głośno śline i szepnąłem:
-Przepraszam za niego.
-Przeproś za siebie – powiedziała bez emocji. Podrapałem się po karku i oblizałem usta.
-Za siebie też. Nie chciałem tego wtedy… Byłem zły.
-Dlaczego?
-Bo… - nie wiedziałem co powiedzieć. Nastała niezręczna cisza, którą Vann przerwała.
-Bo co?! Bo nie byłam pewna. Bo się wahałam. Dlaczego?
-Bo nie chciałaś się określić… Przepraszam. Jestem gwałtowny i reaguje zbyt szybko. Nie chciałem, żeby wtedy tak wyszło… Źle zrobiłem wiem, ale na prawde mi przykro.
-No jakoś przez weekend nie ośmieliłeś się zadzwonić , napisać, nic… Więc chyba sobie odpuściłeś.
-Nie. Chce tego. Nie mogę stracić takiej pięknej dziewczyny. Między nami coś jest i ty dobrze o tym wiesz, tylko nie chcesz tego wypuścić. Ja jakoś dałem rade, więc ty też musisz. Znaczy nie musisz, jeśli nie chcesz… - gdy dziewczyna nic nie odpowiadała, posmutniałem. Chyba nie ma nadziei. Już miałem robić krok w tył, gdy nagle Vannessa odwróciła się w moją strone i spuściła nogi w dół, stając tym samym naprzeciwko mniej.
-A jeśli… - zaczęła cicho. Nie kontynuowała, jakby bała się coś powiedzieć. Zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej i oparłem ręce o parapet, tym samym odcinając jej drogę ucieczki, jeśli chciałaby odejść. Dziewczyna położyła delikatnie ręce na moim torsie i lekko zgieła palce, przejeżdżając paznokciami po mojej koszulce – jeśli ja nie jestem pewna…
-Skarbie, spójrz na mnie – szepnąłem, a dziewczyna powoli podniosła głowę i spojrzała na mnie- Popatrz w moje oczy i powiedz co czujesz, ale tak na prawdę. Ty wiesz czego chcesz. Nie bój się kochanie – powiedziałem czule i przełożyłem jedną rękę na jej talie. Uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała:
-Nie opuścisz mnie?
-Nigdy. Chce tu być, z tobą. Gdy ty tu jesteś, jestem szczęśliwy, gdy cie nie ma czuję się zagubiony. Sprawiasz, że uśmiecham się każdego dnia, jeśli tylko ty jesteś blisko. Chce żebyś była ze mną. Dopóki ty jesteś tu dla mnie, ja jestem dla ciebie. Jesteś dla mnie jak narkotyk. Mój nałóg  trwa dość krótko, ale chce by trwał jak najdłużej. A zależy to tylko od ciebie. Pragnę Cię, z każdą sekundą bardziej – powiedziałem wszystko co czułem. Raz się żyje, prawda? Vann przełożyła ręke na mój kark i delikatnie musnęła go paznokciami. Przeszedł mnie przyjemny dreszczyk, a dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie. Nasze twarze zaczeły się do siebie zbliżać, a oddechy stawały się szybkie i nierówne. Gdy nasze usta dzielił centymetr brunetka szepnęła cichutkie:
-Kocham Cię – a ja złączyłem nasze usta. Jej wargi były takie słodkie i miękkie. Nie mogłem, a właściwie nie chciałem tego przerywać lecz dziewczyna po chwili odsunęła się odrobinkę. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, jak zapewne na mojej. Złączyłem nasze czoła. 

-Też Cie kocham – szepnąłem i ponownie złączyłem nasze usta w długim namiętnym pocałunku.
 
____________________________________________________________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam... Wiem, że długo nie dodawałam rozdziału, ale to przez to, że nie miałam czasu i byłam chora. Nie wiem jakie bzdury bym pisała z bólem głowy i temperaturą ;P Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Jak zwykle licze na dużo komentarzy, lecz jest ich coraz mniej ;/ Marzy mi się 10 komentarzy. Zrobicie to dla mnie proosze <3 

10 komentarzy:

  1. "Jesteś dla mnie jak narkotyk" , taki mój własny rodzaj heroiny, serio? -,-
    Poza tym to spoko rozdział :)
    A i pisz pisz dalej, bo coś ostatnio za bardzo tego nie robisz... :/ i nie obchodzi mnie, że jesteś chora czy próbujesz dogonić Maxa w oglądaniu! Masz pisać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odwal się od niej anonimku!!!!!!!!! Nie przejmuj się tym ktosiem głupek ityle. Super rozdział czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Fajnie, że są razem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie znalazłam twojego bloga i muszę powiedzieć, że jest naprawdę super! Już niemogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny bo uwielbiam tego bloga i to jak piszesz jesteś the best :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bedziesz dodawac czesciej ? :) Uwielbiam :) jaju te pustaki cos zrobią Vann :/ Justin niech sie nia opiekuje i żeby nie zranił jej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebistyy *.* Omg . Ciekawie!! *.* Kurde wiecej! :* Czekam na nn :*****

    OdpowiedzUsuń
  8. Chce kolejny rozdział nie mogę się doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodaj linki do blogów które czytasz prosze ^^

    OdpowiedzUsuń