26.06.2013

Rozdział 12



Chwyciłam za uszykowaną szklanke i ciągnąc Justina za sobą, poszłam do salonu, a potem wyszliśmy na taras. Usiadłam na leżaku, szatyn rozglądał się po działce. Zmarszczyłam brwi i pociągnęłam dłoń chłopaka.
-Co jest?
-Ym… Nic – mruknął wciąż na mnie nie patrząc. Powoli wstałam i skierowałam się wzrokiem w to samo miejsce, w które patrzył teraz Juss. Na mojej twarzy szybko zawitał uśmiech, gdy zrozumiałam o co mu chodzi. Zaśmiałam się głośno, gdy zauważyłam, że szatyn jak cień podąża za mną. Gdy w końcu doszłam do przystani, która miałam około 30m długości, skierowałam się do przycumowanej motorówki (http://images.passionperformance.ca/photos/3/2/32084_2012_chaparral_Signature_Cruiser_270_Signature.jpg) . Odwróciłam się do chłopaka i szeroko uśmiechnęłam mówiąc:
-Chcesz popływać?
-Jasne – odpowiedział mi błyskawicznie, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
-A umiesz? – uśmiechnęłam kpiąco, a on spojrzał na mnie oburzony.
-Mieszkam tu już półtora roku i musze to umieć. Wątpisz we mnie, kochanie?
-Ależ oczywiście, że … -zawiesiłam na chwile, po czym kontynuowałam- … nie. W takim razie właź i odpływamy.
-Najpierw dwie sprawy – powiedział stanowczo i zatrzymał mnie ręką, gdy już chciałam wchodzić na łódź – Po pierwsze: To jest twoja motorówka? – uniósł zabawnie brwi.
-Można powiedzieć, że tak. To motorówka znajomego mojej mamy. Wyjechał na tydzień i powiedział, że jak się mieszka w Miami to trzeba mieć łódź i choć raz się nią przepłynąć, więc mama skorzystała i oto proszę – wskazałam na motorówke – jest Chaparral 270 z serii Signature. A drugie pytanie? – zaśmiałam się.
-W takim razie będą jeszcze dwa pytania. Gdzie są kluczyki i jakim cudem stać cię na to wszystko – pokazał na całą posiadłość.
-Oh… Kluczyki są w domu, zaraz po nie pójde. Odpowiedź na drugie pytanie… Nie wiem jak to wytłumaczyć. Po prostu tak jest. W końcu mamy dom, a nie mieszkanie, jak miałyśmy w Nowym Jorku.
-Mieszkanie? Aa… Czyli penthouse? – zażartował Justin, a moja twarz zbladła.
-Nie – warknęłam i oburzona, poszłam do domu.
-Przepraszam kochanie – szybko powiedział Justin i złapał mnie za rękę – Nie chciałem.
-Ale to zrobiłeś.
-Wiem i przepraszam. Uwierz mi, trudno jest sobie wyobrazić, że ktoś kto mieszka w tak dużym i przepięknym domu. Nie tak pięknym jak ty – szybko dodał, a ja się zaśmiałam – Mieszkał w Nowym Jorku w mieszkaniu.
-To spróbuj – powiedziałam z wyrozumiałą miną i pobiegłam do domu po kluczyki.
Wróciłam po 10 minutach. Przygryzłam wargę na widok Justina opalającego się bez koszulki na tyłach motorówki.
-Nie za wygodnie ci?! – spytałam, a chłopak się przestraszył i spadł z umocowanego do podłoża białego leżaka na którym się wylegiwał.
-Matko, przestraszyłaś mnie. Co tak długo?
-Oj przepraszam – prychnęłam i dodałam – Mama schowała kluczyki w pewnym głupim miejscu, bo ledwo się do niego dostałam.
-Gdzie? – spytał Justin, głupio się uśmiechając i marszcząc zabawnie brwi.
-W lodówce – odpowiedziałam śmiejąc się i weszłam na łódź. Podałam chłopakowi kluczyki, a ten od razu skierował się na przód. Odpalił silnik, a ja odcumowałam motorówke.
-Gotowe?
-Tak – odpowiedziałam z uśmiechem i usiadłam obok szatyna.
-Trzymaj się – powiedział, po czym łódź ruszyła.
Wiatr rozwiewał mi włosy, a kropelki wody nawilżały moją skóre, ale i ciuchy. Szturchnęłam brązowookiego, żeby zwolnił, a on całkowicie się zatrzymał.
-O co chodzi?
-Nie mam kostiumu, a ciuchy zaraz będą całe mokre, bo tak wbijasz się w fale.
-Możesz być w samej bieliźnie, mi to nie będzie przeszkadzać- powiedział Justin i uśmiechnął się łobuzersko.
-Tak tak. Chyba śnisz.
-No błagam cię. Co to za różnica? Bielizna to tak jakby bikini, tylko, że z innego materiału – przyłożyłam dłoń to brody, zastanawiając się. W sumie miał racje. Nie ma różnicy.
-Dobra, ale mam warunek.
-Jaki?
-Zatrzymamy się gdzieś, bo zaczyna mi się kręcić w głowie.
-Oczywiście. To leć na dół zostawić ciuchy, a ja gdzieś się zatrzymam – powiedział i pocałował mnie w usta. Powoli zeszłam do pomieszczenia, a łódka w tym czasie ruszyła. Najpierw zdjęłam luźną brudno białą bluzkę z cieniami ptaków i zostałam w czarnym koronkowym staniku. Potem zdjęłam conversy w tym samym kolorze, a na końcu szorty, zrobione z jasnego jeansu. Jeszcze tylko poprawiłam włosy, po czym zrobiłam krok w strone drzwi. Te niespodziewanie otworzyły się, a w nich stanął Justin. Obejrzał mnie całą po czym uśmiechnął się.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuje – odpowiedziałam na moje policzki wkradł się mały rumieniec. Spuściłam lekko głowe.
-Chyba pierwszy raz się zawstydziłaś i to przede mną. Co się dzieje ? – zaśmiał się Justin. Już otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, lecz nagle coś jakby uderzyło w motorówke. Szatyn stracił równowagę i poleciał na mnie.
-Wiem, że faceci lubią kobiety w samej bieliźnie, ale bez przesady – zażartowałam. Chłopak od razu stanął na równe nogi i podszedł do drzwi.
-Coś w nas uderzyło. Nie ruszaj się stąd dopóki, po ciebie nie przyjde.
-Dobra – wykrztusiłam z siebie. Te dwa zdania, sprawiły, że nie mogłam się ruszyć ze strachu. Przełknęłam śline, która teraz zdawała mi się być ogromną gulą w gardle. Usiadłam na pufie i patrzyłam w strone drzwi, oczekując powrotu mojego chłopaka.  
**Justin**
Powoli wyszedłem z kabiny i skierowałem się schodami na góre. Rozejrzałem się dookoła, a moim oczom ukazał się mały jacht, który już kiedyś widziałem. Zdecydowanie podszedłem do łódki i z rękoma zaciśniętymi w pięści zaczekałem aż ten idiota, który w nas uderzył wyjdzie na pokład.
Nagle usłyszałem czyjeś kroki za sobą. Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Christian.
-Siema Bieber –powiedział i podszedł do mnie.
-Yoł Beadles – odpowiedziałem – To ty walnąłeś w łódź?!
-Taa… Sory, ale nie umiem dobrze cumować.
-Nigdy nie umiałeś – zaśmiałem się –Czyli w końcu masz swój jacht?
-Tak, zajebisty nie?
-Zaraz go obejrzę – powiedziałem dumnie i zbliżyłem się do łodzi Christiana. Gdy oglądałem ją, Vannessa wyszła na pokład. Beadles jak zawsze musiał dodać swój komentarz.
-Bieber, nie wiedziałem, że masz gościa – powiedział i przejechał wzrokiem po mojej dziewczynie. Spojrzałem na kumpla wkurzony, lecz on sobie nic z tego nie zrobił i zbliżył się do niej.
-Spróbuj mnie tylko dotknąć, a zaraz wylądujesz za burtą – powiedziała oschle, a ja uśmiechnąłem się widząc jej reakcje na komentarz Christiana.
-Milutka. Przejdziemy się na mój jacht? – powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem. Już chciałem coś mu odpowiedzieć, lecz ten mi przerwał- Justin mogę sobie ją pożyczyć na godzinkę? Obiecuje, że oddam – powiedział śmiejąc się i przejechał palcami po jej biodrze. Teraz to mnie wkurzył nie na żarty. Przeszedłem na motorówkę, żeby mu przywalić, lecz Vannessa wyprzedziła mnie. Beadles w jednej chwili wleciał do wody, z małą pomocą szatynki.
-That’s my girl – zażartowałem i objąłem ją w tali. Dziewczyna również zaśmiała się i powiedziała:
-Mówiłam mu żeby mnie nie dotykał, a on nie zastosował się do zaleceń. Teraz ma taki efekt – zaśmiała się, a ja pocałowałem ją w skroń. Gdy Christian wypłynął na powierzchnie opuściłem rękę i podszedłem do krawędzi łódki.
-Mówiła ci, żebyś jej nie dotykał.
-Kurwa, Bieber pozwolisz jej na takie coś?
-To moja przyjaciółka, może robić co chce – powiedziałem i spojrzałem na Vann. Jej brwi wysoko się podniosły ze zdziwienia. Szybko podszedłem do niej i szepnąłem:
-On zna Grace, więc wole nie ryzykować, że coś jej powie.
Szatynka mrugnęła oczami na znak że rozumie.
-Beadles może ci pomóc?! – krzyknąłem do chłopaka, który wspinał się teraz po drabince, na motorówke Vann.
-Nie trzeba – odpowiedział śmiejąc się – Fajną masz przyjaciółkę. Nie zgub jej to skarb.
-Ta… - prychnęła dziewczyna, a Beadles znów zaczął się śmiać.
-Ale ja mówię serio. W ogóle to wy nie jesteście razem?
-Co?! Chyba sobie żartujesz? – powiedziała szybko Vann, a ja spojrzałem na nią z wyrzutem.
-Nie przesadzaj, jesteśmy przyjaciółmi – rzuciłem do niej, a ona spojrzałam na mnie dziwnie. Jej twarz mówiła: ,,Na serio?”. Wzruszyłem ramionami i odwróciłem się powrotem w strone Christiana-A w ogóle co ty tu robisz?
-Zobaczyłem Cię na łodzi, pomyślałem, że się przywitam.
-Aa… Spoko –nastała niezręczna cisza, którą przerwała Vann:
-To co robimy? Miałam się opalać, a robi się późno…
-No w sumie nie zdążymy już zrealizować poprzednich planów, więc może pojedziemy do mnie? – spytałem po chwili.
-Spoko, ja nie mam nic przeciwko – mruknęła Vann. Spojrzeliśmy teraz na Beadles’a , który podniósł ręce do góry i powiedział:
-Mnie nie bierzcie pod uwagę. Ja już lece, bo musze spory kawałek przepłynąć- przybił „żłówika” ze mną, a do szatynki lekko się uśmiechnął, po czym skierował się na swój mały jacht. Gdy już odpłynął zwróciłem się do dziewczyny:
-Uważaj! Musimy być w tej sprawie dyskretni.
-No dobrze. Będę uważaj kochanie – powiedziała, przekomarzając się ze mną- Odwieziesz mnie potem do domu ?
-Oczywiście – powiedziałem i pocałowałem ją w czoło. Po chwili już płynęliśmy do mnie. Vannessa przeszła na przód łodzi i zaczęła się opalać. Miała na sobie tak seksowną bieliznę, że cały czas miałem ochotę zatrzymać motorówkę i iść do niej, położyć się obok, przytulić ją i nigdy nie puścić. Może to dziwne, ale tak naprawde jest. Pomimo, że tak krótko się znamy, to wiem, że chce ją poznawać przez długi czas i to nie tylko od strony intelektualnej…
_____________________________________________________________________________

Obiecałam i słowa dotrzymuje :) Mam nadzieję, że się podoba i licze na dużo komentarzy :* Kocham Was <3

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny, fajnie wszystko prowadzisz:D czekam na nn / algi morskie

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na mojego bloga. Dopiero zaczynam, ale warto jest go odwiedzić:
    http://justinpamelalove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń