Chwyciłam za
uszykowaną szklanke i ciągnąc Justina za sobą, poszłam do salonu, a potem
wyszliśmy na taras. Usiadłam na leżaku, szatyn rozglądał się po działce.
Zmarszczyłam brwi i pociągnęłam dłoń chłopaka.
-Co jest?
-Ym… Nic – mruknął
wciąż na mnie nie patrząc. Powoli wstałam i skierowałam się wzrokiem w to samo
miejsce, w które patrzył teraz Juss. Na mojej twarzy szybko zawitał uśmiech,
gdy zrozumiałam o co mu chodzi. Zaśmiałam się głośno, gdy zauważyłam, że szatyn
jak cień podąża za mną. Gdy w końcu doszłam do przystani, która miałam około
30m długości, skierowałam się do przycumowanej motorówki (http://images.passionperformance.ca/photos/3/2/32084_2012_chaparral_Signature_Cruiser_270_Signature.jpg) . Odwróciłam się do chłopaka i
szeroko uśmiechnęłam mówiąc:
-Chcesz popływać?
-Jasne – odpowiedział
mi błyskawicznie, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
-A umiesz? –
uśmiechnęłam kpiąco, a on spojrzał na mnie oburzony.
-Mieszkam tu już
półtora roku i musze to umieć. Wątpisz we mnie, kochanie?
-Ależ oczywiście, że
… -zawiesiłam na chwile, po czym kontynuowałam- … nie. W takim razie właź i
odpływamy.
-Najpierw dwie sprawy
– powiedział stanowczo i zatrzymał mnie ręką, gdy już chciałam wchodzić na łódź
– Po pierwsze: To jest twoja motorówka? – uniósł zabawnie brwi.
-Można powiedzieć, że
tak. To motorówka znajomego mojej mamy. Wyjechał na tydzień i powiedział, że
jak się mieszka w Miami to trzeba mieć łódź i choć raz się nią przepłynąć, więc
mama skorzystała i oto proszę – wskazałam na motorówke – jest Chaparral 270 z
serii Signature. A drugie pytanie? – zaśmiałam się.
-W takim razie będą
jeszcze dwa pytania. Gdzie są kluczyki i jakim cudem stać cię na to wszystko –
pokazał na całą posiadłość.
-Oh… Kluczyki są w
domu, zaraz po nie pójde. Odpowiedź na drugie pytanie… Nie wiem jak to
wytłumaczyć. Po prostu tak jest. W końcu mamy dom, a nie mieszkanie, jak
miałyśmy w Nowym Jorku.
-Mieszkanie? Aa…
Czyli penthouse? – zażartował Justin, a moja twarz zbladła.
-Nie – warknęłam i
oburzona, poszłam do domu.
-Przepraszam kochanie
– szybko powiedział Justin i złapał mnie za rękę – Nie chciałem.
-Ale to zrobiłeś.
-Wiem i przepraszam.
Uwierz mi, trudno jest sobie wyobrazić, że ktoś kto mieszka w tak dużym i
przepięknym domu. Nie tak pięknym jak ty – szybko dodał, a ja się zaśmiałam –
Mieszkał w Nowym Jorku w mieszkaniu.
-To spróbuj –
powiedziałam z wyrozumiałą miną i pobiegłam do domu po kluczyki.
Wróciłam po 10
minutach. Przygryzłam wargę na widok Justina opalającego się bez koszulki na
tyłach motorówki.
-Nie za wygodnie ci?!
– spytałam, a chłopak się przestraszył i spadł z umocowanego do podłoża białego
leżaka na którym się wylegiwał.
-Matko,
przestraszyłaś mnie. Co tak długo?
-Oj przepraszam –
prychnęłam i dodałam – Mama schowała kluczyki w pewnym głupim miejscu, bo ledwo
się do niego dostałam.
-Gdzie? – spytał
Justin, głupio się uśmiechając i marszcząc zabawnie brwi.
-W lodówce –
odpowiedziałam śmiejąc się i weszłam na łódź. Podałam chłopakowi kluczyki, a
ten od razu skierował się na przód. Odpalił silnik, a ja odcumowałam motorówke.
-Gotowe?
-Tak – odpowiedziałam
z uśmiechem i usiadłam obok szatyna.
-Trzymaj się –
powiedział, po czym łódź ruszyła.
Wiatr rozwiewał mi
włosy, a kropelki wody nawilżały moją skóre, ale i ciuchy. Szturchnęłam
brązowookiego, żeby zwolnił, a on całkowicie się zatrzymał.
-O co chodzi?
-Nie mam kostiumu, a
ciuchy zaraz będą całe mokre, bo tak wbijasz się w fale.
-Możesz być w samej
bieliźnie, mi to nie będzie przeszkadzać- powiedział Justin i uśmiechnął się
łobuzersko.
-Tak tak. Chyba
śnisz.
-No błagam cię. Co to
za różnica? Bielizna to tak jakby bikini, tylko, że z innego materiału – przyłożyłam
dłoń to brody, zastanawiając się. W sumie miał racje. Nie ma różnicy.
-Dobra, ale mam
warunek.
-Jaki?
-Zatrzymamy się
gdzieś, bo zaczyna mi się kręcić w głowie.
-Oczywiście. To leć
na dół zostawić ciuchy, a ja gdzieś się zatrzymam – powiedział i pocałował mnie
w usta. Powoli zeszłam do pomieszczenia, a łódka w tym czasie ruszyła. Najpierw
zdjęłam luźną brudno białą bluzkę z cieniami ptaków i zostałam w czarnym
koronkowym staniku. Potem zdjęłam conversy w tym samym kolorze, a na końcu
szorty, zrobione z jasnego jeansu. Jeszcze tylko poprawiłam włosy, po czym
zrobiłam krok w strone drzwi. Te niespodziewanie otworzyły się, a w nich stanął
Justin. Obejrzał mnie całą po czym uśmiechnął się.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuje – odpowiedziałam
na moje policzki wkradł się mały rumieniec. Spuściłam lekko głowe.
-Chyba pierwszy raz
się zawstydziłaś i to przede mną. Co się dzieje ? – zaśmiał się Justin. Już
otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, lecz nagle coś jakby uderzyło w
motorówke. Szatyn stracił równowagę i poleciał na mnie.
-Wiem, że faceci
lubią kobiety w samej bieliźnie, ale bez przesady – zażartowałam. Chłopak od
razu stanął na równe nogi i podszedł do drzwi.
-Coś w nas uderzyło.
Nie ruszaj się stąd dopóki, po ciebie nie przyjde.
-Dobra – wykrztusiłam
z siebie. Te dwa zdania, sprawiły, że nie mogłam się ruszyć ze strachu.
Przełknęłam śline, która teraz zdawała mi się być ogromną gulą w gardle.
Usiadłam na pufie i patrzyłam w strone drzwi, oczekując powrotu mojego
chłopaka.
**Justin**
Powoli wyszedłem z
kabiny i skierowałem się schodami na góre. Rozejrzałem się dookoła, a moim
oczom ukazał się mały jacht, który już kiedyś widziałem. Zdecydowanie
podszedłem do łódki i z rękoma zaciśniętymi w pięści zaczekałem aż ten idiota,
który w nas uderzył wyjdzie na pokład.
Nagle usłyszałem czyjeś
kroki za sobą. Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak
Christian.
-Siema Bieber
–powiedział i podszedł do mnie.
-Yoł Beadles –
odpowiedziałem – To ty walnąłeś w łódź?!
-Taa… Sory, ale nie
umiem dobrze cumować.
-Nigdy nie umiałeś –
zaśmiałem się –Czyli w końcu masz swój jacht?
-Tak, zajebisty nie?
-Zaraz go obejrzę –
powiedziałem dumnie i zbliżyłem się do łodzi Christiana. Gdy oglądałem ją,
Vannessa wyszła na pokład. Beadles jak zawsze musiał dodać swój komentarz.
-Bieber, nie
wiedziałem, że masz gościa – powiedział i przejechał wzrokiem po mojej
dziewczynie. Spojrzałem na kumpla wkurzony, lecz on sobie nic z tego nie zrobił
i zbliżył się do niej.
-Spróbuj mnie tylko
dotknąć, a zaraz wylądujesz za burtą – powiedziała oschle, a ja uśmiechnąłem
się widząc jej reakcje na komentarz Christiana.
-Milutka. Przejdziemy
się na mój jacht? – powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem. Już chciałem coś mu
odpowiedzieć, lecz ten mi przerwał- Justin mogę sobie ją pożyczyć na godzinkę?
Obiecuje, że oddam – powiedział śmiejąc się i przejechał palcami po jej
biodrze. Teraz to mnie wkurzył nie na żarty. Przeszedłem na motorówkę, żeby mu
przywalić, lecz Vannessa wyprzedziła mnie. Beadles w jednej chwili wleciał do wody,
z małą pomocą szatynki.
-That’s my girl –
zażartowałem i objąłem ją w tali. Dziewczyna również zaśmiała się i
powiedziała:
-Mówiłam mu żeby mnie
nie dotykał, a on nie zastosował się do zaleceń. Teraz ma taki efekt – zaśmiała
się, a ja pocałowałem ją w skroń. Gdy Christian wypłynął na powierzchnie
opuściłem rękę i podszedłem do krawędzi łódki.
-Mówiła ci, żebyś jej
nie dotykał.
-Kurwa, Bieber
pozwolisz jej na takie coś?
-To moja
przyjaciółka, może robić co chce – powiedziałem i spojrzałem na Vann. Jej brwi
wysoko się podniosły ze zdziwienia. Szybko podszedłem do niej i szepnąłem:
-On zna Grace, więc
wole nie ryzykować, że coś jej powie.
Szatynka mrugnęła
oczami na znak że rozumie.
-Beadles może ci
pomóc?! – krzyknąłem do chłopaka, który wspinał się teraz po drabince, na
motorówke Vann.
-Nie trzeba –
odpowiedział śmiejąc się – Fajną masz przyjaciółkę. Nie zgub jej to skarb.
-Ta… - prychnęła
dziewczyna, a Beadles znów zaczął się śmiać.
-Ale ja mówię serio.
W ogóle to wy nie jesteście razem?
-Co?! Chyba sobie
żartujesz? – powiedziała szybko Vann, a ja spojrzałem na nią z wyrzutem.
-Nie przesadzaj,
jesteśmy przyjaciółmi – rzuciłem do niej, a ona spojrzałam na mnie dziwnie. Jej
twarz mówiła: ,,Na serio?”. Wzruszyłem ramionami i odwróciłem się powrotem w
strone Christiana-A w ogóle co ty tu robisz?
-Zobaczyłem Cię na
łodzi, pomyślałem, że się przywitam.
-Aa… Spoko –nastała
niezręczna cisza, którą przerwała Vann:
-To co robimy? Miałam
się opalać, a robi się późno…
-No w sumie nie
zdążymy już zrealizować poprzednich planów, więc może pojedziemy do mnie? –
spytałem po chwili.
-Spoko, ja nie mam
nic przeciwko – mruknęła Vann. Spojrzeliśmy teraz na Beadles’a , który podniósł
ręce do góry i powiedział:
-Mnie nie bierzcie
pod uwagę. Ja już lece, bo musze spory kawałek przepłynąć- przybił „żłówika” ze
mną, a do szatynki lekko się uśmiechnął, po czym skierował się na swój mały
jacht. Gdy już odpłynął zwróciłem się do dziewczyny:
-Uważaj! Musimy być w
tej sprawie dyskretni.
-No dobrze. Będę
uważaj kochanie – powiedziała, przekomarzając się ze mną- Odwieziesz mnie potem
do domu ?
-Oczywiście –
powiedziałem i pocałowałem ją w czoło. Po chwili już płynęliśmy do mnie.
Vannessa przeszła na przód łodzi i zaczęła się opalać. Miała na sobie tak
seksowną bieliznę, że cały czas miałem ochotę zatrzymać motorówkę i iść do
niej, położyć się obok, przytulić ją i nigdy nie puścić. Może to dziwne, ale
tak naprawde jest. Pomimo, że tak krótko się znamy, to wiem, że chce ją
poznawać przez długi czas i to nie tylko od strony intelektualnej…
_____________________________________________________________________________
Obiecałam i słowa dotrzymuje :) Mam nadzieję, że się podoba i licze na dużo komentarzy :* Kocham Was <3
Wspaniały :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, fajnie wszystko prowadzisz:D czekam na nn / algi morskie
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga. Dopiero zaczynam, ale warto jest go odwiedzić:
OdpowiedzUsuńhttp://justinpamelalove.blogspot.com/