Chce wam, jeszcze na początku podziękować za 10 tysięcy wejść! Jesteście kochani :**
-Co ty wyprawiasz? –
wrzasnęła Victoria. Spojrzałam na nią zdziwiona.
-Co chcesz?
-Ty już dobrze wiesz
– warknęła jej koleżanka i popchnęłam mnie. Lekko zachwiałam się na nogach, po
czym wyprostowałam się i zmierzyłam ją wzrokiem pełnym nienawiści.
-Co ty sobie
wyobrażasz idiotko?! Że możesz mnie popychać? Nawet nie wiem jak się nazywasz
kretynko – zaczęłam na nią krzyczeć, łapiąc ją za jej dżinsową kurteczke.
-Ellie – uśmiechnęła
się złośliwie, a moje nerwy już nie wytrzymywały.
- Więc Ellie, zaraz
wylądujesz w szpitalu, jak Ci skopie tą twoją żałosną dupe – warknęłam i
popchnęłam ją tak, że wpadła na szafki po drugiej stronie. Justin i Jake stali
obok, nic nie komentując, ani nie próbując nas zatrzymać.
-Masz coś do dodania?
– warknęłam na Victorie i spojrzałam na nią przekręcając moją głowę. Blondyna
nie odezwała się słowem. Patrzyła tylko na mnie.
-Ty dziwko –
krzyknęła nagle Ellie. Podeszła do mnie i uderzyła mnie w twarz otwartą dłonią.
-Teraz przegięłaś –
cicho warknęłam i oddałam jej. Nie można ukrywać, że byłam silniejsza od niej.
Z tego względu na jej twarzy został ślad po mojej dłoni. Dziewczyna złapała się
za policzek, po czym wkurzona, rzuciła się na mnie. Nawzajem uderzałyśmy swoimi
plecami o metalowe szafki. Huk było słychać na całym korytarzu, więc coraz
więcej ludzi zbierało się, by patrzeć na nasza bójkę. Ellie momentalnie
spróbowała złapać mnie za włosy, lecz nie udało jej się, ponieważ szybko
chwyciłam jej nadgarstki i przybiłam ją do szafek uniemożliwiając jej
jakikolwiek ruch rękoma. Wtedy niespodziewanie uderzyła mnie kolanem w brzuch.
Zgięłam się w pół z powodu bólu i cicho syknęłam. Tym właśnie ruchem, ta
idiotka doprowadziła mnie na granice
wytrzymałości. Emocje we mnie buzowały i to dwa razy bardziej niż na początku.
Współczułam teraz tej dziewczynie, po zobaczy, że nie zaczyna się z Vannessą
Harmony Hill.
-Dziewczyny
przestańcie – teraz dopiero Justin i Jake włączyli się do bójki, którą oglądał
wielki tłum zgromadzony wokół nas na korytarzu. Stali między nami, lecz nie
zastawili mi drogi. Gdy powoli się wyprostowałam, dosłownie wbiłam się w Ellie,
uderzając jej ciałem, a szczególnie głową o szafki za nią. Zrobiłam to z całą
moją siłą, więc dziewczyna oszołomiona leżała teraz na ziemi. Nagle poczułam na
sobie uścisk Justin’a, który mnie teraz z tego miejsca.
-Zostaw już ją.
Idziemy stąd – szeptał do mojego ucha i wyciągał mnie przez tłum. Instynkt i
adrenalina kazały mi tam wrócić i dobić ją porządnie, lecz chłopak był zbyt
silny, żebym się wyrwała. Ciągnął mnie tak, aż do łazienki, gdzie już mnie
puścił. Pod wpływem emocji kopnęłam w drzwi od kabiny, które prawie wyleciały z
zawiasów.
-Co za suka –
wrzasnęłam w końcu, po czym podeszłam do okno i oparłam się o parapet. Wciąż
czułam przeszywający ból na brzuchu. Emocje i adrenalina powoli opadały, a ja
stojąc w milczeniu, czekałam na ruch Justina.
Nagle poczułam na
mojej tali jego ciepłe dłonie, a jego usta powędrowały na moją szyję. Złożył
tam delikatny pocałunek, po czym szepnął:
-Nieźle się bijesz.
-Um… Dziękuje –
położyłam dłonie na jego i splotłam nasze palce.
-Masz szczęście – powiedział
nagle, a ja gwałtownie się odwróciłam, rozłączając nasze dłonie.
-Co to ma niby
znaczyć, że miałam szczęście? Ona była słaba.
-Nie oto chodzi –
powiedział spokojnie.
-To o co? – spytałam
niecierpliwie.
-Dyrektora dzisiaj
nie ma, a nauczyciele akurat byli na zebraniu, więc nikt z personelu nie
widział bójki.
-Ona jeszcze może iść
naskarżyć – powiedziałam poirytowana.
-Ej ej ej. Nikt tu
nie skarży.
-Taa… Doświadczyłam
tego drugiego dnia szkoły, gdy dwa razy byłam u dyra- podniosłam brwi, czekając
na jego wytłumaczenie.
-Oj przestań. Wtedy
dyr. Już wiedział, a ja chciałem równego traktowania – powiedział udając
obrażonego.
-Dobra, to ci
wybaczam. Ale skąd masz pewność, że Ellie nic nie powie.
-Mamy tu zasady,
których się trzymamy. Bez względu jak to wygląd, jesteśmy zjednoczoną szkołą.
Otworzyłam usta, żeby
coś powiedzieć, lecz zamknęłam je, gdy dokładnie zrozumiałam co Justin
powiedział. Miał racje. Jestem w tej szkole troche więcej niż dwa tygodnie,
więc jeszcze za dużo o atmosferze tutaj mogłam nie wiedzieć.
-No cóż. To
przynajmniej o tyle dobrze. Spróbowałam schylić się po torbę, leżąco koło moich
stóp, lecz szybko zrezygnowałam. Poczułam ból na brzuchu i złapałam się tego
miejsca. Spojrzałam na Justina i kazałam mu się odwrócić. Niechętnie zrobił to,
a ja powoli podniosłam mój T-shirt. Na granicy żeber miałam dość dużą siną
plamę.
„Zapewne Ellie teraz ma taką na plecach”
–zaśmiałam się i delikatnie dotknęłam brzucha. Cicho syknęłam i opuściłam moją
koszulkę. Ellie nie była taka słaba za jaką ją uważałam. W sumie, po za tym że
przyjaźni się z tymi idiotkami, jest niezła, bo niewiele dziewczyn zaczęłoby ze
mną bójkę. Mam do niej jakby szacunek, chociaż i tak mocno mnie wkurzyła, tym
nieczystym zagraniem, przez co mam tego siniaka.
Z rozmyśleń wyrwał
mnie dzwonek, a zaraz po tym głos Justina:
-Choć idziemy.
-Nie chce – jeknęłam
odwracając się w jego kierunku. On jak to chłopak, podszedł do mnie tym swoim
seksownym krokiem, po czym pocałował mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Czy wy jesteście
razem? – usłyszeliśmy głośne połączenie głosów Channel i Jake’a.
Moja ręka
automatycznie przyległa do czoła. Justin podrapał się po karku, po czym cicho
spytał:
-A na co to wygląda?
-To wygląda na
Jannessę albo Vustin – zaśmiała się brunetka. Spiorunowałam ja wzrokiem, lecz
ona jakby tego nie zauważyła, dalej uśmiechała się głupkowato.
-Przestań –
powiedziałam stanowczo. Dziewczyna uśmiechnęła się, ale tym razem przyjaźnie i
podeszła do nas.
-Ja się po prostu
cieszę. A teraz mi powiedźcie jak długo?
-Co jak długo? –
spytałam zdezorientowana.
-Od tamtego
poniedziałku, czyli tydzień i jeden dzień – powiedział Justin, uśmiechając się
triumfująco. Spojrzałam na niego zdziwiona. Przecież jest chłopakiem, a to
raczej dziewczyny liczą dni w związku. Bez dyskryminacji, ale zazwyczaj tak
jest.
-I ty nic mi nie
powiedziałaś? – spytała z wyrzutem Channel.
-No właśnie Justin –
dołączył się Jake, akcentując imię szatyna.
-Woleliśmy nie
ryzykować i na razie zostawić to w tajemnicy.
-Ale co ryzykować?
-Nie ważne. Chodźmy
na lekcje, w końcu teraz chemia – zakończyłam temat i skinęłam na Justina, żeby
podał mi torbę. On posłusznie zrobił to i razem w czwórke skierowaliśmy się do
drzwi. Nagle stanęłam i odwróciłam się w kierunku reszty.
-Ale pamiętajcie.
NIKT nie może wiedzieć. Normalnie jesteśmy tylko przyjaciółmi – powiedziałam
poważnie, a wszyscy łącznie nie wiem czemu, z Justinem skinęli głowami.
-To dobrze –
poszliśmy do pracowni chemiczno-biologicznej. Usiedliśmy identycznie jak
siadamy na lekcji biologii, nie robiąc zbędnego zamieszania.
Całą lekcję Jake
pytał mnie o mój związek z Justinem. Oczywiście robił to dyskretnie, więc
odpowiadałam mu nie mając zastrzeżeń.
-W sumie to
podejrzewałem coś. Pamiętasz jak w poniedziałek nauczycielka wywaliła nas z
klasy?
-No – przytaknęłam.
-PO incydencie z
Victorią kazałem Justinowi z tobą pogadać. Zdziwiłem się jak wróciliście i nie
było widać żadnego, jakby to powiedzieć postępu. Justin przestał mówić o tobie,
więc pomyślałem, że dałaś mu o zrozumienia, że to koniec. Jednak w czwartek
widziałem ciebie z jakimś chłopakiem na łódce. Bałem się pytać Justina, bo
gdyby to nie był on to pewnie by się wciekł i zrobił awanturę – zaśmiałam się.
– Ja mówie poważnie. Nawet nie wiesz jaki on jet zaborczy. W sumie to pewnie
jeszcze się dowiesz.
-W sumie to pewnie
prawda – zażartowałam, próbując naśladować głos i akcent Jake’a.
-Ej – trącił mnie
ramię.
-Sorka, ale nie
mogłam się powstrzymać, przez twój słowotok.
-No spoko. Ale to
byliście wy?
-Kiedy? – spytałam
wytrącona z tematu.
-No na łódce.
-Aa… Tak –
uśmiechnęłam się ciepło.
-Wiedziałem – twarz
Jake’a zmieniła się na triumfującą.
-No prawie jak Sherlock
– zaśmiałam się. Chłopak chciał coś odpowiedzieć, lecz zabrzmiał dzwonek, więc
wszyscy wyszli z sali.
-Jeszcze dwie lekcje
– powiedziałam znudzona.
-Tylko jedna –
machnął ręką Jake, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-To co z etyką?
-Nie ma angielskiego
i teraz idziemy na etykę.
-Ale fajnie.
-Co jest fajne? –
wtrąciła Channel, podchodząc do nas.
-Że idziemy wcześniej
do domu.
-Nie wiedziałaś?
-Jak widać nie, ale
ktoś mnie uświadomił. Dobra to co robimy po szkole? Channel mam wolną chate
wbijasz?
-Jasne – przybiłyśmy
piątke, a Jake zrobił smutną minkę. Wywróciłam zabawnie oczami i powiedziałam:
-Ty też możesz jak
chcesz.
-Super… - już miał
dalej mówić, ale Channel mu przerwała:
-Ale ty idziesz
dzisiaj do tego kolegi mamy pomagać przy motorówce – zaczęłam się głośno śmiać,
a dwójka znajomych patrzyła na mnie jak na psychicznie chorą.
-To… To była wymówka,
na spotkania z takim jednym – powiedziałam wciąż chichocząc.
-Jakim jednym? –
spytał Justin podchodząc do nas. Nie był wesoły, bo chyba wziął ,,takiego
jednego” za innego chłopaka.
-A taki jeden fajny
szatyn, z brązowymi oczami i nieziemskim uśmiechem. Nie znasz – udałam poważną.
-Tak? – spytał Jake.
On chyba tez nie zrozumiał.
-Pogadamy o tym
potem. Widzimy się po szkole – stwierdził wkurzony i odszedł, a razem z nim
blondyn.
-Co za idioci –
zaśmiała się Channel, gdy byli już daleko.
-Wiem – prychnęłam,
po czym dodałam ciszej – Ale jeden jest mój.
-Szczęściara.
-Średnio. Widzisz jak
się zachowuje? I jeszcze trzeba to ukrywać.
-Opowiesz mi w domu,
bo tutaj ściany mają uszy. Jak jeszcze ciebie nie było, po szkole były
rozrzucane anonimy. Dziwne, bo jak przyszłaś to ich nie ma, ale zapewne jak
pojawi się coś ciekawego to znowu zaistnieją.
,,Tak, jeśli zacznę
je pisać” powiedziałam w myślach.
-Ciekawe. Dobra choć, bo lekcje dziś mamy na
sali gimnastycznej.
-Czemu?
-Spytaj pana Madariage.
Udałyśmy się powoli
na sam dół schodami. Po drodze zauważyłyśmy dobrze już mi znaną grupkę
,,popularnych”. Niestety Justin też tam był. Wiem, że nie mogę mu zabronić
widywać się z nimi, ale wkurza mnie, że Grace kładzie na nim swoje łapy, a on
nic nie robi. Dosłownie krew mnie wtedy zalewa. Jednak nic nie mogę zrobić.
-Uwaga uczniowie –
powiedział donośnie Madariaga, gdy wszyscy zajęli miejsca na trybunach. Nasz
nauczyciel, był dość wysokim brunetem, o niebieskich oczach koło trzydziestki.
Enriqe (tak miał na imię) wyglądał identycznie jak profesor etyki ze
,,Zbuntowanych” tego meksykańskiego serialu. Mniejsza z tym.
-Dziś na zajęciach
zajmiemy się tolerancją, szacunkiem i zaufaniem – popatrzył na każdego
siedzącego na trybunach.- Teraz pewnie wszyscy zastanawiacie się co będziemy
robić. No cóż na początek coś ocenimy. Zamknijcie oczy. Będę teraz czytał
wszystkich z listy i jeśli ktoś tej osoby nie lubi, nie toleruje albo
nienawidzi, bo tak też się zdarza, podnosi rękę jakby chciał się o coś zapytać.
Pamiętajcie, że nie możecie otwierać oczu.
Później okazało się,
że osoby których nie lubiliśmy stały się naszymi partnerami. Niestety trafiła
mi się Victoria. Myślałam, że Ellie mnie nienawidzi, ale to była taka dziwna
niespodzianka. Nieważne.
-Teraz sprawimy, że
będziecie musieli sobie nawzajem zaufać. Jedna osoba ustawia się tyłem do
drugiej, a tak musi ją złapać, gdy ta będzie opadać w tył. Rozumiemy się?
Dobrze zaczynajmy –powiedział nauczyciel i klasnął w dłonie. Chodził między
uczniami po całej sali. Najpierw ja musiałam złapać Victorię. Nawet nie wiecie
jak mnie korciło upuszczenie jej, ale no cóż tym razem byłam posłuszna. Jednak
ona nie dała rady. Gdy przyszła kolej, żeby mnie złapała, nie stanęła na
wysokości zadania. Gdyby nie przeczucie, które kazało mi uszykować ręce do
amortyzowania upadku, leżałabym teraz, obolała na ziemi.
-Victoria – krzyknął nauczyciel
– Ćwiczymy zaufanie, a nie jego brak.
-Jej nie można zaufać.
Nie stać jej na wykonanie tak prostego zadania.
-Nie mów tak Vannesso
– powiedział Enriqe, gdy pomagał mi wstać.- Victoria na pewno ma jakieś powody,
ale nie można jej od razu tak oceniać. Powtórzymy to ćwiczenie. Vannesso czy
potrafiłabyś jej znowu zaufać?
-Um… Nie wiem. Nie.
- A gdyby obiecała,
że tym razem cie złapie- spytał z nutką podstępności.
-Nie będę jej nic obiecywać
– prychnęła Victoria.
-To znaczy, że nie
masz do drugiego człowieka szacunku- odpowiedział jej nauczyciel, patrząc na
nią uważnie.
-Szanuje ją – powiedziała
troche oburzona.
-Jak widać nie.
-Obiecuje, że tym
razem cię złapię – powiedziała szybko do mnie blondynka i spojrzała w moim
kierunku. –Tym razem na serio.
-No dobrze – powiedziałam
cicho i odwróciłam się. Znów trzymałam ręce w pogotowiu, lecz Madariaga kazał
mi je rozluźnić i opuścić wzdłuż ciała. Niechętnie to zrobiłam, po czym
wykonałam ćwiczenie. Tym razem Victoria mnie złapała.
-Widzicie? To
pokazuje, że jeśli mamy do kogoś szacunek, potrafimy drugi raz zaufać. Trzeba ufać
sobie nawzajem i szanować się. Gdyby Vannessa nie szanowała Victorii, nie
zaufałaby jej czyż nie? – spytał się mnie.
-Gdybym nie szanowała
to nie – odparłam cicho.
-Widzicie.
Pamiętajcie. Zaufanie wymaga szacunku. Koniec lekcji jesteście wolni.
Wszyscy wyszli pędem
i zebrali się przed szkołą. Grupa popularnych jak zwykle poszła do parku, a ja
z Channel poszłyśmy w kierunku skuterów.
-Co jest? – warknęła brunetka,
gdy zauważyła, że jej pojazd jest zablokowany innym. Spróbowała go ruszyć, lecz
nic nie zadziałało.
-No piękni –
wyrzuciła ręce w powietrze, a ja położyłam dłoń na jej ramieniu i odparłam:
-Spokojnie. Zaraz znajdziemy
tego idiotę.
-Oby się znalazł, bo …
- nagle ktoś podszedł do skutera blokującego inne.
-Ej, to twój skuter? –
spytałam.
-Tak – odpowiedział chłopak.
Gdy spojrzał na nas, obejrzałam go w całej okazałości. Był dość wysoki, miał
brązowe włosy i zielono-brązowe oczy.
-James zastawiłeś mój
skuter – warknęła Channel.
-Sorka. Już go
zabieram – powiedział zabierając blokadę z pojazdu. – A tak w ogóle jestem
James, ale to chyba już wiesz- podał mi ręke, a ja odwzajemniłam gest.
-Vannessa, ale chyba
tego nie wiedziałeś.
-Ale teraz wiem –
zaśmialiśmy się oboje.
-Dobra, ale mój skuter
jest wciąż zablokowany – westchnęła Channel.
-O już – James wycofał
się ze swoim pojazdem i podszedł do mnie.
-Miło cię poznać.
Jesteś tu nowa, prawda?
-A widziałeś mnie
wcześniej – niekontrolowanie przygryzłam wargę, na co chłopak uśmiechnął się. Nagle
przybliżył się do mojego ucha i szepnął:
-Ktoś bacznie nas
obserwuje i chyba mu się to nie podoba – obróciłam się i zobaczyłam Justina
wypalającego mi dziurę w plecach.
-On chyba nie ma tu
nic do gadania – zaśmiałam się, a Channel, która próbowała wydostać swój skuter
odkaszlnęła. James w ogóle nie zwrócił na nią uwagi.
-Czyli nic mu nie
będzie jeśli zaproszę cię do kina, na jutro wieczór.
-Ym.. No nie wiem. Idziemy
sami – spytałam niepewnie.
-Nie. Idzie jeszcze
mój kolega.
-To może Channel
pójdzie z nami? – spojrzałam na brunetkę, która już gotowa do drogi stała obok nas.
-Z chęcią z wami –podkreśliła
ten wyraz- pójdę – dodatkowo uśmiechnęła się sztucznie.
-To fajnie. To do zobaczenia
jutro o 18 pod kinem? – spytał pokazując rząd białych zębów.
-Jasne –
odwzajemniłam gest, po czym James wsiadł i odjechał na swoim skuterze.
-Masz przerąbane –
zaśmiała się Channel.
-Niby czemu?
-Bo Justin jest
czerwony z zazdrości i to co widział, chyba mu się nie spodobało.
-Oh, czyli nie mogę iść
ze znajomymi do kina?
-Nie. Nie możesz iść
z przystojnym Jamesem do kina.
-Jest przystojny – stwierdziłam
i razem się zaśmiałyśmy.- Trudno. Justin jakoś tą rozmowę przeboleje, a o kinie
nic mu nie powiem.
-W sumie racja. Dobra
jedźmy zanim Jake się zjawi.
-Założę się, że Justin
przyjedzie z nim – zaśmiałam się, siadając za plecami Channel.
-A kaski?
-A po co ci kaski? –
Channel spytała z uśmiechem i ruszyła. Śmiejąc się krzyknęłam:
-Miami bitches.
-O yeah – dodała brunetka.
Po 10 minutach
byłyśmy już pod moim domem. Chichocząc weszłyśmy do środka. Odłożyłam tylko
klucze, a dzwonek do drzwi zadzwonił.
-O kto to może być? –
spytała z ironią Channel i poszła do salonu.
-Oh przestań –
rzuciłam i kliknęłam przycisk na domofonie – Słucham?
-Jake i Justin.
Otwórz.
-Okeej – zaśmiałam się
ze sposobu w jakim to powiedział i otworzyłam bramę. Poszłam do kuchni,
zostawiając otwarte drzwi. Po chwili usłyszałam lekki trzask, po czym zdenerwowany
głos Justina. Nalałam wszystkim coli i zaniosłam szklanki na tacy do salonu.
-Tu jest – powiedział
Jake z przerażoną miną.
-Co jest? – spytałam pogodnie.
Po sekundzie moje oczy skierowały się na Justina, który dosłownie kipiał ze
złości.
-Co ty wyprawiasz?
Jesteś moją dziewczyną, więc nie flirtuj z innymi – krzyknął, a wszyscy prócz blondyna byli osłupieni.
-Ja flirtuje? Niby
kiedy? Co? Może Madariaga stanął za blisko – zażartowałam.
-Chodzi o tego dupka
Jamesa. Nie zbliżaj się do niego – wciąż krzyczał.
-Justin uspokój się –
powiedziałam spokojnie i odłożyłam tace.
-Nie chce się uspokajać
– krzyknął i złapał mnie za nadgarstek po czym, przyciągnął do siebie.
Hej wszystkim :) Jest rozdział :D Dziękuje jeszcze raz za 10tys. wejść i mnóstwo komentarzy :) Tym razem rozdział MOŻE pojawi sie w sobote, bo w niedzielę wyjeżdżam. Wiec jeśli tam gdzie jade nie będzie neta, rozdział pojawi sie dopiero we wrześniu ;/ Przykro mi. Ale no cóż trzeba, żyć dalej. Uwielbiam was i mam nadzieję, ze sie podoba rozdział. Komentujcie <3
Wow jak zaragowal ..... Boskie :)))
OdpowiedzUsuńJustin jest NIECO zaborczy ;D
UsuńOooo szkoda, że dopiero we wrześniu :'(
OdpowiedzUsuńFajny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńRodzina Styles i Palvin od lat się kłócą. Nie mogą dopuścić, aby ich dzieci spotkały się. Kiedy wreszcie Harry i Charlotte przypadkiem się spotykają wszystko zaczyna się zmieniać. Kłótnie, strach, miłość. Czy ucieczka z tą drugą osobą to rozwiązanie? Co się stanie? Przeczytaj na: http://all-you-need4.blogspot.com/
Niesamowity rozdział, jak zwykle z resztą ;P ;*
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na nexta! <3
Wykonałam zwiastun, proszę wyraź opinię!
OdpowiedzUsuńmania-zwiast.blogspot.com/2013/08/43-49-heart-by-heart.html
Pozdrawiam! xoxo
Wybacz Spam, ale nie wiedziałam gdzie powiedzieć.
Mozesz usunąć od razu po przeczytaniu ♥
Poprawiłam. Nie mogłam chyba znaleźć tego co chciałaś. Ale przy tym napisie był ten gif Vanessy z bronią, a motory ciężko było znaleźć, ale ten gif mnie uwiódł. Oby już pasowało ♥
Usuń