7.08.2013

Rozdział 19 ,,-Nieźle sie bijesz"



Chce wam, jeszcze na początku podziękować za 10 tysięcy wejść! Jesteście kochani :** 




-Co ty wyprawiasz? – wrzasnęła Victoria. Spojrzałam na nią zdziwiona.
-Co chcesz?
-Ty już dobrze wiesz – warknęła jej koleżanka i popchnęłam mnie. Lekko zachwiałam się na nogach, po czym wyprostowałam się i zmierzyłam ją wzrokiem pełnym nienawiści.
-Co ty sobie wyobrażasz idiotko?! Że możesz mnie popychać? Nawet nie wiem jak się nazywasz kretynko – zaczęłam na nią krzyczeć, łapiąc ją za jej dżinsową kurteczke.
-Ellie – uśmiechnęła się złośliwie, a moje nerwy już nie wytrzymywały.
- Więc Ellie, zaraz wylądujesz w szpitalu, jak Ci skopie tą twoją żałosną dupe – warknęłam i popchnęłam ją tak, że wpadła na szafki po drugiej stronie. Justin i Jake stali obok, nic nie komentując, ani nie próbując nas zatrzymać.
-Masz coś do dodania? – warknęłam na Victorie i spojrzałam na nią przekręcając moją głowę. Blondyna nie odezwała się słowem. Patrzyła tylko na mnie.
-Ty dziwko – krzyknęła nagle Ellie. Podeszła do mnie i uderzyła mnie w twarz otwartą dłonią.
-Teraz przegięłaś – cicho warknęłam i oddałam jej. Nie można ukrywać, że byłam silniejsza od niej. Z tego względu na jej twarzy został ślad po mojej dłoni. Dziewczyna złapała się za policzek, po czym wkurzona, rzuciła się na mnie. Nawzajem uderzałyśmy swoimi plecami o metalowe szafki. Huk było słychać na całym korytarzu, więc coraz więcej ludzi zbierało się, by patrzeć na nasza bójkę. Ellie momentalnie spróbowała złapać mnie za włosy, lecz nie udało jej się, ponieważ szybko chwyciłam jej nadgarstki i przybiłam ją do szafek uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch rękoma. Wtedy niespodziewanie uderzyła mnie kolanem w brzuch. Zgięłam się w pół z powodu bólu i cicho syknęłam. Tym właśnie ruchem, ta idiotka doprowadziła mnie  na granice wytrzymałości. Emocje we mnie buzowały i to dwa razy bardziej niż na początku. Współczułam teraz tej dziewczynie, po zobaczy, że nie zaczyna się z Vannessą Harmony Hill.
-Dziewczyny przestańcie – teraz dopiero Justin i Jake włączyli się do bójki, którą oglądał wielki tłum zgromadzony wokół nas na korytarzu. Stali między nami, lecz nie zastawili mi drogi. Gdy powoli się wyprostowałam, dosłownie wbiłam się w Ellie, uderzając jej ciałem, a szczególnie głową o szafki za nią. Zrobiłam to z całą moją siłą, więc dziewczyna oszołomiona leżała teraz na ziemi. Nagle poczułam na sobie uścisk Justin’a, który mnie teraz z tego miejsca.
-Zostaw już ją. Idziemy stąd – szeptał do mojego ucha i wyciągał mnie przez tłum. Instynkt i adrenalina kazały mi tam wrócić i dobić ją porządnie, lecz chłopak był zbyt silny, żebym się wyrwała. Ciągnął mnie tak, aż do łazienki, gdzie już mnie puścił. Pod wpływem emocji kopnęłam w drzwi od kabiny, które prawie wyleciały z zawiasów.
-Co za suka – wrzasnęłam w końcu, po czym podeszłam do okno i oparłam się o parapet. Wciąż czułam przeszywający ból na brzuchu. Emocje i adrenalina powoli opadały, a ja stojąc w milczeniu, czekałam na ruch Justina.
Nagle poczułam na mojej tali jego ciepłe dłonie, a jego usta powędrowały na moją szyję. Złożył tam delikatny pocałunek, po czym szepnął:
-Nieźle się bijesz.
-Um… Dziękuje – położyłam dłonie na jego i splotłam nasze palce.
-Masz szczęście – powiedział nagle, a ja gwałtownie się odwróciłam, rozłączając nasze dłonie.
-Co to ma niby znaczyć, że miałam szczęście? Ona była słaba.
-Nie oto chodzi – powiedział spokojnie.
-To o co? – spytałam niecierpliwie.
-Dyrektora dzisiaj nie ma, a nauczyciele akurat byli na zebraniu, więc nikt z personelu nie widział bójki.
-Ona jeszcze może iść naskarżyć – powiedziałam poirytowana.
-Ej ej ej. Nikt tu nie skarży.
-Taa… Doświadczyłam tego drugiego dnia szkoły, gdy dwa razy byłam u dyra- podniosłam brwi, czekając na jego wytłumaczenie.
-Oj przestań. Wtedy dyr. Już wiedział, a ja chciałem równego traktowania – powiedział udając obrażonego.
-Dobra, to ci wybaczam. Ale skąd masz pewność, że Ellie nic nie powie.
-Mamy tu zasady, których się trzymamy. Bez względu jak to wygląd, jesteśmy zjednoczoną szkołą.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, lecz zamknęłam je, gdy dokładnie zrozumiałam co Justin powiedział. Miał racje. Jestem w tej szkole troche więcej niż dwa tygodnie, więc jeszcze za dużo o atmosferze tutaj mogłam nie wiedzieć.
-No cóż. To przynajmniej o tyle dobrze. Spróbowałam schylić się po torbę, leżąco koło moich stóp, lecz szybko zrezygnowałam. Poczułam ból na brzuchu i złapałam się tego miejsca. Spojrzałam na Justina i kazałam mu się odwrócić. Niechętnie zrobił to, a ja powoli podniosłam mój T-shirt. Na granicy żeber miałam dość dużą siną plamę.
 „Zapewne Ellie teraz ma taką na plecach” –zaśmiałam się i delikatnie dotknęłam brzucha. Cicho syknęłam i opuściłam moją koszulkę. Ellie nie była taka słaba za jaką ją uważałam. W sumie, po za tym że przyjaźni się z tymi idiotkami, jest niezła, bo niewiele dziewczyn zaczęłoby ze mną bójkę. Mam do niej jakby szacunek, chociaż i tak mocno mnie wkurzyła, tym nieczystym zagraniem, przez co mam tego siniaka. 
Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek, a zaraz po tym głos Justina:
-Choć idziemy.
-Nie chce – jeknęłam odwracając się w jego kierunku. On jak to chłopak, podszedł do mnie tym swoim seksownym krokiem, po czym pocałował mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Czy wy jesteście razem? – usłyszeliśmy głośne połączenie głosów Channel i Jake’a.
Moja ręka automatycznie przyległa do czoła. Justin podrapał się po karku, po czym cicho spytał:
-A na co to wygląda?
-To wygląda na Jannessę albo Vustin – zaśmiała się brunetka. Spiorunowałam ja wzrokiem, lecz ona jakby tego nie zauważyła, dalej uśmiechała się głupkowato.
-Przestań – powiedziałam stanowczo. Dziewczyna uśmiechnęła się, ale tym razem przyjaźnie i podeszła do nas.
-Ja się po prostu cieszę. A teraz mi powiedźcie jak długo?
-Co jak długo? – spytałam zdezorientowana.
-Od tamtego poniedziałku, czyli tydzień i jeden dzień – powiedział Justin, uśmiechając się triumfująco. Spojrzałam na niego zdziwiona. Przecież jest chłopakiem, a to raczej dziewczyny liczą dni w związku. Bez dyskryminacji, ale zazwyczaj tak jest.
-I ty nic mi nie powiedziałaś? – spytała z wyrzutem Channel.
-No właśnie Justin – dołączył się Jake, akcentując imię szatyna.
-Woleliśmy nie ryzykować i na razie zostawić to w tajemnicy.
-Ale co ryzykować?
-Nie ważne. Chodźmy na lekcje, w końcu teraz chemia – zakończyłam temat i skinęłam na Justina, żeby podał mi torbę. On posłusznie zrobił to i razem w czwórke skierowaliśmy się do drzwi. Nagle stanęłam i odwróciłam się w kierunku reszty.
-Ale pamiętajcie. NIKT nie może wiedzieć. Normalnie jesteśmy tylko przyjaciółmi – powiedziałam poważnie, a wszyscy łącznie nie wiem czemu, z Justinem skinęli głowami.
-To dobrze – poszliśmy do pracowni chemiczno-biologicznej. Usiedliśmy identycznie jak siadamy na lekcji biologii, nie robiąc zbędnego zamieszania.
Całą lekcję Jake pytał mnie o mój związek z Justinem. Oczywiście robił to dyskretnie, więc odpowiadałam mu nie mając zastrzeżeń.
-W sumie to podejrzewałem coś. Pamiętasz jak w poniedziałek nauczycielka wywaliła nas z klasy?
-No – przytaknęłam.
-PO incydencie z Victorią kazałem Justinowi z tobą pogadać. Zdziwiłem się jak wróciliście i nie było widać żadnego, jakby to powiedzieć postępu. Justin przestał mówić o tobie, więc pomyślałem, że dałaś mu o zrozumienia, że to koniec. Jednak w czwartek widziałem ciebie z jakimś chłopakiem na łódce. Bałem się pytać Justina, bo gdyby to nie był on to pewnie by się wciekł i zrobił awanturę – zaśmiałam się. – Ja mówie poważnie. Nawet nie wiesz jaki on jet zaborczy. W sumie to pewnie jeszcze się dowiesz.
-W sumie to pewnie prawda – zażartowałam, próbując naśladować głos i akcent Jake’a.
-Ej – trącił mnie ramię.
-Sorka, ale nie mogłam się powstrzymać, przez twój słowotok.
-No spoko. Ale to byliście wy?
-Kiedy? – spytałam wytrącona z tematu.
-No na łódce.
-Aa… Tak – uśmiechnęłam się ciepło.
-Wiedziałem – twarz Jake’a zmieniła się na triumfującą.
-No prawie jak Sherlock – zaśmiałam się. Chłopak chciał coś odpowiedzieć, lecz zabrzmiał dzwonek, więc wszyscy wyszli z sali.
-Jeszcze dwie lekcje – powiedziałam znudzona.
-Tylko jedna – machnął ręką Jake, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-To co z etyką?
-Nie ma angielskiego i teraz idziemy na etykę.
-Ale fajnie.
-Co jest fajne? – wtrąciła Channel, podchodząc do nas.
-Że idziemy wcześniej do domu.
-Nie wiedziałaś?
-Jak widać nie, ale ktoś mnie uświadomił. Dobra to co robimy po szkole? Channel mam wolną chate wbijasz?
-Jasne – przybiłyśmy piątke, a Jake zrobił smutną minkę. Wywróciłam zabawnie oczami i powiedziałam:
-Ty też możesz jak chcesz.
-Super… - już miał dalej mówić, ale Channel mu przerwała:
-Ale ty idziesz dzisiaj do tego kolegi mamy pomagać przy motorówce – zaczęłam się głośno śmiać, a dwójka znajomych patrzyła na mnie jak na psychicznie chorą.
-To… To była wymówka, na spotkania z takim jednym – powiedziałam wciąż chichocząc.
-Jakim jednym? – spytał Justin podchodząc do nas. Nie był wesoły, bo chyba wziął ,,takiego jednego” za innego chłopaka.
-A taki jeden fajny szatyn, z brązowymi oczami i nieziemskim uśmiechem. Nie znasz – udałam poważną.
-Tak? – spytał Jake. On chyba tez nie zrozumiał.
-Pogadamy o tym potem. Widzimy się po szkole – stwierdził wkurzony i odszedł, a razem z nim blondyn.
-Co za idioci – zaśmiała się Channel, gdy byli już daleko.
-Wiem – prychnęłam, po czym dodałam ciszej – Ale jeden jest mój.
-Szczęściara.
-Średnio. Widzisz jak się zachowuje? I jeszcze trzeba to ukrywać.
-Opowiesz mi w domu, bo tutaj ściany mają uszy. Jak jeszcze ciebie nie było, po szkole były rozrzucane anonimy. Dziwne, bo jak przyszłaś to ich nie ma, ale zapewne jak pojawi się coś ciekawego to znowu zaistnieją.
,,Tak, jeśli zacznę je pisać” powiedziałam w myślach.
 -Ciekawe. Dobra choć, bo lekcje dziś mamy na sali gimnastycznej.
-Czemu?
-Spytaj pana Madariage.
Udałyśmy się powoli na sam dół schodami. Po drodze zauważyłyśmy dobrze już mi znaną grupkę ,,popularnych”. Niestety Justin też tam był. Wiem, że nie mogę mu zabronić widywać się z nimi, ale wkurza mnie, że Grace kładzie na nim swoje łapy, a on nic nie robi. Dosłownie krew mnie wtedy zalewa. Jednak nic nie mogę zrobić.
-Uwaga uczniowie – powiedział donośnie Madariaga, gdy wszyscy zajęli miejsca na trybunach. Nasz nauczyciel, był dość wysokim brunetem, o niebieskich oczach koło trzydziestki. Enriqe (tak miał na imię) wyglądał identycznie jak profesor etyki ze ,,Zbuntowanych” tego meksykańskiego serialu. Mniejsza z tym.
-Dziś na zajęciach zajmiemy się tolerancją, szacunkiem i zaufaniem – popatrzył na każdego siedzącego na trybunach.- Teraz pewnie wszyscy zastanawiacie się co będziemy robić. No cóż na początek coś ocenimy. Zamknijcie oczy. Będę teraz czytał wszystkich z listy i jeśli ktoś tej osoby nie lubi, nie toleruje albo nienawidzi, bo tak też się zdarza, podnosi rękę jakby chciał się o coś zapytać. Pamiętajcie, że nie możecie otwierać oczu.
Później okazało się, że osoby których nie lubiliśmy stały się naszymi partnerami. Niestety trafiła mi się Victoria. Myślałam, że Ellie mnie nienawidzi, ale to była taka dziwna niespodzianka. Nieważne.
-Teraz sprawimy, że będziecie musieli sobie nawzajem zaufać. Jedna osoba ustawia się tyłem do drugiej, a tak musi ją złapać, gdy ta będzie opadać w tył. Rozumiemy się? Dobrze zaczynajmy –powiedział nauczyciel i klasnął w dłonie. Chodził między uczniami po całej sali. Najpierw ja musiałam złapać Victorię. Nawet nie wiecie jak mnie korciło upuszczenie jej, ale no cóż tym razem byłam posłuszna. Jednak ona nie dała rady. Gdy przyszła kolej, żeby mnie złapała, nie stanęła na wysokości zadania. Gdyby nie przeczucie, które kazało mi uszykować ręce do amortyzowania upadku, leżałabym teraz, obolała na ziemi.
-Victoria – krzyknął nauczyciel – Ćwiczymy zaufanie, a nie jego brak.
-Jej nie można zaufać. Nie stać jej na wykonanie tak prostego zadania.
-Nie mów tak Vannesso – powiedział Enriqe, gdy pomagał mi wstać.- Victoria na pewno ma jakieś powody, ale nie można jej od razu tak oceniać. Powtórzymy to ćwiczenie. Vannesso czy potrafiłabyś jej znowu zaufać?
-Um… Nie wiem. Nie.
- A gdyby obiecała, że tym razem cie złapie- spytał z nutką podstępności.
-Nie będę jej nic obiecywać – prychnęła Victoria.
-To znaczy, że nie masz do drugiego człowieka szacunku- odpowiedział jej nauczyciel, patrząc na nią uważnie.
-Szanuje ją – powiedziała troche oburzona.
-Jak widać nie.
-Obiecuje, że tym razem cię złapię – powiedziała szybko do mnie blondynka i spojrzała w moim kierunku. –Tym razem na serio.
-No dobrze – powiedziałam cicho i odwróciłam się. Znów trzymałam ręce w pogotowiu, lecz Madariaga kazał mi je rozluźnić i opuścić wzdłuż ciała. Niechętnie to zrobiłam, po czym wykonałam ćwiczenie. Tym razem Victoria mnie złapała.
-Widzicie? To pokazuje, że jeśli mamy do kogoś szacunek, potrafimy drugi raz zaufać. Trzeba ufać sobie nawzajem i szanować się. Gdyby Vannessa nie szanowała Victorii, nie zaufałaby jej czyż nie? – spytał się mnie.
-Gdybym nie szanowała to nie – odparłam cicho.
-Widzicie. Pamiętajcie. Zaufanie wymaga szacunku. Koniec lekcji jesteście wolni.
Wszyscy wyszli pędem i zebrali się przed szkołą. Grupa popularnych jak zwykle poszła do parku, a ja z Channel poszłyśmy w kierunku skuterów.
-Co jest? – warknęła brunetka, gdy zauważyła, że jej pojazd jest zablokowany innym. Spróbowała go ruszyć, lecz nic nie zadziałało.
-No piękni – wyrzuciła ręce w powietrze, a ja położyłam dłoń na jej ramieniu i odparłam:
-Spokojnie. Zaraz znajdziemy tego idiotę.
-Oby się znalazł, bo … - nagle ktoś podszedł do skutera blokującego inne.
-Ej, to twój skuter? – spytałam.
-Tak – odpowiedział chłopak. Gdy spojrzał na nas, obejrzałam go w całej okazałości. Był dość wysoki, miał brązowe włosy i zielono-brązowe oczy.
-James zastawiłeś mój skuter – warknęła Channel.
-Sorka. Już go zabieram – powiedział zabierając blokadę z pojazdu. – A tak w ogóle jestem James, ale to chyba już wiesz- podał mi ręke, a ja odwzajemniłam gest.
-Vannessa, ale chyba tego nie wiedziałeś.
-Ale teraz wiem – zaśmialiśmy się oboje.
-Dobra, ale mój skuter jest wciąż zablokowany – westchnęła Channel.
-O już – James wycofał się ze swoim pojazdem i podszedł do mnie.
-Miło cię poznać. Jesteś tu nowa, prawda?
-A widziałeś mnie wcześniej – niekontrolowanie przygryzłam wargę, na co chłopak uśmiechnął się. Nagle przybliżył się do mojego ucha i szepnął:
-Ktoś bacznie nas obserwuje i chyba mu się to nie podoba – obróciłam się i zobaczyłam Justina wypalającego mi dziurę w plecach.
-On chyba nie ma tu nic do gadania – zaśmiałam się, a Channel, która próbowała wydostać swój skuter odkaszlnęła. James w ogóle nie zwrócił na nią uwagi.
-Czyli nic mu nie będzie jeśli zaproszę cię do kina, na jutro wieczór.
-Ym.. No nie wiem. Idziemy sami – spytałam niepewnie.
-Nie. Idzie jeszcze mój kolega.
-To może Channel pójdzie z nami? – spojrzałam na brunetkę, która już gotowa do drogi stała obok nas.
-Z chęcią z wami –podkreśliła ten wyraz- pójdę – dodatkowo uśmiechnęła się sztucznie.
-To fajnie. To do zobaczenia jutro o 18 pod kinem? – spytał pokazując rząd białych zębów.
-Jasne – odwzajemniłam gest, po czym James wsiadł i odjechał na swoim skuterze.
-Masz przerąbane – zaśmiała się Channel.
-Niby czemu?
-Bo Justin jest czerwony z zazdrości i to co widział, chyba mu się nie spodobało.
-Oh, czyli nie mogę iść ze znajomymi do kina?
-Nie. Nie możesz iść z przystojnym Jamesem do kina.
-Jest przystojny – stwierdziłam i razem się zaśmiałyśmy.- Trudno. Justin jakoś tą rozmowę przeboleje, a o kinie nic mu nie powiem.
-W sumie racja. Dobra jedźmy zanim Jake się zjawi.
-Założę się, że Justin przyjedzie z nim – zaśmiałam się, siadając za plecami Channel.
-A kaski?
-A po co ci kaski? – Channel spytała z uśmiechem i ruszyła. Śmiejąc się krzyknęłam:
-Miami bitches.
-O yeah – dodała brunetka.
Po 10 minutach byłyśmy już pod moim domem. Chichocząc weszłyśmy do środka. Odłożyłam tylko klucze, a dzwonek do drzwi zadzwonił.
-O kto to może być? – spytała z ironią Channel i poszła do salonu.
-Oh przestań – rzuciłam i kliknęłam przycisk na domofonie – Słucham?
-Jake i Justin. Otwórz.
-Okeej – zaśmiałam się ze sposobu w jakim to powiedział i otworzyłam bramę. Poszłam do kuchni, zostawiając otwarte drzwi. Po chwili usłyszałam lekki trzask, po czym zdenerwowany głos Justina. Nalałam wszystkim coli i zaniosłam szklanki na tacy do salonu.
-Tu jest – powiedział Jake z przerażoną miną.
-Co jest? – spytałam pogodnie. Po sekundzie moje oczy skierowały się na Justina, który dosłownie kipiał ze złości.
-Co ty wyprawiasz? Jesteś moją dziewczyną, więc nie flirtuj z innymi – krzyknął,  a wszyscy prócz blondyna byli osłupieni.
-Ja flirtuje? Niby kiedy? Co? Może Madariaga stanął za blisko – zażartowałam.
-Chodzi o tego dupka Jamesa. Nie zbliżaj się do niego – wciąż krzyczał.
-Justin uspokój się – powiedziałam spokojnie i odłożyłam tace.
-Nie chce się uspokajać – krzyknął i złapał mnie za nadgarstek po czym, przyciągnął do siebie.




Hej wszystkim :) Jest rozdział :D Dziękuje jeszcze raz za 10tys. wejść i mnóstwo komentarzy :) Tym razem rozdział MOŻE pojawi sie w sobote, bo w niedzielę wyjeżdżam. Wiec jeśli tam gdzie jade nie będzie neta, rozdział pojawi sie dopiero we wrześniu ;/  Przykro mi. Ale no cóż trzeba, żyć dalej. Uwielbiam was i mam nadzieję, ze sie podoba rozdział. Komentujcie <3

8 komentarzy:

  1. Wow jak zaragowal ..... Boskie :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo szkoda, że dopiero we wrześniu :'(

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Czekam na nn.

    Rodzina Styles i Palvin od lat się kłócą. Nie mogą dopuścić, aby ich dzieci spotkały się. Kiedy wreszcie Harry i Charlotte przypadkiem się spotykają wszystko zaczyna się zmieniać. Kłótnie, strach, miłość. Czy ucieczka z tą drugą osobą to rozwiązanie? Co się stanie? Przeczytaj na: http://all-you-need4.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity rozdział, jak zwykle z resztą ;P ;*
    czekam z niecierpliwością na nexta! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wykonałam zwiastun, proszę wyraź opinię!
    mania-zwiast.blogspot.com/2013/08/43-49-heart-by-heart.html
    Pozdrawiam! xoxo

    Wybacz Spam, ale nie wiedziałam gdzie powiedzieć.
    Mozesz usunąć od razu po przeczytaniu ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam. Nie mogłam chyba znaleźć tego co chciałaś. Ale przy tym napisie był ten gif Vanessy z bronią, a motory ciężko było znaleźć, ale ten gif mnie uwiódł. Oby już pasowało ♥

      Usuń