11.09.2013

Rozdział 22 ,,– Nienawidzę jak płaczesz kochanie."



Obudził mnie dzwonek do drzwi, a właściwie do bramy. Przycisnęłam przycisk do mówienia i spytałam:
-Tak?
-To ja Channel, wpuść mnie – powiedziała ciepłym, ale stanowczym głosem. Wpuściłam ją i podeszłam do drzwi, które po chwili otworzyłam. Brunetka od razu rzuciła się na moją szyję, przytulając mnie. Chciałam znów wybuchnąć płaczem, ale powstrzymałam się i tylko uśmiechnęłam smutno, gdy odczepiałyśmy się od siebie. Poszłyśmy bez słowa do salonu.
-Napijesz się czegoś? – spytałam, lecz Channel pokręciła przecząco głową i zaczęła swoją ,,mowę”:
-Co się dzieje? Nie odbierasz telefonu, nie ma cię w szkole, Grace biega za Justinem razem z Victorią, ale on nie chce z nimi gadać i ciągle zamyka się w klasach. Jeszcze do tego Ari zwariowała. Nie wiem co się z tobą dzieje, ale wytłumacz mi to teraz. A i jeszcze hitem szkoły stał się filmik TMZ. Chyba go widziałaś – przerwała na chwilę, by poczekać na to co powiem.
-Jestem chora… - wydukałam.
-Nie pieprz- powiedziała surowo Channel – i gadaj prawdę.
-Nie chce tam iść. Nie dam rady się z nim zobaczyć. Po prostu nie potrafie, wole poczekać do końca tygodnia w domu i w poniedziałek się z tym zmierzyć – powiedziałam niepewnie i przeczesałam dłonią włosy.
-Tchórz. Idziesz jutro do szkoły czy tego chcesz czy nie. – Jęknęłam, ale pokiwałam głową, jako, że się poddaję.
-A czemu Ari zwariowała? – zmieniłam temat. Channel potarła dłonią twarz:
-Bo James zawrócił jej w głowie i chyba są parą.
-Co? – krzyknęłam.
-Mam wrażenie, że on udaje. Grace też dziwnie cieszy się z tego, że są  tą parą, więc myśle, że ona coś kombinuje. Ale nie przejmuj się ja się nigdzie nie wybieram – przytuliła mnie, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
 -Nawrócimy ją. Masz racje nie mogę się ukrywać, ale przerażają mnie papparazii.
-Spokojnie na teren szkoły nie mają wstępu.
-W sumie, to oczywiste, bo tak to by Justin’owi nie dali żyć – powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się grymas.
-No właśnie, a co do filmiku….
-Widziałam go jakieś półtorej godziny temu, bo akurat włączone było MTV. Nie wierze, że zrobili te zdjęcia. Uważaliśmy z Justin’em tak bardzo, ale cóż … -przeczesałam dłonią włosy- To i tak koniec i Justin dał mi to dobrze do zrozumienia.
-Przestań. To pierwsza poważna sprzeczka między wami jak mniemam, więc wszystko się ułoży. – spróbowała mnie pocieszyć Channel.
-Nie jestem typem dziewczyny, która potrafi o coś walczyć. Gdy cokolwiek było mi odbierane, ja przyjmowałam porażkę. Czasami z pokorą, czasami bez, ale zawsze byłam przegrana. – powiedziałam smutno. Brunetka chciala cos powiedzieć, ale ja uprzedziłam ją zmieniając temat:
-A czemu Grace i Victoria latają za Jussem, a po drugie czemu on zamyka się w klasie i czy ma do tego prawo?
-One chcą wyjaśnień na temat ciebie i jego, a on nie chce z nimi gadać. W ogóle jakoś dzisiaj nic nie mówił, nie odzywał się prawie do nikogo, prócz Jake’a. Na pierwszej lekcji cały czas patrzył na drzwi, jakby kogoś wyczekiwał, ale potem już nie zwracałam na niego uwagi i próbowałam się do ciebie – położyła nacisk na to słowo – dodzwonić i wysłałam ci z tysiąc sms’ów.
-Od wczoraj nie brałam telefonu do ręki, bo jak już mówiłam czuje się źle – mruknęłam tłumacząc się, po czym pierwszy raz kichnęłam.
,,Mój poranno-popołudniowy plan się udał. Jestem chora.” – Pomyślałam i uśmeichnęłam się mentalnie.
-Gówno prawda, nie udawaj – powtórzyła Channel i dodała po chwili – Justin też się zamyka w klasach, bo boi się, że jakiś uczeń pomimo zakazów regulaminowych zrobi mu zdjecie albo sprzeda jakąś wymyśloną plotke TMZ.
-Biedy – szepnęłam bardziej do siebie.
-Zależy ci na nim, więc nie rezygnuj – powiedziała stanowczo Chanel, po czym wręczyła mi dwa grube zeszyty. – Przepisz je i oddaj mi jutro, reszte wysłałam ci pocztą, bo robiliśmy większość na tabletach.
-Dzięki – uśmiechnęłam się.
-Dobra ja ide, bo mama na mnie czeka w domu z jakąś ważną służbową informacją – powiedziała udając wyolbrzymianie wszystkich słów. Zaśmiałam się i pocałowałam ją w policzek na pożegnanie. Potem odprowadziłam ją do drzwi, a potem Channel wyszła przez furtkę i znikła za drzewami rosnącymi z przodu mojej działki.
Westchnęłam i zamknęłam drzwi, wracając do sali kinowej. Zabrałam stamtąd koc i poszłam na górę.
Gdy znalazłam się już w moim pokoju, pierwsze co zrobiłam to chwyciłam laptopa i położyłam go na łóżku. Za nim wylądował koc i reszta żelków, które zostały mi sprzed wyjścia do kina.
Wtedy jeszcze wszystko było w porządku… Justin mnie nie nienawidził, tak samo jak zapewne Jake. Nasza tajemnica wtedy była bezpieczna, a teraz… Jest mi tak strasznie źle… Skrzywdziłam go przez swoją głupotę ,,Jak wszystkich” odezwała się moja podświadomość, jeszcze bardziej mnie załamując.
Musze go jakoś przeprosić. Nie mówię, że od razu chce do niego wrócić tylko po prostu powiedzieć krótkie szczere ,,przepraszam”. Jutro w szkole nie ważne co się stanie, zrobię to co chce i to co należy.
***
Zbiegłam na dół, gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi frontowych. Uśmiechnęłam się widząc moją rodzicielkę w drzwiach.
-Hej mamo – powiedziałam ciepło i przytuliłam się do niej.
-Cześć – mruknęła.
-Coś się stało ?– odsunęłam się i popatrzyłam na nią zdziwiona. Zwykle są czułości i troska, a teraz takie coś. O co jej chodzi tym razem?
 -Mam dla ciebie rosół – powiedziała bezpłciowo i podała mi ciepłą jeszcze reklamówkę z pełnym słoikiem w środku. Chwyciłam go i poszłam do kuchni. Przelałam od razu do garnka i wrzuciłam na gaz, bo szczerze mówiąc byłam bardzo głodna.
Nagle coś sobie uświadomiłam. Jakim cudem moja mama przyniosła gotowy rosół, jak cały czas była w pracy. Chyba, że…
Wyjęłam łyżkę z szuflady i spróbowałam rosół. Smak był identyczny i wszystko się zgadzało. Zdenerwowana, poszłam do salonu gdzie moja mama włączyła wiadomości. Poszłam tam, lecz zastałam tylko włączoną telewizję.
-Mamo! – krzyknęłam na cały dom.
-Na górze – usłyszałam po chwili i pobiegłam w podanym kierunku. Poszłam do jej pokoju i gdy tylko stanęłam w drzwiach warknęłam:
-Czemu do jasnej cholery byłaś u Justin’a?
-Po pierwsze moja panno, nie takim tonem – skarciła mnie, lecz grymas i zdenerwowanie nie zniknęło z mojej twarzy- po drugie byłam u Pattie – podkreśliła jej imię – a nie u Justin’a, o którym musimy porozmawiać.
-Nie musimy – warknęłam.
-Vannessa ton – podniosła głos moja mama.
-Nie musimy – powiedziałam oschle i uśmiechnęłam się złośliwie i sztucznie.
-Ależ musimy. Pattie się o niego martwi. Od waszego wyjścia do kina coś się w nim zmieniło. Wrócił późno, zbyt późno i do tego dziś przesiedział cały dzień w pokoju. Ja wiem, że ty wiesz o co chodzi, więc gadaj mi tu zaraz, co mu zrobiłaś – powiedziała ostro.
-Co? – krzyknęłam. – Czemu myślisz, że od razu to ja coś mu zrobiłam? – nienawidzę jej – Jak możesz tak myśleć, ty moja matka. Zwalasz całą wine na mnie. Z góry zakładasz, że to ja. Ja musiałam coś mu zrobić, zdradzić go, uderzyć, okłamać tak? – krzyczałam.
-Znam cię – powiedziała spokojnie. Nastała napięta cisza, którą rozerwałam krzykiem:
-To nie moja wina –poczułam, że w moich oczach zaczynają zbierać się łzy – Ja nie chciałam, żeby to tak wyszło – powiedziałam ciszej.
-Kochanie powiedz – nie mogłam wychwycić jej tonu.
-Nie. Załatwię to. Sama – powiedziałam i uciekłam do pokoju, zamykając się na klucz, by mama nie weszła i nie zobaczyła moich łez, które zaczynały się pojawiać. Zaczęłam uspokajać oddech by nie płakać. Przetarłam delikatnie palcami powierzchnie pod oczami, sprawdzając czy tusz mi się nie rozmazał. Wiem, że siedziałam cały dzień w domu, ale mam taką specjalną mascarę, poprawiającą gęstość i długość rzęs, wiec stosuje ją codziennie. Nieważne.
****
Rano, wstałam o dziwo sama, o jakiejś szóstej rano. Nie mogłam dalej zasnąć, więc wstałam i poszłam się wykąpać. Czułam się średnio. Gardło strasznie mnie bolało i było mi zimno. Nie chciałam iść do szkoły, ale musiałam wszystko wyjaśnić.
Czyściutka, poszłam się ubrać w to (link http://stylowi.pl/11453286). Pomalowałam się i uczesałam, a na końcu zapakowałam się do szkoły. Wszystko robiłam tak wolno, że gdy spojrzałam na zegarek była 7:30. Nagle do mojego pokoju wparowała mama. Sprawdziła, czy nie mam temperatury i spytała jak się czuje. Nie wspomniała nawet słowem o wczoraj, bo wiedziała, że to mnie rozdrażni. Ustaliłyśmy, że jeśli będę się źle czuć w szkole to pójdę się zwolnić. Ten układ bardzo mi się spodobał i byłam pewna, że wróce do domu po którejś lekcji. Wyszłam z domu z mamą o 7:45, która zawiozła mnie do szkoły. Gdy już miałam wychodzić z auta, założyłam czarne Raybany i słuchawki oczywiście tego samego koloru. Pomachałam mamie i wyszłam. Im bliżej szkoły byłam, tym więcej ludzi się na mnie patrzyło. Dobrze, że miałam te okulary. Wchodząc do budynku nie zdjęłam ich. Nie zauważyłam Channel, więc próbując być niewidzialna, przeszłam się korytarzem i poszłam do klasy. Po drodze zauważyłam Arianne i James’a przytulających się przy szafce dziewczyny. Channel miała racje. Starając się nie zwrócić ich uwagi szybko skierowałam się do klasy, która była już tylko dziesięć metrów ode mnie. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nikogo nie było, prócz dwójki kujonów w pierwszej ławce, powtarzających sobie materiał z poprzedniej lekcji. Nie komentując nic, poszłam do ostatniej ławki pod ścianą, gdzie ostatnio jak widziałam, siedział Jake. Nie powinien się obrazić ani mnie wyrzucić z tego miejsca, więc nie przejmując się niczym, wyjęłam zeszyt i jak te kujony z pierwszej ławki zaczęłam powtarzać definicje, ale ja robiłam to w myślach.
Z transu wyrwał mnie dzwonek. Nagle zaczęło pojawiać się coraz więcej uczniów. Gdy weszła Channel, uśmiechnęła się zauważając mnie. Podeszła do mojej ławki i usiadła w sąsiedniej.
-Hej – powiedziała niepewnie.
-Cześć – mruknęłam cicho, z powodu bolącego gardła.
-Coś się stało? – spytała zdezorientowana.
-Nic, po prostu gardło mnie boli i głowa. Jak już ci mówiłam wczoraj jestem chora – syknęłam.
-To co robisz w szkole? – prychnęła.
-Musze coś załatwić, bo mi kazałaś – powiedziałam i spojrzałam na nią przez okulary. Tak owszem, wciąż miałam je na nosie.
-Ale sama też chcesz co? – zaśmiała się. Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko i zdjęłam okulary.
-Może troche. Mogłybyśmy przestać gadać, bo naprawde boli mnie to gardło – ostatnie słowa wychrypiałam, a Channel tylko skinęła głową, po czym zajęła się sobą. Jakąś chwile później weszła znana mi już grupka ludzi. Spuściłam wzrok, czując się… winną ?
-Patrzcie kto przyszedł – powiedziała głośno Victoria, a cała klasa spojrzała na mnie. Nic nie odpowiedziałam.
-Nie opłaca się w tej szkole kłamać i mieć tajemnice – spojrzała na Justin’a, który utkwił wzrok we mnie. Przygryzłam nerwowo wargę, lecz nic nie odpowiedziałam. – Pożałujesz tego, że nie słuchałaś ostrzeżeń – wysyczała, a ja odwróciłam wzrok. – Patrz na mnie jak do ciebie mówi – powiedziała stojąc koło mojej ławki i uderzyła w nią lekko. Nie spojrzałam na nią.
-Idź stąd Victoria – warknęła Channel – To nie twoja sprawa co się wydarzyło, więc się nie mieszaj. – ostrożnie zerknęłam na Justin’a, który siedział już w ławce. Był na moim dawnym miejscu. Pech chciał, że akurat się odwrócił, a nasze spojrzenia się spotkały. Nie wyrażał żadnych emocji, więc ja czując, ze już nie mogę, odwróciłam wzrok.
-Pożałujesz – cicho warknęła blondynka i poszła do swojej ławki. Chwileczkę później weszła nauczycielka. Miałam wrażenie, że wszyscy o mnie rozmawiając i się gapią. Nie podnosiłam wzroku nawet na nauczycielkę, po prostu siedziałam cicho w ławce, nie odzywając się.
Lekcja mijała wolno, a ja czułam, że Justin coraz częściej wypale we mnie dziurę swoim przenikliwym spojrzeniem. Nie podniosłam wzroku. Nie chciałam. Bałam się znów spotkać jego spojrzenie, bo wiedziałam, że tym razem moje oczy mogą się zaszklić. Zawsze tak było. Gdy miałam poczucie winy, miałam ochotę się rozpłakać. Teraz było jeszcze gorzej, bo ja naprawdę Go kocham.  Nie mówie tego od tak. To co jest… Znaczy było między nami, było czymś pięknym i nigdy się tak nie czułam. Teraz ta myśl dobijała mnie, ponieważ ja to wszystko zepsułam.
Wyzwolił mnie dzwonek. Szybko spakowałam się i wybiegłam z klasy, a za mną Channel.
-Poczekaj – jęknęła, gdy już nie nadążała. Odwróciłam się i nie zobaczyłam dziewczyny. Teraz stał przede mną on. Szatyn o czekoladowych oczach, które intensywnie się we mnie wpatrywały. Odruchowo spuściłam głowę i szepnęłam:
-Przepraszam – potarłam dłonią jednej ręki przed ramię.
 ,,Musze to zrobić” –zdecydowałam spontanicznie w myślach. Szybko podniosłam głowę, po czym pocałowałam Justin’a w policzek. Jedna łza słynęła z mojej twarzy na jego przez co odsunęłam się momentalnie. Nie spoglądając na jego reakcję, odwróciłam się i  poszłam bardzo szybkim krokiem do sali teatralnej. Już byłam prawie na miejscu, już chwytałam klamkę, gdy ktoś, mnie odwrócił. Po chwili poczułam czyjeś ciepłe wargi na moich. Odruchowo moje dłonie powędrowały na policzki chłopaka. Gdy w końcu zakończyłam pocałunek, wolno się odsuwając, mruknęłam:
-Przepraszam Cie Justin. Nie chciałam. Nie wiem co ci powiedzieć, żebyś mi wybaczył… Żebyś znowu zaufał – cicho załkałam, a szatyn wziął mnie w swoje ramiona, przyciskając moje ciało do swojego.
-Ciii. Nie płacz – mruknął do mojego ucha.
-Ale jest mi tak źle, przez to – zaszlochałam.
-Nie płacz – powiedział ciepło i pogładził mnie po plecach. – Nienawidzę jak płaczesz kochanie. Cichutko – mruknął ponownie. Wtuliłam się w niego bardziej. Właśnie zdałam sobie sprawe z tego co powiedział. Nie był zły, nie był smutny… Był troskliwy i kochany.
-Przepraszam – powiedziałam, już uspokojona. Justin milczał. Jedynie poczułam, że mocniej mnie przytula. – Naprawde mi przykro. Przepraszam – mruknęłam bezradnie, po cyzm dodałam, nie zmieniając tego tonu – Powiedz coś.
Milczał. Po moim policzku spłynęła łza. Wyrwałam się z jego uścisku i spojrzałam na niego, stając jakiś metr od jego sylwetki. Jego klatka szybko się podnosiła i zaraz po tym opadała. Teraz zobaczyłam, że jego oczy były szklane i pełne bólu. Należało  mi się.
,,Patrz głupia Vannesso jak go skrzywdziłaś. Powinnaś cierpieć tak jak on” krzyczało moje sumienie, przez co mój oddech przyspieszył.
-Przepraszam – powiedziałam gwałtownie, bliska ponownego zalania się łzami.
-Mówisz to już piąty raz – powiedział w końcu.
-Wiem – powiedziałam smutno. Nie wiedziałam co powiedzieć. Głowa zaczęła mnie już boleć bardzo mocno. Nie mogłam już zostać w szkole. Zrobiłam co chciałam, teraz wychodze.
-Co dalej? – spytał oblizując wargi.
-Wychodzę – powiedziałam cicho, po czym spróbowałam go wyminąć, lecz poległam. Chwycił moje nadgarstki. – Justin proszę cię – jęknęłam.
-Czemu chcesz mnie zostawić? Akurat teraz? – powiedział znacząco. Wiedziałam, że chodziło mu o godzenie się.
-Bo moja głowa z bólu zaraz eksploduje, a mój głos zniknie z powodu bólu gardła – powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się cien uśmiechu.
-Czyli jesteś chora? Dlatego wczoraj nie przyszłaś? – wciąż pytania.
,,Nie” – odpowiedziałam w myślach, a z moich ust wydostała się sprzeczna odpowiedź.
 -Tak.
-Obiecaj mi coś.
-Cokolwiek zechcesz, tylko mi wybacz – spojrzałam na niego błagalnie.
-Nigdy już mnie nie okłamiesz – powiedział stanowczo, ale jednocześnie troskliwie.
-Obiecuje – powiedziała i wyrywając nadgarstki złapałam dłonie Justin’a swoimi. Szatyn uśmiechnął się i pocałował mnie w nos.
-Będziesz moją dziewczyną? – spytał szeptem łącząc nasz czoła.
-Yhm – mruknęłam uśmiechając się nieśmiało. Jego pytanie zbiło mnie z tropu. Nie spodziewałam się go w ogóle. Zaskoczyło mnie. Ale nie negatywnie, właśnie przeciwnie. To było takie słodkie z jego strony. Za to go kocham. Jest tego zbyt dużo, żeby wymieniać. To co do niego czuje, po prostu jest. Nie wiem jak to określić, ale myślę, że to właśnie jest miłość. Nie wiesz jak ubrać to w słowa. Nie umiesz określić, ani opisać. To jest cudowne uczucie, że jedna osoba potrafi uczynić cię aż tak szczęśliwą.
-Chodź zaprowadzę cię do sekretariatu i wrócisz do domu – puścił jedną moją dłoń i odwrócił się oplatając mnie swoim ramieniem.
-Dobrze – powiedziałam zaciągając się jego cudownym zapachem. Wszyscy, dosłownie każdy w szkole patrzył się na nas.
Usiadłam na kanapie w sekretariacie, a Justin podszedł do biurka sekretarki i poprosił by zadzwoniła do mojej mamy. Dziesięć minut później byłam już w drodze powrotnej, taksówką. Gdy wchodziłam do domu byłam zmęczona, ale i szczęśliwa. 
-Wrócił do mnie i wybaczył- powiedziałam unosząc kąciki moich ust. Tak mówiłam sama do siebie, co świadczyło że naprawdę miałam gorączkę. Gdy znalazłam się już w środku, poszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę. Potem sięgnęłam lekarstwa i popiłam je herbatą. Z połową napoju, który mi został poszłam na górę do mojego pokoju. Zrzuciłam torbę z mojego ramienia, położyłam kubek na szafce nocnej, a sama opadłam na łóżko. Westchnęłam po czym nakryłam sie kołdrą i przymknęłam oczy próbując zmniejszyć ból głowy, który teraz mnie zabijał. Niechętnie podniosła głowę i ręką sięgnęła po herbatę, z której kupiłam łyk i z powrotem odłożyłam ją na szafkę. Leniwie usiadłam na łóżku i zdjęła buty oraz biżuterię, po czym wstała i poszłam do łazienki. Tam zdjęłam ciuchy i zostałam w samej bieliźnie. Zmyłam makijaż i wróciłam do łóżka tym razem układając się prawidłowo i szczelnie okrywając kołdrą. Po jakimś czasie zasnęłam. Obudziła mnie dopiero moja mama, która wróciła z pracy wcześniej o godzinę by sprawdzić jak się czuje.
 -Lepiej jest teraz niż w szkole było - zamilkłam na chwilę, słysząc czyjś śmiech na dole- Ktoś jest w domu ?
 -Um... Masz gościa, a właściwie gości. Przyszłam tu, żeby sprawdzić czy jesteś w dobrym stanie, bo chcą cię odwiedzić...- powiedziała niepewnie moja mama.
- Ale kto to jest ?- spytałam niecierpliwie. -Zobaczysz - uśmiechnęła się dziwnie, po czym wyszła, a ja już tylko usłyszałam coraz cichszy dźwięk kroków. Minęła chwilą zanim ponownie usłyszałam, że ktoś wchodzi na górę.  Gdy otworzyły się drzwi, nie mogłam wierzyć własnym oczom. Ktoś sobie o mnie przypomniał.
-Co ty tutaj robisz?





No to jest kolejny :) Wychodzi na to, że osiem osób czyta to opowiadanie. Wiedźcie, że to dla Was pisze każdy rozdział <3 Mam nadzieję, że ten się podoba. Komentujcie :*

4 komentarze: