Obudził mnie dzwonek
do drzwi, a właściwie do bramy. Przycisnęłam przycisk do mówienia i spytałam:
-Tak?
-To ja Channel, wpuść
mnie – powiedziała ciepłym, ale stanowczym głosem. Wpuściłam ją i podeszłam do
drzwi, które po chwili otworzyłam. Brunetka od razu rzuciła się na moją szyję,
przytulając mnie. Chciałam znów wybuchnąć płaczem, ale powstrzymałam się i
tylko uśmiechnęłam smutno, gdy odczepiałyśmy się od siebie. Poszłyśmy bez słowa
do salonu.
-Napijesz się czegoś?
– spytałam, lecz Channel pokręciła przecząco głową i zaczęła swoją ,,mowę”:
-Co się dzieje? Nie
odbierasz telefonu, nie ma cię w szkole, Grace biega za Justinem razem z
Victorią, ale on nie chce z nimi gadać i ciągle zamyka się w klasach. Jeszcze
do tego Ari zwariowała. Nie wiem co się z tobą dzieje, ale wytłumacz mi to
teraz. A i jeszcze hitem szkoły stał się filmik TMZ. Chyba go widziałaś –
przerwała na chwilę, by poczekać na to co powiem.
-Jestem chora… -
wydukałam.
-Nie pieprz-
powiedziała surowo Channel – i gadaj prawdę.
-Nie chce tam iść.
Nie dam rady się z nim zobaczyć. Po prostu nie potrafie, wole poczekać do końca
tygodnia w domu i w poniedziałek się z tym zmierzyć – powiedziałam niepewnie i
przeczesałam dłonią włosy.
-Tchórz. Idziesz
jutro do szkoły czy tego chcesz czy nie. – Jęknęłam, ale pokiwałam głową, jako,
że się poddaję.
-A czemu Ari
zwariowała? – zmieniłam temat. Channel potarła dłonią twarz:
-Bo James zawrócił
jej w głowie i chyba są parą.
-Co? – krzyknęłam.
-Mam wrażenie, że on
udaje. Grace też dziwnie cieszy się z tego, że są tą parą, więc myśle, że ona coś kombinuje.
Ale nie przejmuj się ja się nigdzie nie wybieram – przytuliła mnie, a ja
uśmiechnęłam się szeroko.
-Nawrócimy ją. Masz racje nie mogę się
ukrywać, ale przerażają mnie papparazii.
-Spokojnie na teren
szkoły nie mają wstępu.
-W sumie, to
oczywiste, bo tak to by Justin’owi nie dali żyć – powiedziałam, a na mojej
twarzy pojawił się grymas.
-No właśnie, a co do
filmiku….
-Widziałam go jakieś
półtorej godziny temu, bo akurat włączone było MTV. Nie wierze, że zrobili te
zdjęcia. Uważaliśmy z Justin’em tak bardzo, ale cóż … -przeczesałam dłonią
włosy- To i tak koniec i Justin dał mi to dobrze do zrozumienia.
-Przestań. To
pierwsza poważna sprzeczka między wami jak mniemam, więc wszystko się ułoży. –
spróbowała mnie pocieszyć Channel.
-Nie jestem typem
dziewczyny, która potrafi o coś walczyć. Gdy cokolwiek było mi odbierane, ja
przyjmowałam porażkę. Czasami z pokorą, czasami bez, ale zawsze byłam
przegrana. – powiedziałam smutno. Brunetka chciala cos powiedzieć, ale ja
uprzedziłam ją zmieniając temat:
-A czemu Grace i
Victoria latają za Jussem, a po drugie czemu on zamyka się w klasie i czy ma do
tego prawo?
-One chcą wyjaśnień
na temat ciebie i jego, a on nie chce z nimi gadać. W ogóle jakoś dzisiaj nic
nie mówił, nie odzywał się prawie do nikogo, prócz Jake’a. Na pierwszej lekcji
cały czas patrzył na drzwi, jakby kogoś wyczekiwał, ale potem już nie zwracałam
na niego uwagi i próbowałam się do ciebie – położyła nacisk na to słowo –
dodzwonić i wysłałam ci z tysiąc sms’ów.
-Od wczoraj nie
brałam telefonu do ręki, bo jak już mówiłam czuje się źle – mruknęłam tłumacząc
się, po czym pierwszy raz kichnęłam.
,,Mój
poranno-popołudniowy plan się udał. Jestem chora.” – Pomyślałam i uśmeichnęłam
się mentalnie.
-Gówno prawda, nie
udawaj – powtórzyła Channel i dodała po chwili – Justin też się zamyka w
klasach, bo boi się, że jakiś uczeń pomimo zakazów regulaminowych zrobi mu
zdjecie albo sprzeda jakąś wymyśloną plotke TMZ.
-Biedy – szepnęłam
bardziej do siebie.
-Zależy ci na nim,
więc nie rezygnuj – powiedziała stanowczo Chanel, po czym wręczyła mi dwa grube
zeszyty. – Przepisz je i oddaj mi jutro, reszte wysłałam ci pocztą, bo
robiliśmy większość na tabletach.
-Dzięki –
uśmiechnęłam się.
-Dobra ja ide, bo
mama na mnie czeka w domu z jakąś ważną służbową informacją – powiedziała
udając wyolbrzymianie wszystkich słów. Zaśmiałam się i pocałowałam ją w
policzek na pożegnanie. Potem odprowadziłam ją do drzwi, a potem Channel wyszła
przez furtkę i znikła za drzewami rosnącymi z przodu mojej działki.
Westchnęłam i
zamknęłam drzwi, wracając do sali kinowej. Zabrałam stamtąd koc i poszłam na
górę.
Gdy znalazłam się już
w moim pokoju, pierwsze co zrobiłam to chwyciłam laptopa i położyłam go na
łóżku. Za nim wylądował koc i reszta żelków, które zostały mi sprzed wyjścia do
kina.
Wtedy jeszcze
wszystko było w porządku… Justin mnie nie nienawidził, tak samo jak zapewne
Jake. Nasza tajemnica wtedy była bezpieczna, a teraz… Jest mi tak strasznie
źle… Skrzywdziłam go przez swoją głupotę ,,Jak
wszystkich” odezwała się moja podświadomość, jeszcze bardziej mnie
załamując.
Musze go jakoś
przeprosić. Nie mówię, że od razu chce do niego wrócić tylko po prostu
powiedzieć krótkie szczere ,,przepraszam”. Jutro w szkole nie ważne co się
stanie, zrobię to co chce i to co należy.
***
Zbiegłam na dół, gdy
usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi frontowych. Uśmiechnęłam się widząc
moją rodzicielkę w drzwiach.
-Hej mamo –
powiedziałam ciepło i przytuliłam się do niej.
-Cześć – mruknęła.
-Coś się stało ?–
odsunęłam się i popatrzyłam na nią zdziwiona. Zwykle są czułości i troska, a
teraz takie coś. O co jej chodzi tym razem?
-Mam dla ciebie rosół – powiedziała bezpłciowo
i podała mi ciepłą jeszcze reklamówkę z pełnym słoikiem w środku. Chwyciłam go
i poszłam do kuchni. Przelałam od razu do garnka i wrzuciłam na gaz, bo
szczerze mówiąc byłam bardzo głodna.
Nagle coś sobie
uświadomiłam. Jakim cudem moja mama przyniosła gotowy rosół, jak cały czas była
w pracy. Chyba, że…
Wyjęłam łyżkę z
szuflady i spróbowałam rosół. Smak był identyczny i wszystko się zgadzało.
Zdenerwowana, poszłam do salonu gdzie moja mama włączyła wiadomości. Poszłam
tam, lecz zastałam tylko włączoną telewizję.
-Mamo! – krzyknęłam
na cały dom.
-Na górze –
usłyszałam po chwili i pobiegłam w podanym kierunku. Poszłam do jej pokoju i gdy
tylko stanęłam w drzwiach warknęłam:
-Czemu do jasnej
cholery byłaś u Justin’a?
-Po pierwsze moja
panno, nie takim tonem – skarciła mnie, lecz grymas i zdenerwowanie nie
zniknęło z mojej twarzy- po drugie byłam u Pattie – podkreśliła jej imię – a
nie u Justin’a, o którym musimy porozmawiać.
-Nie musimy –
warknęłam.
-Vannessa ton –
podniosła głos moja mama.
-Nie musimy –
powiedziałam oschle i uśmiechnęłam się złośliwie i sztucznie.
-Ależ musimy. Pattie
się o niego martwi. Od waszego wyjścia do kina coś się w nim zmieniło. Wrócił
późno, zbyt późno i do tego dziś przesiedział cały dzień w pokoju. Ja wiem, że
ty wiesz o co chodzi, więc gadaj mi tu zaraz, co mu zrobiłaś – powiedziała
ostro.
-Co? – krzyknęłam. –
Czemu myślisz, że od razu to ja coś mu zrobiłam? – nienawidzę jej – Jak możesz
tak myśleć, ty moja matka. Zwalasz całą wine na mnie. Z góry zakładasz, że to
ja. Ja musiałam coś mu zrobić, zdradzić go, uderzyć, okłamać tak? – krzyczałam.
-Znam cię –
powiedziała spokojnie. Nastała napięta cisza, którą rozerwałam krzykiem:
-To nie moja wina
–poczułam, że w moich oczach zaczynają zbierać się łzy – Ja nie chciałam, żeby
to tak wyszło – powiedziałam ciszej.
-Kochanie powiedz –
nie mogłam wychwycić jej tonu.
-Nie. Załatwię to.
Sama – powiedziałam i uciekłam do pokoju, zamykając się na klucz, by mama nie
weszła i nie zobaczyła moich łez, które zaczynały się pojawiać. Zaczęłam
uspokajać oddech by nie płakać. Przetarłam delikatnie palcami powierzchnie pod
oczami, sprawdzając czy tusz mi się nie rozmazał. Wiem, że siedziałam cały
dzień w domu, ale mam taką specjalną mascarę, poprawiającą gęstość i długość
rzęs, wiec stosuje ją codziennie. Nieważne.
****
Rano, wstałam o dziwo
sama, o jakiejś szóstej rano. Nie mogłam dalej zasnąć, więc wstałam i poszłam
się wykąpać. Czułam się średnio. Gardło strasznie mnie bolało i było mi zimno.
Nie chciałam iść do szkoły, ale musiałam wszystko wyjaśnić.
Czyściutka, poszłam
się ubrać w to (link http://stylowi.pl/11453286).
Pomalowałam się i uczesałam, a na końcu zapakowałam się do szkoły. Wszystko
robiłam tak wolno, że gdy spojrzałam na zegarek była 7:30. Nagle do mojego
pokoju wparowała mama. Sprawdziła, czy nie mam temperatury i spytała jak się
czuje. Nie wspomniała nawet słowem o wczoraj, bo wiedziała, że to mnie
rozdrażni. Ustaliłyśmy, że jeśli będę się źle czuć w szkole to pójdę się
zwolnić. Ten układ bardzo mi się spodobał i byłam pewna, że wróce do domu po
którejś lekcji. Wyszłam z domu z mamą o 7:45, która zawiozła mnie do szkoły. Gdy
już miałam wychodzić z auta, założyłam czarne Raybany i słuchawki oczywiście
tego samego koloru. Pomachałam mamie i wyszłam. Im bliżej szkoły byłam, tym
więcej ludzi się na mnie patrzyło. Dobrze, że miałam te okulary. Wchodząc do
budynku nie zdjęłam ich. Nie zauważyłam Channel, więc próbując być
niewidzialna, przeszłam się korytarzem i poszłam do klasy. Po drodze zauważyłam
Arianne i James’a przytulających się przy szafce dziewczyny. Channel miała
racje. Starając się nie zwrócić ich uwagi szybko skierowałam się do klasy,
która była już tylko dziesięć metrów ode mnie. Otworzyłam drzwi i weszłam do
środka. Nikogo nie było, prócz dwójki kujonów w pierwszej ławce, powtarzających
sobie materiał z poprzedniej lekcji. Nie komentując nic, poszłam do ostatniej
ławki pod ścianą, gdzie ostatnio jak widziałam, siedział Jake. Nie powinien się
obrazić ani mnie wyrzucić z tego miejsca, więc nie przejmując się niczym,
wyjęłam zeszyt i jak te kujony z pierwszej ławki zaczęłam powtarzać definicje,
ale ja robiłam to w myślach.
Z transu wyrwał mnie
dzwonek. Nagle zaczęło pojawiać się coraz więcej uczniów. Gdy weszła Channel,
uśmiechnęła się zauważając mnie. Podeszła do mojej ławki i usiadła w
sąsiedniej.
-Hej – powiedziała
niepewnie.
-Cześć – mruknęłam
cicho, z powodu bolącego gardła.
-Coś się stało? –
spytała zdezorientowana.
-Nic, po prostu
gardło mnie boli i głowa. Jak już ci mówiłam wczoraj jestem chora – syknęłam.
-To co robisz w
szkole? – prychnęła.
-Musze coś załatwić,
bo mi kazałaś – powiedziałam i spojrzałam na nią przez okulary. Tak owszem,
wciąż miałam je na nosie.
-Ale sama też chcesz
co? – zaśmiała się. Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko i zdjęłam okulary.
-Może troche.
Mogłybyśmy przestać gadać, bo naprawde boli mnie to gardło – ostatnie słowa
wychrypiałam, a Channel tylko skinęła głową, po czym zajęła się sobą. Jakąś
chwile później weszła znana mi już grupka ludzi. Spuściłam wzrok, czując się…
winną ?
-Patrzcie kto
przyszedł – powiedziała głośno Victoria, a cała klasa spojrzała na mnie. Nic
nie odpowiedziałam.
-Nie opłaca się w tej
szkole kłamać i mieć tajemnice – spojrzała na Justin’a, który utkwił wzrok we
mnie. Przygryzłam nerwowo wargę, lecz nic nie odpowiedziałam. – Pożałujesz
tego, że nie słuchałaś ostrzeżeń – wysyczała, a ja odwróciłam wzrok. – Patrz na
mnie jak do ciebie mówi – powiedziała stojąc koło mojej ławki i uderzyła w nią
lekko. Nie spojrzałam na nią.
-Idź stąd Victoria –
warknęła Channel – To nie twoja sprawa co się wydarzyło, więc się nie mieszaj.
– ostrożnie zerknęłam na Justin’a, który siedział już w ławce. Był na moim
dawnym miejscu. Pech chciał, że akurat się odwrócił, a nasze spojrzenia się
spotkały. Nie wyrażał żadnych emocji, więc ja czując, ze już nie mogę,
odwróciłam wzrok.
-Pożałujesz – cicho
warknęła blondynka i poszła do swojej ławki. Chwileczkę później weszła
nauczycielka. Miałam wrażenie, że wszyscy o mnie rozmawiając i się gapią. Nie
podnosiłam wzroku nawet na nauczycielkę, po prostu siedziałam cicho w ławce,
nie odzywając się.
Lekcja mijała wolno,
a ja czułam, że Justin coraz częściej wypale we mnie dziurę swoim przenikliwym
spojrzeniem. Nie podniosłam wzroku. Nie chciałam. Bałam się znów spotkać jego
spojrzenie, bo wiedziałam, że tym razem moje oczy mogą się zaszklić. Zawsze tak
było. Gdy miałam poczucie winy, miałam ochotę się rozpłakać. Teraz było jeszcze
gorzej, bo ja naprawdę Go kocham. Nie
mówie tego od tak. To co jest… Znaczy było między nami, było czymś pięknym i
nigdy się tak nie czułam. Teraz ta myśl dobijała mnie, ponieważ ja to wszystko
zepsułam.
Wyzwolił mnie
dzwonek. Szybko spakowałam się i wybiegłam z klasy, a za mną Channel.
-Poczekaj – jęknęła,
gdy już nie nadążała. Odwróciłam się i nie zobaczyłam dziewczyny. Teraz stał
przede mną on. Szatyn o czekoladowych oczach, które intensywnie się we mnie
wpatrywały. Odruchowo spuściłam głowę i szepnęłam:
-Przepraszam –
potarłam dłonią jednej ręki przed ramię.
,,Musze to zrobić” –zdecydowałam spontanicznie
w myślach. Szybko podniosłam głowę, po czym pocałowałam Justin’a w policzek.
Jedna łza słynęła z mojej twarzy na jego przez co odsunęłam się momentalnie.
Nie spoglądając na jego reakcję, odwróciłam się i poszłam bardzo szybkim krokiem do sali
teatralnej. Już byłam prawie na miejscu, już chwytałam klamkę, gdy ktoś, mnie
odwrócił. Po chwili poczułam czyjeś ciepłe wargi na moich. Odruchowo moje
dłonie powędrowały na policzki chłopaka. Gdy w końcu zakończyłam pocałunek,
wolno się odsuwając, mruknęłam:
-Przepraszam Cie
Justin. Nie chciałam. Nie wiem co ci powiedzieć, żebyś mi wybaczył… Żebyś znowu
zaufał – cicho załkałam, a szatyn wziął mnie w swoje ramiona, przyciskając moje
ciało do swojego.
-Ciii. Nie płacz –
mruknął do mojego ucha.
-Ale jest mi tak źle,
przez to – zaszlochałam.
-Nie płacz –
powiedział ciepło i pogładził mnie po plecach. – Nienawidzę jak płaczesz
kochanie. Cichutko – mruknął ponownie. Wtuliłam się w niego bardziej. Właśnie
zdałam sobie sprawe z tego co powiedział. Nie był zły, nie był smutny… Był
troskliwy i kochany.
-Przepraszam –
powiedziałam, już uspokojona. Justin milczał. Jedynie poczułam, że mocniej mnie
przytula. – Naprawde mi przykro. Przepraszam – mruknęłam bezradnie, po cyzm
dodałam, nie zmieniając tego tonu – Powiedz coś.
Milczał. Po moim
policzku spłynęła łza. Wyrwałam się z jego uścisku i spojrzałam na niego,
stając jakiś metr od jego sylwetki. Jego klatka szybko się podnosiła i zaraz po
tym opadała. Teraz zobaczyłam, że jego oczy były szklane i pełne bólu. Należało mi się.
,,Patrz głupia
Vannesso jak go skrzywdziłaś. Powinnaś cierpieć tak jak on” krzyczało moje
sumienie, przez co mój oddech przyspieszył.
-Przepraszam –
powiedziałam gwałtownie, bliska ponownego zalania się łzami.
-Mówisz to już piąty
raz – powiedział w końcu.
-Wiem – powiedziałam
smutno. Nie wiedziałam co powiedzieć. Głowa zaczęła mnie już boleć bardzo
mocno. Nie mogłam już zostać w szkole. Zrobiłam co chciałam, teraz wychodze.
-Co dalej? – spytał
oblizując wargi.
-Wychodzę –
powiedziałam cicho, po czym spróbowałam go wyminąć, lecz poległam. Chwycił moje
nadgarstki. – Justin proszę cię – jęknęłam.
-Czemu chcesz mnie
zostawić? Akurat teraz? – powiedział znacząco. Wiedziałam, że chodziło mu o
godzenie się.
-Bo moja głowa z bólu
zaraz eksploduje, a mój głos zniknie z powodu bólu gardła – powiedziałam, a na
mojej twarzy pojawił się cien uśmiechu.
-Czyli jesteś chora?
Dlatego wczoraj nie przyszłaś? – wciąż pytania.
,,Nie” –
odpowiedziałam w myślach, a z moich ust wydostała się sprzeczna odpowiedź.
-Tak.
-Obiecaj mi coś.
-Cokolwiek zechcesz,
tylko mi wybacz – spojrzałam na niego błagalnie.
-Nigdy już mnie nie
okłamiesz – powiedział stanowczo, ale jednocześnie troskliwie.
-Obiecuje –
powiedziała i wyrywając nadgarstki złapałam dłonie Justin’a swoimi. Szatyn
uśmiechnął się i pocałował mnie w nos.
-Będziesz moją
dziewczyną? – spytał szeptem łącząc nasz czoła.
-Yhm – mruknęłam
uśmiechając się nieśmiało. Jego pytanie zbiło mnie z tropu. Nie spodziewałam
się go w ogóle. Zaskoczyło mnie. Ale nie negatywnie, właśnie przeciwnie. To
było takie słodkie z jego strony. Za to go kocham. Jest tego zbyt dużo, żeby
wymieniać. To co do niego czuje, po prostu jest. Nie wiem jak to określić, ale
myślę, że to właśnie jest miłość. Nie wiesz jak ubrać to w słowa. Nie umiesz
określić, ani opisać. To jest cudowne uczucie, że jedna osoba potrafi uczynić
cię aż tak szczęśliwą.
-Chodź zaprowadzę cię
do sekretariatu i wrócisz do domu – puścił jedną moją dłoń i odwrócił się
oplatając mnie swoim ramieniem.
-Dobrze –
powiedziałam zaciągając się jego cudownym zapachem. Wszyscy, dosłownie każdy w
szkole patrzył się na nas.
Usiadłam
na kanapie w sekretariacie, a Justin podszedł do biurka sekretarki i poprosił
by zadzwoniła do mojej mamy. Dziesięć minut później byłam już w drodze
powrotnej, taksówką. Gdy wchodziłam do domu byłam zmęczona, ale i szczęśliwa.
-Wrócił do mnie i wybaczył- powiedziałam unosząc kąciki moich ust. Tak mówiłam sama do siebie, co świadczyło że naprawdę miałam gorączkę. Gdy znalazłam się już w środku, poszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę. Potem sięgnęłam lekarstwa i popiłam je herbatą. Z połową napoju, który mi został poszłam na górę do mojego pokoju. Zrzuciłam torbę z mojego ramienia, położyłam kubek na szafce nocnej, a sama opadłam na łóżko. Westchnęłam po czym nakryłam sie kołdrą i przymknęłam oczy próbując zmniejszyć ból głowy, który teraz mnie zabijał. Niechętnie podniosła głowę i ręką sięgnęła po herbatę, z której kupiłam łyk i z powrotem odłożyłam ją na szafkę. Leniwie usiadłam na łóżku i zdjęła buty oraz biżuterię, po czym wstała i poszłam do łazienki. Tam zdjęłam ciuchy i zostałam w samej bieliźnie. Zmyłam makijaż i wróciłam do łóżka tym razem układając się prawidłowo i szczelnie okrywając kołdrą. Po jakimś czasie zasnęłam. Obudziła mnie dopiero moja mama, która wróciła z pracy wcześniej o godzinę by sprawdzić jak się czuje.
-Wrócił do mnie i wybaczył- powiedziałam unosząc kąciki moich ust. Tak mówiłam sama do siebie, co świadczyło że naprawdę miałam gorączkę. Gdy znalazłam się już w środku, poszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę. Potem sięgnęłam lekarstwa i popiłam je herbatą. Z połową napoju, który mi został poszłam na górę do mojego pokoju. Zrzuciłam torbę z mojego ramienia, położyłam kubek na szafce nocnej, a sama opadłam na łóżko. Westchnęłam po czym nakryłam sie kołdrą i przymknęłam oczy próbując zmniejszyć ból głowy, który teraz mnie zabijał. Niechętnie podniosła głowę i ręką sięgnęła po herbatę, z której kupiłam łyk i z powrotem odłożyłam ją na szafkę. Leniwie usiadłam na łóżku i zdjęła buty oraz biżuterię, po czym wstała i poszłam do łazienki. Tam zdjęłam ciuchy i zostałam w samej bieliźnie. Zmyłam makijaż i wróciłam do łóżka tym razem układając się prawidłowo i szczelnie okrywając kołdrą. Po jakimś czasie zasnęłam. Obudziła mnie dopiero moja mama, która wróciła z pracy wcześniej o godzinę by sprawdzić jak się czuje.
-Lepiej jest teraz niż w szkole było -
zamilkłam na chwilę, słysząc czyjś śmiech na dole- Ktoś jest w domu ?
-Um... Masz gościa, a właściwie gości.
Przyszłam tu, żeby sprawdzić czy jesteś w dobrym stanie, bo chcą cię
odwiedzić...- powiedziała niepewnie moja mama.
-
Ale kto to jest ?- spytałam niecierpliwie. -Zobaczysz - uśmiechnęła się
dziwnie, po czym wyszła, a ja już tylko usłyszałam coraz cichszy dźwięk kroków.
Minęła chwilą zanim ponownie usłyszałam, że ktoś wchodzi na górę. Gdy otworzyły się drzwi, nie mogłam wierzyć
własnym oczom. Ktoś sobie o mnie przypomniał.
-Co
ty tutaj robisz?
No to jest kolejny :) Wychodzi na to, że osiem osób czyta to opowiadanie. Wiedźcie, że to dla Was pisze każdy rozdział <3 Mam nadzieję, że ten się podoba. Komentujcie :*
Cudowny!<3
OdpowiedzUsuńPogodzili się!!! :>
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!*.*
Wow świetny :3
OdpowiedzUsuńsłodkooooooooooo :)
OdpowiedzUsuńWiiiii
OdpowiedzUsuń