Przeczytajcie koniecznie końcową notkę !!!!!!
Siedziałam na łóżku,
szczelnie okryta kołdrą, czekając aż dziewczyna mi odpowie. Patrzyła na mnie
ostro, jakbym potrąciła jej psa. Oczywiście tego nie zrobiłam, bo jeszcze nie
mam prawka. Mniejsza z tym.
-Arianna, odpowiesz
mi w końcu? – spytałam po chwili ciszy.
-Musimy sobie coś
wyjaśnić – powiedziała niby słodko, jednak słychać było w jej głosie troche
złości. Tylko o co ona mogła być wkurzona?! Nigdy nie widziałam jej złej, więc
było to dość dziwne doznanie z mojej strony.
-Raczej ty mi musisz
coś wyjaśnić. Nie odzywasz się do mnie, nie dzwonisz, nie odbierasz-
popatrzyłam na nią z wyrzutem. – Coś się stało? – spytałam z troską.
-Hm… Może to, że
okłamałyście mnie z Channel – prawie krzyknęła czerwono włosa, a ja szeroko
otworzyłam oczy.
-No wiesz… Nie
powiedziałam nikomu o Justinie, ale to nie powód, żebyś krzyczała.-Powiedziałam
spokojnie.
-Nie o to chodzi –
powiedziała oburzona – Okłamałyście mnie, bo James zaprosił mnie, a nie
Channel. Tłumaczył mi to wszystko, gdy wybiegłaś z kina. Oszukałaś mnie.
Miałyście mi przekazać zaproszenie, ale nie. Wy wolałaś zamienić mnie na
Channel… Jak mogłyście mi to zrobić – mówiła bardzo głośno Arianna, a ja
oniemiałam ze zdziwienia.
-O czym ty gadasz?
James zaprosił mnie i Channel, na parkingu przy skuterach. Dobrze pamiętam to
wszystko. On cię okłamał – powiedziałam stanowczo.
-James – zawołała
Arianna, a po chwili drzwi od mojego pokoju ponownie się otworzyły i pojawił
się w nich brunet.
-Co on tu robi? –
warknęłam. Byłam wściekła, bo też przez niego rozpadł się wcześniej mój
związek. Wiem, że była to całkowicie
moja wina, ale kurde… Mógł nie wchodzić do damskiej łazienki i nie byłoby
sprawy. Jednak, on musiał zniszczyć wszystko, bo jakże by inaczej.
-To mój chłopak, więc
przyszedł ze mną. Jest tu też jako świadek.
-Świadek czego? –
prychnęłam – sytuacji, która nie miała miejsca. Powiedz jej James, jak było
naprawdę i nie kłam.
-Dobrze – uśmiechnął
się wrednie, po czym natychmiast zmienił wyraz twarzy i spojrzał z troską na
Arianne.
-Więc? – pisnęła
dziewczyna, a on zaczął mówić:
-Na parkingu zabierałem
skuter, gdy zauważyłem Vannesse – wskazał na mnie – i Channel. Skojarzyłem, że
są twoimi przyjaciółkami, więc postanowiłem zaprosić do kina ciebie – znów
spojrzał na mnie – i Ari. Channel kiedyś zadrapała mój skuter, wiec jej nie
lubię – powiedział złośliwie – Przekazałem im, żeby ci powiedziały, że
zapraszam cię i Vannessę do kina. Ty miałaś iść jako laska dla Glien’a, bo
wiem, że mu się podobasz – moje oczy szeroko się otworzyły. Stos bzdur i
kłamstw, plus ,,tajemnica” niebieskookiego blondyna. Nie mogło być gorzej. Nie
mogłam czekać, aż ten dureń skończy tą bajeczkę, więc mu przerwałam:
-żartujesz sobie. To
nieprawda. Ari nie wierz mu, on kłamie.
-Oskarżasz MOJEGO
chłopaka o kłamstwo? – powiedziała wkurzona czerwono włosa.
-Tak – powiedziałam
stanowczo. – Zaprosił mnie i channel, nic o tobie nie mówił – powiedziałam
ostro, jednak to jeszcze bardziej zdenerwowało Ariannę. Nie wiem, co zrobił jej
James, ale martwiłam się o nią.
Nagle chłopak szepnął
coś do ucha dziewczyny, jednak nie usłyszałam nic.
-Wiedziałam –
powiedziała w końcu.
-Co wiedziałaś? –
spytałam zdezorientowana.
-James ma rację. To
ty kłamiesz. On mnie kocha, więc czemu miałby mnie nie zapraszać – powiedziała
mocno zdenerwowana, a chłopak objął ją jedną ręką w pasie. Moje brwi powędrowały
w górę.
,,Ona sobie żartuje?” pomyślałam i westchnęłam krótko, próbując uwierzyć, że to
jest jakiś kawał i zaraz zaczniemy się śmiać.
-Czyli wierzysz jemu,
a nie mnie? – spytałam stanowczo.
-Jemu – powiedziała
poważnie Arianna.
-To wynocha – warknęłam
i pokazałam drzwi. – Mamo goście wychodzą, odprowadź ich – krzyknęłam. James
zmrużył oczy i wciąż się we mnie wpatrywał. Jednak widziałam cień triumfu w
jego spojrzeniu, co jeszcze bardziej mnie zirytowało.
-Wychodzimy –
powiedziała Arii i odwróciła się wychodząc. Usłyszałam jak żegnając się z moją mamą, apotem już tylko
trzaśnięcie drzwiami frontowymi. Pare
chwil później w moim pokoju pojawiła się Elizabeth.
-Tak? – spytałam z
ironią, wciąż nie wiedząc co wydarzyło się kilka minut temu.
-Nerwowi ci twoi
znajomi.
-Już nimi nie są i
więcej ich tutaj nie zobaczysz. – powiedziałam uśmiechając się złośliwie.
-Vann uspokój się –
powiedziała stanowczo moja mama. Pierwszy raz odkąd tu weszła spojrzałam na
nią. Trzymała w rękach dwa kubki z gorącą czekoladą.
-To dla mnie? –
spytałam słodko, a cała złość i irytacja gdzieś zniknęła.
-Tak – zaśmiała się
moja mama i podeszła do mnie podając mi kubek. Następnie usiadła na moim łóżku
i położyła dłoń na mojej nodze przykrytej kołdrą.
-Oglądałam dzisiaj
telewizję… - przerwała na chwile i poczekała, aż na nią spojrzę. Upiłam łyk
gorącego płynu i zrobiłam to, czego oczekiwała.- Akurat trafiłam na jeden
program, którego prawie nigdy nie oglądam. – mówiła powoli, co zaczynało mnie
przerażać.- Już miałam przełączać, gdy zobaczyłam Ciebie na ekranie – oblizała
wargi, a ja myślałam, że zaraz zacznę krzyczeć. Miałam nadzieję, że to się nie
dzieje naprawdę.
-A co dokładnie
widziałaś? – palnęłam i zamknęłam oczy, jakbym doznawała jakiego ogromnego
bólu.
-Ciebie, płaczącą. Ciebie,
szczęśliwą z Justinem. Zdenerwowanego Justina. Ciebie ze znajomymi, którzy dziś
tu byli plus kilka innych, których nie znam.
-Przecież znasz
Channel – powiedziałam szybko.
-No dobrze, to jedną
osobę, której nie kojarzę. Wytłumaczysz mi?
-A muszę? – jęknęłam
niezadowolona.
-Przypomina mi się
sytuacja z przed dwóch dni, pamiętasz? – powiedziała spokojnie i znacząco na
mnie spojrzała.
-Ta… - szepnęłam i
upiłam kolejny łyk. – Chyba musze ci w końcu powiedzieć.
-Masz rację. Musisz
mi to powiedzieć – wciąż była opanowana i cierpliwie czekała, aż zacznę mówić.
Opowiedziałam jej
mniej więcej co się stało. Zakończyłam na tym co stało się dzisiaj i po co
przyszli ci ,,znajomi”. Mówiłam jej o moim planie odkręcenia tego ,,cyrku”.
Opowiedziałam też, jak bardzo czułam się bezradnie i źle, gdy Justin dowiedział
się o wszystkim w łazience. Wyjaśniłam jej czemu chciałam zostać domu tamtego
dnia. Gdy opisywałam jej sytuacje w kinie, w czasie filmu, po moim policzku
spłynęłam łza, ze względu na złe
wspomnienia. Chciała mnie przytulić, jednak uniosłam dłoń i uśmiechnęłam się
smutno, że nie trzeba. Bez żadnego komentarza, słuchała dalej nie przerywając
mi. Nie wspomniałam jej tylko, że pogodziłam się z Justinem i znów jesteśmy
razem. Część mojej rozmowy z Channel też ominęłam, bo nie wiem jakby mama
zareagowała, gdybym uświadomiła ją, że przychodzą do mnie znajomi bez jej
wiedzy.
Moja rodzicielka
słuchała w ciszy. Czasami tylko kiwała głową, by zachęcić mnie do mówienia
dalej. Gdy w końcu skończyłam, pierwszą jej reakcją było pytanie:
-Pogodziłaś się już z
nim?
-Z kim? – spytałam
wyrwana z kontekstu.
-Z Justinem.
-Um… Tak, ale w sumie
to czuje, że coś jest jeszcze niepewne do końca… - powiedziałam szczerze i
nachyliłam się nad kubkiem, zaciągając się zapachem czekolady.
-Ale to nie
rozmawialiście o tym? – spytała zdziwiona.
-Gadaliśmy i
obiecałam mu, że go nie okłamie już nigdy więcej. Wybaczył mi też, ale jakoś
nie czuje, żeby to po całości zrobił.
-Uwierz mi, on
potrzebuje troche czasu. Każdy zawsze potrzebuje dłuższą chwile na
zastanowienie się nad wszystkim. To nie jest tak, że pstryk palcem – zrobiła
gest, o którym wspomniała – i każdy wybacza od razu. Pogodzenie się i powrót do
starego stanu rzeczy, zawsze zajmował i wciąż zajmuje sporo czasu. To zależy od
osoby, czy to będzie długo, czy krótko.
-Ale mamo, on się do
mnie nie odzywał dzisiaj przez cały dzień, odkąd wyszłam ze szkoły. –
powiedziałam smutno i spuściłą wzrok.
-Może zrobi ci
niespodziankę i przyjedzie jeszcze. – powiedziała pocieszająco mi mama, jednak
było coś dziwnego w jej głosie.
-Nie rozumiem?
-Chłopcy lubią robić
niespodziewane rzeczy.
-Nie sądzę, żeby
Justin zrobił coś niespodziewanego. – powiedziałam zrezygnowana.
-Jesteś pewna? –
pokiwałam głową. Jednak moja mama kontynuowała, nie czekając na moją odpowiedź
słowną- Bo wiesz…. - spojrzała na zegarek – Za jakieś dziesięć minut będzie tu
Pattie.
-Co? –byłam aż tak
zdziwiona, że prawie rozlałam kakao na kołdrę.
-Ups.. – podniosłam
powrotem kubek do pionu – Prawie – zaśmiałam się – Ale jak to będzie tu za
dziesięć minut?
-Muszę z nią coś
uzgodnić do pracy i posiedzi tu trochę.
Już miałam coś mówić,
gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-No widzisz, jest
nawet wcześniej – powiedziała ciepło moja mama i wstała. – Ide na dół otworzyć.
-Jasne – mruknęłam i
poprawiłam się na łóżku. Z dołu słychać było jakieś głosy. Zignorowałam je i
odstawiłam kubek na szafkę. To już drugi. Stała tu jeszcze moja, zimna już,
herbata. Chwyciłam ją i wypiłam resztę duszkiem. Odstawiając ą na wcześniejsze
miejsce, oblizałam usta. Uwielbiałam taką herbatę, szczególnie, gdy była bardzo
osłodzona jak ta. Czasami gdy w Nowym Jorku jechałam do szkoły, Harry
zatrzymywał się pod taką super kawiarnią. Braliśmy napoje na wynos i wracaliśmy
do taksówki, by wracać na trasę prowadzącą do mojego liceum.
Gdy już odstawiłam
kubek, obróciłam się tyłem do drzwi i wtuliłam w poduszkę. Wyciągnęłam spod
niej mojego IPhon’a i zaczęłam sprawdzać Twitter’a i Facebook’a. Mój telefon
dosłownie mnie zahipnotyzował. Po chwili poczułam czyjeś ciało obok mojego i
ciepłe dłonie, które dostały się pod moją kołdrę i aktualnie gładziły mnie po
mojej gołej talii.
Odzyskałam
,,przytomność” i szybko obróciłam się, jednocześnie zrzucając ręce z moich
bioder. Gdy znalałam się twarzą w twarz z najprzystojniejszym chłopakiem w
szkole, uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Hej – mruknęłam i
spojrzałam w czekoladowe oczy Justin’a.
-Dobry wieczór misiu
– powiedział niskim głosem. Zachichotałam, a on zbliżył się do mnie tak, że
nasze ciała nie dzieliła żadna przestrzeń.
-I co teraz zrobimy? - szepnęłam i uśmiechnęłam się,
wciąż wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki. -Może to - stwierdził i
złączył nasze usta. Uwielbiam jego wargi. Są takie słodkie, delikatnie i czułe.
Cokolwiek by się stało jego pocałunki zapamiętam na zawsze. Po chwili
oderwaliśmy się od siebie. Nawet nie wiem kiedy oplotłam szyję chłopaka, a on
moją talie.
-Mam takie
pytanie. Nie chce żebyś zmieniała to, ale jestem ciekawy.
-No mów - zaśmiałam sie, gdy zatrzymał sie i nie
kontynuował.
-Czemu jesteś w samej bieliźnie? Jak jesteś chora to
powinnaś siedzieć w piżamie i skarpetkach, a nie tak - podniósł kołdrę i
obejrzał moje odkryte ciało. Trzymał materiał zbyt długo w górze, bo zaczęło mi
być zimno. Wyszarpnęłam kołdrę z jego ręki i nakryłam się.
-Ej jeszcze nie skończyłem -zaśmiał sie udając
oburzonego i spróbował znów mnie odkryć. Ja jednak mocno trzymałam materiał, bo
nie chciałam by było mi zimno. Justin w końcu dał rade zabrać mi kołdrę, wiec
uderzyła we mnie fala zimna.
-No -
jęknęłam i wtuliłam sie w jego tors by zachować choć odrobinę ciepła. Chłopak
od razu mnie objął i przycisnął do siebie.
-Najpierw mi zabierasz kołdrę, a teraz przytulasz.
Bezczelny jesteś kochanie - odchyliłam sie i pokazałam mu język.
-Księżniczko, ja po prostu chce być twoją jedyną kołdrą
- powiedział poważnie, a ja wybuchłam śmiechem. W oczach chłopaka było widać
małe śmiejące sie iskierki. Gdy już sie trochę uspokoiłam przyłożyłam moje
wargi do jego. Uśmiechnęłam sie w czasie, zdając sobie sprawę, jak bardzo
jestem teraz szczęśliwa. Szczególnie z szatynem przy boku.
Leżeliśmy tak z piętnaście minut, ale potem Justin
mnie nakrył, bo zaczęłam się trząść z zimna. Niestety choroba mnie dopadła.
Chociaż w sumie jestem sama sobie winna. Wolałam uciec chorobą, od problemów, zamiast stawiać im
czoła. Tak było zawsze. Czyli poznaliście moją kolejną wadę. Tchórzostwo.
Jednak, nie boję się skakać na Bangi, jeździć szybko na motorze, w ogóle nie
boję się wsiadać na ten pojazd jak większość dziewczyn. Można by powiedzieć, że
jestem tchórzem psychicznie, a nie fizycznie, ale nie wiem czy jest coś
takiego.
Starałam się być jak
najdłużej przytomna. Rozmawiałam z Justinem szeptem, lecz gdy on zaczął cicho
mi śpiewać, po prostu nie dałam rady i zasnęłam.
Rano obudziłam się
sama w łóżku. Z początku na mojej twarzy pojawił się grymas, jednak zmienił się
on w uśmiech gdy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór.
,,Gdzie Justin?” to
pytanie szybko pojawiło się w moich myślach. Rozejrzałam się i zauważyłam
karteczkę wystającą karteczkę spod poduszki na której leżał. Sięgnęłam po nią i
przeczytałam tekst napisany na niej na głos:
-Dzień Dobry. Nie
chciałem Cię budzić, żebyś się ze mną pożegnała. Nie zobaczymy się dzisiaj, bo
mam ważne sprawy do zrobienia, ale jeśli coś się zmieni to dam ci znać. Kocham, Justin.
,,Ważne sprawy” co to
mogło oznaczać. Jakieś prace w domu albo odwiedzanie rodziny…
,,Albo znalazł sobie
kogoś, kto go nie okłamie” zadrwiła moja podświadomość. Oddaliłam od siebie tą
myśl. Pogodziłam się z wiadomością na kartce i opuściłam moje nogi z krawędzi
łóżka. Wstałam lekko się chwiejąc, po czym ustabilizowałam się i założyłam
szlafrok wiszący na wieszaku znajdującym się na drzwiach. Potem powoli wyszłam z
pokoju i poszłam na dół. Trafiłam do kuchni, gdzie nalałam sobie wody do
szklanki i chwyciłam kolejny już zostawiony liścik dla mnie.
-Pojechałam do pracy.
Jakaś nagła sprawa. Przepraszam. W szufladzie ze sztućcami masz pieniądze na
śniadanie i kawę. Smacznego. Nie wiem o której wrócę. Kocham mama –
przeczytałam na głos. Przynajmniej ona nie ma tajemniczych ,,ważnych spraw” jak
Justin. Cały czas ciekawiło mnie, o co chodzi. Mój chłopak ma tajemnice, a ja
nie mogę pogodzić się z myślą, że nic o niej nie wiem. Dziś mam cały dzień
wolnego, więc to dużo czasu żeby czegoś konkretnego się dowiedzieć. Po za tym mogę
wykorzystać ,,naukę” od Carmen, dziewczyny od notatnika.
Nie czekając na nic
pobiegłam na górę ubrać się. (w to http://stylowi.pl/11453406)
Wyglądało na to, że jest naprawdę ciepło na dworze, więc dołożyłam czarny
słomiany kapelusz. Następnie pomalowałam
się lekko. Nie czułam potrzeby malowania grubych czarnych kresek, jak to
czasami miałam w zwyczaju. Jedynie ciemnym cieniem ,,przejechałam” po granicach
powieki górnej i dolnej oraz wytuszowałam rzęsy mascarą. Na usta nałożyłam
ciemny błyszczyk o smaku jagody. Gotowa zbiegłam na dół z torebką na ramieniu.
Wzięłam z szuflady w kuchni, pieniądze i schowałam je do portfela. Zadzwoniłam
po taksówkę, która przyjechała dziesięć minut po skończeniu połączenia. Wyszłam
z domu, zamykając kluczami każdy możliwy zamek w drzwiach. Oczywiście alarm też
włączyłam, bo nie wiedziałam o której wrócę. Gdy tylko wsiadłam do taksówki powiedziałam:
-Najbliższy Starbkuck’s
– uśmiechnęłam się do dziewczyny zadziwiająco młodej, prowadzącej pojazd.
-Już się robi. – odpowiedziała
i ruszyłyśmy. Po pięciu minutach byłyśmy na miejscu. Otworzyłam drzwi.
-Przyjdę za sekundę i
pojedziemy dalej dobrze? – rzuciłam w jej stronę.
- Nie wystawia mnie
pani? – zażartowała.
-Oczywiście, że nie.
Naprawdę za sekundę wracam. – zamknęłam drzwi i poszłam do Starbucks’a. Kupiłam
kawę i dwie muffinki na wynos, po czym wróciłam do taksówki jak najszybciej potrafiłam.
-Dobrze, więc teraz
chciałabym pojechać do warsztatu samochodowego w drugiej dzielnicy. Kojarzysz Crandon
Park prawda?
-Oczywiście, ale
chciałabym się zapytać pani od kiedy jesteśmy na ty? – zaśmiała się dziewczyna
o kilka lat ode mnie starsza. Poczułam się tak strasznie zażenowana. Przetarłam
oko nie rozmazując makijażu.
-Um..Przepraszam - mruknęłam.
-Nic się nie stało.
Jestem Emily- podała mi rękę przez dziurę w szybce w taksówce. Uścisnęłam jej
dłoń i dodałam:
-Vannessa. Dobrze więc
– puściłam jej dłoń – kojarzysz warsztat Tibo, w dzielnicy zaraz przed Crandon
Park.
-Jesteś pewna, że
chcesz tam jechać? – spytała troche zaniepokojona. Zaznaczyła wyraz ,,tam”, co
było dla mnie jak wykrzyknik. Na pewno znała to miejsce, bo zareagowała
jednoznacznie. Emily była chudą brunetką, o zielonych oczach. Nie wyglądała na
kogoś, kto pokazywałby się w tamtej dzielnicy. Nie chce wyjść na narcyza, ale
ja już szybciej bym tam pasowała, ale nie istotne. Cały czas dręczyło mnie
pytanie ,,skąd ona wie gdzie to jest i czemu tak zareagowała?”.
-Tak, jestem pewna,
jedźmy - powiedziałam pewnie.
-Dobrze. A mogę chociaż
wiedzieć, po co chcesz tam jechać?
-Um… W sumie to chyba
mogę ci powiedzieć, ale nie mów absolutnie nikomu – powiedziałam udając
absolutnie poważną. – Jadę tam po informację, gdzie aktualnie jest mój chłopak.
-Yy… Nie sądzisz, że
to troche nadopiekuńcze? Skoro ci on sam nie powiedział to po co ty masz się w
to mieszać – powiedziała nagle dziewczyna, a ja zaczęłam się zastanawiać nad
tym co powiedziała. W sumie miała trochę racji, ale jestem już taka, że musze
mnóstwo wiedzieć.
-Nie. Po prostu musze
go znaleźć – powiedziałam lekko podenerwowana.
-Sorka nie powinnam –
mruknęła Emily.
-Nic się nie stało.
Masz troche racji, ale ja naprawdę chce teraz go znaleźć.
-jasne za piętnaście
minut będziemy na miejscu.
-Jasne. – powiedziałam
i otworzyłam moją torebkę, z której wyjęłam telefon. Spojrzałam na zegarek na wyświetlaczu,
który pokazywał 11:03. Miałam sporo czasu, więc schowałam urządzenie powrotem do
torebki i zaczęłam rozmawiać z Emily. Zjadłam też między czasie moje śniadanie.
Pytałam ją o jej pracę, jak się tu znalazła, czemu akurat bycie taksówkarzem
wybrała sobie jako zawód itd. Ona też pytała mnie o wiele podobnych rzeczy. Bardzo
miło i fajnie się z nią gadało. Dowiedziałam się, że dziewczyna ma dwadzieścia
jeden lat i mieszka z rodziną zastępczą. Chce wyjść na swoje, wiec pracuje tak
jak teraz. Uwielbia samochody, ale i motocykle, więc gadałyśmy o tych
niesamowitych pojazdach przez prawie dziesięć minut. Nagle auto stanęło, a ja wyjrzałam
przez okno. Zauważyłam Tibo, który siedział przy stoliku wewnątrz warsztatu i
liczył pieniądze. Zaśmiałam się i poprosiłam by Emily zaczekała, bo zaraz wrócę.
Wyszłam z taksówki i zaczęłam iść w kierunku mężczyzny w warsztacie. Tibo
zobaczył mnie już z daleka i wyszedł mnie przywitać.
-Spodziewałbym się
każdego tylko nie ciebie – zaśmiał się.
-Ciebie też miło widzieć
– powiedziałam uśmiechając się złośliwie.
-O co chodzi? –
spytał zabawnie poruszając zabawnie brwiami.
-Czemu ja od razu
muszę czegoś chcieć – powiedziałam oburzona. Tibo popatrzył na mnie znacząco.
Wiedział, że kłamię.
-No dobra. Wygrałeś –
zaśmiałam się – Wiesz może, gdzie jest Justin?
-Nie wiem czy mogę ci
powiedzieć – powiedział niepewnie, więc postanowiłam go zapewnić, że może.
-Oczywiście, ze tak.
Jestem jego dziewczyną.
-A czemu sama go nie
spytasz? – próbował mnie zagiąć. Nie dam się.
-Ponieważ nie odbiera
telefonu – powiedziałam jakby to była najprostsza rzecz na Ziemii.
-Dziwne, bo
rozmawiałem z nim jakieś dwadzieścia minut temu. –Muszę szybko coś wymyśleć, bo
on zaraz mnie „odeśle” i niczego się nie dowiem.
-Dobra, wygrałeś.
Pokłóciłam się z nim. Dlatego on nie odbiera ode mnie telefonów. Chce wiedzieć gdzie
jest i go przeprosić okej? – powiedziałam smutno i spuściłam głowę.
-Uu… To dlatego przed
wczoraj był taki przybity?
-Tak. Kłócimy się od
środy wieczorem. Pokłóciliśmy się wtedy i to ostro. Gdy zrozumiałam, że to po
całości była moja wina, postanowiłam go przeprosić, ale on olewa moje telefony.
-Słabo – powiedział jakby
zawiedziony. – Dobra. Nie wiem, gdzie teraz jest Justin, ale wiem, że dziś o
dwudziestej są wyścigi. Justin mówił, że tam będzie, więc wiesz gdzie się udać.
-No nie do końca, bo
nie wiem gdzie są te wyścigi.
-Tutaj kochanie już ci
nie pomogę. Obowiązują mnie zasady. Chociaż dla ciebie słoneczko mogę zrobić wyjątek.
Adres mam zapisany… – zbliżył się do mnie i pogłaskał mój policzek. Nie
drgnęłam. Byłam twarda i nie okazywałam emocji. – Możesz pójść ze mną na zaplecze,
tam ci go podam. – oblizał usta, a ja się cofnęłam, gdy chciał zbliżyć się
jeszcze bardziej.
-Dzięki, ale wole
sama się tego dowiedzieć. Propozycja fajna ale nie tym razem – zaśmiałam się
ironicznie i odwróciłam się na piętach.
-Odezwij się jak
przestaniesz na mnie ,,lecieć” – rzuciłam do Tibo przez ramię i poszłam do
taksówki. Wsiadłam do środka i kazałam Emily jak najszybciej stamtąd odjechać.
-Co jest? – spytała trochę
zaniepokojona.
-Tibo to dupek –
warknęłam – Wracam do siebie. 28 Harbor …
-Pamiętam – przerwała
mi Emily i ciepło się uśmiechnęła. Odpowiedziałam jej tym samym, na co ona
przygryzła wargę.
Dziewczyna wyglądała
na naprawdę miłą, sympatyczną i kochaną osobę. Była naprawdę pozytywna i
zabawna, więc w czasie drogi powrotnej ciągle się z czegoś śmiałyśmy. Spytałam
ją o wyścigi jednak, ona powiedziała, że nie może nic mi mówić. Sama musze się
więc dowiedzieć gdzie to jest.
,,Musi być o tym
wzmianka w notatniku.” – pomyślałam.
-Zaraz będziemy na
miejscu – poinformowała Emily.
-Okej. Ile cała nasza
wycieczka będzie mnie kosztować? – spytałam spokojnie. Dziewczyna spojrzała na
licznik, a potem jeszcze raz na mnie.
-Trochę
pojeździłyśmy, więc 50 dollarów.
-Okej – powiedziałam uśmiechając
się i wyjęłam pieniądze. Emily stanęłam taksówką przed moim domem.
-Chodź wyjdziemy. Będzie
mi łatwiej schować kasę – zaśmiała się wesoło.
-Jasne – odpowiedziałam
i wyszłam z pojazdu tak samo jak dziewczyna. Było w niej coś dziwnego. Nie
mówię, że była brzydka, wręcz przeciwnie. Była śliczna, młoda i zabawna, ale to
coś nie dawało mi spokoju. Gdy podeszłam do maski auta, gdzie stała już
uśmiechnięta Emily powiedziałam:
-Bardzo miło mi się z
Tobą podróżowało.
-Mi również – podałam
jej pieniądze, dziewczyna zaczęła chować wszystko do saszetki. Widziałam, że
kątem oka mnie obserwuje, ale nie wiedziałam czemu. Gdy już się wyprostowała, uśmiechnęła
się i nagle zrobiła ruch który mnie zaszokował. Stałam tam jak wryta z szeroko
otwartymi oczami. Patrzyłam na dziewczynę, nie wiedząc czy to co stało się przed
chwilą było prawdą czy tylko snem.
Oblizałam wargi, na których została resztka błyszczyku Emily.
-Co to było? – spytałam
ledwo wyduszając z siebie to, krótkie pytanie. Dziewczyna zbliżyła się do mnie
i szepnęła:
-Próbka czegoś
nowego. Gdybyś chciała czegoś innego – podkreśliła ostatnie słowo i przygryzła
wargę – Zadzwoń pod ten numer – wsunęła mi małą karteczkę w dłoń, która wciąż
była sztywna jak w sumie całe moje ciało. Stałam tam jak wryta, nie mogąc nic
zrobić ani powiedzieć.
-Ee…. – zająknęłam się
i zamknęłam delikatnie rozchylone usta.
-Zszokowana –
zaśmiała się dziewczyna.
-Taakk – wydukałam.
-Lubię dziewczyny
takie jak ty – powiedziała słodko i jeszcze raz mnie cmoknęła. Kolejny raz
szok. Byłam tak oniemiała, że nie wiedziałam co zrobić.
-Pa kochanie –
mruknęła Emily i wróciła do auta.
Zdziwiona całym zajściem poszłam w kierunku bramy. Dziewczyna odjechała, a ja
stojąc w drzwiach domu krzyknęłam:
-Co do cholery przed
chwilą się stało? – po czym zatrzasnęłam drzwi za sobą.
Właśnie pocałowała
mnie lesbijka, która jak miałam nadzieję, będzie moją przyjaciółką. Szok to
mało powiedziane. Całowałam się z laskami, ale tylko dla żartów i najczęściej gdy
byłam pijana, ale na serio to nigdy. Nie mogę powiedzieć, że ten pocałunek nie
był przyjemny… -uśmiechnęłam się- ale to było z dziewczyną, a ja definitywnie
wolę chłopaków, chyba…
Ten pocałunek tak
namieszał mi w głowie, że myślałam o nim jakąś godzinę. Jednak ostatecznie uznałam,
że ko0cham Justin’a i nie chce ,,eksperymentować”.
Hej:* Przepraszam, że tak długo, ale miałam zabiegany tydzień. Więc rozdziały teraz będą się pojawiać CO TYDZIEŃ. Dokładnie 7 dni. Jeśli nie to zobaczycie jakąś informację na stronie. A I WAŻNE robię nową listę informowanych, więc jakbyście mogli napisać kontakt do siebie jeszcze raz. GG, nazwa na TT, facebook itd. A i mam nadzieję, że rozdział sie podoba bo to jeden z najdłuższych jak narazie :)
@love_pamelcia na TT i świetny rozdział
OdpowiedzUsuń"Chce być twoja jedyną kołdrą" nie wien czemu, ale skojarzylo mi się to z "Ja mogę być twoją przytulanką" <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń