21.09.2013

Rozdział 23 ,,-Spodziewałbym się każdego tylko nie ciebie – zaśmiał się."+ WAŻNE



Przeczytajcie koniecznie końcową notkę !!!!!!


Siedziałam na łóżku, szczelnie okryta kołdrą, czekając aż dziewczyna mi odpowie. Patrzyła na mnie ostro, jakbym potrąciła jej psa. Oczywiście tego nie zrobiłam, bo jeszcze nie mam prawka. Mniejsza z tym.
-Arianna, odpowiesz mi w końcu? – spytałam po chwili ciszy.
-Musimy sobie coś wyjaśnić – powiedziała niby słodko, jednak słychać było w jej głosie troche złości. Tylko o co ona mogła być wkurzona?! Nigdy nie widziałam jej złej, więc było to dość dziwne doznanie z mojej strony.
-Raczej ty mi musisz coś wyjaśnić. Nie odzywasz się do mnie, nie dzwonisz, nie odbierasz- popatrzyłam na nią z wyrzutem. – Coś się stało? – spytałam z troską.
-Hm… Może to, że okłamałyście mnie z Channel – prawie krzyknęła czerwono włosa, a ja szeroko otworzyłam oczy.
-No wiesz… Nie powiedziałam nikomu o Justinie, ale to nie powód, żebyś krzyczała.-Powiedziałam spokojnie.
-Nie o to chodzi – powiedziała oburzona – Okłamałyście mnie, bo James zaprosił mnie, a nie Channel. Tłumaczył mi to wszystko, gdy wybiegłaś z kina. Oszukałaś mnie. Miałyście mi przekazać zaproszenie, ale nie. Wy wolałaś zamienić mnie na Channel… Jak mogłyście mi to zrobić – mówiła bardzo głośno Arianna, a ja oniemiałam ze zdziwienia.
-O czym ty gadasz? James zaprosił mnie i Channel, na parkingu przy skuterach. Dobrze pamiętam to wszystko. On cię okłamał – powiedziałam stanowczo.
-James – zawołała Arianna, a po chwili drzwi od mojego pokoju ponownie się otworzyły i pojawił się w nich brunet.
-Co on tu robi? – warknęłam. Byłam wściekła, bo też przez niego rozpadł się wcześniej mój związek. Wiem,  że była to całkowicie moja wina, ale kurde… Mógł nie wchodzić do damskiej łazienki i nie byłoby sprawy. Jednak, on musiał zniszczyć wszystko, bo jakże by inaczej.
-To mój chłopak, więc przyszedł ze mną. Jest tu też jako świadek.
-Świadek czego? – prychnęłam – sytuacji, która nie miała miejsca. Powiedz jej James, jak było naprawdę i nie kłam.
-Dobrze – uśmiechnął się wrednie, po czym natychmiast zmienił wyraz twarzy i spojrzał z troską na Arianne.
-Więc? – pisnęła dziewczyna, a on zaczął mówić:
-Na parkingu zabierałem skuter, gdy zauważyłem Vannesse – wskazał na mnie – i Channel. Skojarzyłem, że są twoimi przyjaciółkami, więc postanowiłem zaprosić do kina ciebie – znów spojrzał na mnie – i Ari. Channel kiedyś zadrapała mój skuter, wiec jej nie lubię – powiedział złośliwie – Przekazałem im, żeby ci powiedziały, że zapraszam cię i Vannessę do kina. Ty miałaś iść jako laska dla Glien’a, bo wiem, że mu się podobasz – moje oczy szeroko się otworzyły. Stos bzdur i kłamstw, plus ,,tajemnica” niebieskookiego blondyna. Nie mogło być gorzej. Nie mogłam czekać, aż ten dureń skończy tą bajeczkę, więc mu przerwałam:
-żartujesz sobie. To nieprawda. Ari nie wierz mu, on kłamie.
-Oskarżasz MOJEGO chłopaka o kłamstwo? – powiedziała wkurzona czerwono włosa.
-Tak – powiedziałam stanowczo. – Zaprosił mnie i channel, nic o tobie nie mówił – powiedziałam ostro, jednak to jeszcze bardziej zdenerwowało Ariannę. Nie wiem, co zrobił jej James, ale martwiłam się o nią.
Nagle chłopak szepnął coś do ucha dziewczyny, jednak nie usłyszałam nic.
-Wiedziałam – powiedziała w końcu.
-Co wiedziałaś? – spytałam zdezorientowana.
-James ma rację. To ty kłamiesz. On mnie kocha, więc czemu miałby mnie nie zapraszać – powiedziała mocno zdenerwowana, a chłopak objął ją jedną ręką w pasie. Moje brwi powędrowały w górę.
,,Ona sobie żartuje?” pomyślałam i westchnęłam krótko, próbując uwierzyć, że to jest jakiś kawał i zaraz zaczniemy się śmiać.
-Czyli wierzysz jemu, a nie mnie? – spytałam stanowczo.
-Jemu – powiedziała poważnie Arianna.
-To wynocha – warknęłam i pokazałam drzwi. – Mamo goście wychodzą, odprowadź ich – krzyknęłam. James zmrużył oczy i wciąż się we mnie wpatrywał. Jednak widziałam cień triumfu w jego spojrzeniu, co jeszcze bardziej mnie zirytowało.
-Wychodzimy – powiedziała Arii i odwróciła się wychodząc. Usłyszałam jak  żegnając się z moją mamą, apotem już tylko trzaśnięcie drzwiami frontowymi.  Pare chwil później w moim pokoju pojawiła się Elizabeth.
-Tak? – spytałam z ironią, wciąż nie wiedząc co wydarzyło się kilka minut temu.
-Nerwowi ci twoi znajomi.
-Już nimi nie są i więcej ich tutaj nie zobaczysz. – powiedziałam uśmiechając się złośliwie.
-Vann uspokój się – powiedziała stanowczo moja mama. Pierwszy raz odkąd tu weszła spojrzałam na nią. Trzymała w rękach dwa kubki z gorącą czekoladą.
-To dla mnie? – spytałam słodko, a cała złość i irytacja gdzieś zniknęła.
-Tak – zaśmiała się moja mama i podeszła do mnie podając mi kubek. Następnie usiadła na moim łóżku i położyła dłoń na mojej nodze przykrytej kołdrą.
-Oglądałam dzisiaj telewizję… - przerwała na chwile i poczekała, aż na nią spojrzę. Upiłam łyk gorącego płynu i zrobiłam to, czego oczekiwała.- Akurat trafiłam na jeden program, którego prawie nigdy nie oglądam. – mówiła powoli, co zaczynało mnie przerażać.- Już miałam przełączać, gdy zobaczyłam Ciebie na ekranie – oblizała wargi, a ja myślałam, że zaraz zacznę krzyczeć. Miałam nadzieję, że to się nie dzieje naprawdę.
-A co dokładnie widziałaś? – palnęłam i zamknęłam oczy, jakbym doznawała jakiego ogromnego bólu.
-Ciebie, płaczącą. Ciebie, szczęśliwą z Justinem. Zdenerwowanego Justina. Ciebie ze znajomymi, którzy dziś tu byli plus kilka innych, których nie znam.
-Przecież znasz Channel – powiedziałam szybko.
-No dobrze, to jedną osobę, której nie kojarzę. Wytłumaczysz mi?
-A muszę? – jęknęłam niezadowolona.
-Przypomina mi się sytuacja z przed dwóch dni, pamiętasz? – powiedziała spokojnie i znacząco na mnie spojrzała.
-Ta… - szepnęłam i upiłam kolejny łyk. – Chyba musze ci w końcu powiedzieć.
-Masz rację. Musisz mi to powiedzieć – wciąż była opanowana i cierpliwie czekała, aż zacznę mówić.
Opowiedziałam jej mniej więcej co się stało. Zakończyłam na tym co stało się dzisiaj i po co przyszli ci ,,znajomi”. Mówiłam jej o moim planie odkręcenia tego ,,cyrku”. Opowiedziałam też, jak bardzo czułam się bezradnie i źle, gdy Justin dowiedział się o wszystkim w łazience. Wyjaśniłam jej czemu chciałam zostać domu tamtego dnia. Gdy opisywałam jej sytuacje w kinie, w czasie filmu, po moim policzku spłynęłam  łza, ze względu na złe wspomnienia. Chciała mnie przytulić, jednak uniosłam dłoń i uśmiechnęłam się smutno, że nie trzeba. Bez żadnego komentarza, słuchała dalej nie przerywając mi. Nie wspomniałam jej tylko, że pogodziłam się z Justinem i znów jesteśmy razem. Część mojej rozmowy z Channel też ominęłam, bo nie wiem jakby mama zareagowała, gdybym uświadomiła ją, że przychodzą do mnie znajomi bez jej wiedzy.
Moja rodzicielka słuchała w ciszy. Czasami tylko kiwała głową, by zachęcić mnie do mówienia dalej. Gdy w końcu skończyłam, pierwszą jej reakcją było pytanie:
-Pogodziłaś się już z nim?
-Z kim? – spytałam wyrwana z kontekstu.
-Z Justinem.
-Um… Tak, ale w sumie to czuje, że coś jest jeszcze niepewne do końca… - powiedziałam szczerze i nachyliłam się nad kubkiem, zaciągając się zapachem czekolady.
-Ale to nie rozmawialiście o tym? – spytała zdziwiona.
-Gadaliśmy i obiecałam mu, że go nie okłamie już nigdy więcej. Wybaczył mi też, ale jakoś nie czuje, żeby to po całości zrobił.
-Uwierz mi, on potrzebuje troche czasu. Każdy zawsze potrzebuje dłuższą chwile na zastanowienie się nad wszystkim. To nie jest tak, że pstryk palcem – zrobiła gest, o którym wspomniała – i każdy wybacza od razu. Pogodzenie się i powrót do starego stanu rzeczy, zawsze zajmował i wciąż zajmuje sporo czasu. To zależy od osoby, czy to będzie długo, czy krótko.
-Ale mamo, on się do mnie nie odzywał dzisiaj przez cały dzień, odkąd wyszłam ze szkoły. – powiedziałam smutno i spuściłą wzrok.
-Może zrobi ci niespodziankę i przyjedzie jeszcze. – powiedziała pocieszająco mi mama, jednak było coś dziwnego w jej głosie.
-Nie rozumiem?
-Chłopcy lubią robić niespodziewane rzeczy.
-Nie sądzę, żeby Justin zrobił coś niespodziewanego. – powiedziałam zrezygnowana.
-Jesteś pewna? – pokiwałam głową. Jednak moja mama kontynuowała, nie czekając na moją odpowiedź słowną- Bo wiesz…. - spojrzała na zegarek – Za jakieś dziesięć minut będzie tu Pattie.
-Co? –byłam aż tak zdziwiona, że prawie rozlałam kakao na kołdrę.
-Ups.. – podniosłam powrotem kubek do pionu – Prawie – zaśmiałam się – Ale jak to będzie tu za dziesięć minut?
-Muszę z nią coś uzgodnić do pracy i posiedzi tu trochę.
Już miałam coś mówić, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-No widzisz, jest nawet wcześniej – powiedziała ciepło moja mama i wstała. – Ide na dół otworzyć.
-Jasne – mruknęłam i poprawiłam się na łóżku. Z dołu słychać było jakieś głosy. Zignorowałam je i odstawiłam kubek na szafkę. To już drugi. Stała tu jeszcze moja, zimna już, herbata. Chwyciłam ją i wypiłam resztę duszkiem. Odstawiając ą na wcześniejsze miejsce, oblizałam usta. Uwielbiałam taką herbatę, szczególnie, gdy była bardzo osłodzona jak ta. Czasami gdy w Nowym Jorku jechałam do szkoły, Harry zatrzymywał się pod taką super kawiarnią. Braliśmy napoje na wynos i wracaliśmy do taksówki, by wracać na trasę prowadzącą do mojego liceum.
Gdy już odstawiłam kubek, obróciłam się tyłem do drzwi i wtuliłam w poduszkę. Wyciągnęłam spod niej mojego IPhon’a i zaczęłam sprawdzać Twitter’a i Facebook’a. Mój telefon dosłownie mnie zahipnotyzował. Po chwili poczułam czyjeś ciało obok mojego i ciepłe dłonie, które dostały się pod moją kołdrę i aktualnie gładziły mnie po mojej gołej talii.
Odzyskałam ,,przytomność” i szybko obróciłam się, jednocześnie zrzucając ręce z moich bioder. Gdy znalałam się twarzą w twarz z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Hej – mruknęłam i spojrzałam w czekoladowe oczy Justin’a.
-Dobry wieczór misiu – powiedział niskim głosem. Zachichotałam, a on zbliżył się do mnie tak, że nasze ciała nie dzieliła żadna przestrzeń.
-I co teraz zrobimy? - szepnęłam i uśmiechnęłam się, wciąż wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki. -Może to - stwierdził i złączył nasze usta. Uwielbiam jego wargi. Są takie słodkie, delikatnie i czułe. Cokolwiek by się stało jego pocałunki zapamiętam na zawsze. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Nawet nie wiem kiedy oplotłam szyję chłopaka, a on moją talie.
 -Mam takie pytanie. Nie chce żebyś zmieniała to, ale jestem ciekawy.
-No mów - zaśmiałam sie, gdy zatrzymał sie i nie kontynuował.
-Czemu jesteś w samej bieliźnie? Jak jesteś chora to powinnaś siedzieć w piżamie i skarpetkach, a nie tak - podniósł kołdrę i obejrzał moje odkryte ciało. Trzymał materiał zbyt długo w górze, bo zaczęło mi być zimno. Wyszarpnęłam kołdrę z jego ręki i nakryłam się.
-Ej jeszcze nie skończyłem -zaśmiał sie udając oburzonego i spróbował znów mnie odkryć. Ja jednak mocno trzymałam materiał, bo nie chciałam by było mi zimno. Justin w końcu dał rade zabrać mi kołdrę, wiec uderzyła we mnie fala zimna.
 -No - jęknęłam i wtuliłam sie w jego tors by zachować choć odrobinę ciepła. Chłopak od razu mnie objął i przycisnął do siebie.
-Najpierw mi zabierasz kołdrę, a teraz przytulasz. Bezczelny jesteś kochanie - odchyliłam sie i pokazałam mu język.
-Księżniczko, ja po prostu chce być twoją jedyną kołdrą - powiedział poważnie, a ja wybuchłam śmiechem. W oczach chłopaka było widać małe śmiejące sie iskierki. Gdy już sie trochę uspokoiłam przyłożyłam moje wargi do jego. Uśmiechnęłam sie w czasie, zdając sobie sprawę, jak bardzo jestem teraz szczęśliwa. Szczególnie z szatynem przy boku.
Leżeliśmy tak z piętnaście minut, ale potem Justin mnie nakrył, bo zaczęłam się trząść z zimna. Niestety choroba mnie dopadła. Chociaż w sumie jestem sama sobie winna. Wolałam uciec chorobą, od problemów, zamiast stawiać im czoła. Tak było zawsze. Czyli poznaliście moją kolejną wadę. Tchórzostwo. Jednak, nie boję się skakać na Bangi, jeździć szybko na motorze, w ogóle nie boję się wsiadać na ten pojazd jak większość dziewczyn. Można by powiedzieć, że jestem tchórzem psychicznie, a nie fizycznie, ale nie wiem czy jest coś takiego.
Starałam się być jak najdłużej przytomna. Rozmawiałam z Justinem szeptem, lecz gdy on zaczął cicho mi śpiewać, po prostu nie dałam rady i zasnęłam.
Rano obudziłam się sama w łóżku. Z początku na mojej twarzy pojawił się grymas, jednak zmienił się on w uśmiech gdy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór.
,,Gdzie Justin?” to pytanie szybko pojawiło się w moich myślach. Rozejrzałam się i zauważyłam karteczkę wystającą karteczkę spod poduszki na której leżał. Sięgnęłam po nią i przeczytałam tekst napisany na niej na głos:
-Dzień Dobry. Nie chciałem Cię budzić, żebyś się ze mną pożegnała. Nie zobaczymy się dzisiaj, bo mam ważne sprawy do zrobienia, ale jeśli coś się zmieni to dam ci znać.    Kocham, Justin.
,,Ważne sprawy” co to mogło oznaczać. Jakieś prace w domu albo odwiedzanie rodziny…
,,Albo znalazł sobie kogoś, kto go nie okłamie” zadrwiła moja podświadomość. Oddaliłam od siebie tą myśl. Pogodziłam się z wiadomością na kartce i opuściłam moje nogi z krawędzi łóżka. Wstałam lekko się chwiejąc, po czym ustabilizowałam się i założyłam szlafrok wiszący na wieszaku znajdującym się na drzwiach. Potem powoli wyszłam z pokoju i poszłam na dół. Trafiłam do kuchni, gdzie nalałam sobie wody do szklanki i chwyciłam kolejny już zostawiony liścik dla mnie.
-Pojechałam do pracy. Jakaś nagła sprawa. Przepraszam. W szufladzie ze sztućcami masz pieniądze na śniadanie i kawę. Smacznego. Nie wiem o której wrócę. Kocham mama – przeczytałam na głos. Przynajmniej ona nie ma tajemniczych ,,ważnych spraw” jak Justin. Cały czas ciekawiło mnie, o co chodzi. Mój chłopak ma tajemnice, a ja nie mogę pogodzić się z myślą, że nic o niej nie wiem. Dziś mam cały dzień wolnego, więc to dużo czasu żeby czegoś konkretnego się dowiedzieć. Po za tym mogę wykorzystać ,,naukę” od Carmen, dziewczyny od notatnika.
Nie czekając na nic pobiegłam na górę ubrać się. (w to http://stylowi.pl/11453406) Wyglądało na to, że jest naprawdę ciepło na dworze, więc dołożyłam czarny słomiany kapelusz.  Następnie pomalowałam się lekko. Nie czułam potrzeby malowania grubych czarnych kresek, jak to czasami miałam w zwyczaju. Jedynie ciemnym cieniem ,,przejechałam” po granicach powieki górnej i dolnej oraz wytuszowałam rzęsy mascarą. Na usta nałożyłam ciemny błyszczyk o smaku jagody. Gotowa zbiegłam na dół z torebką na ramieniu. Wzięłam z szuflady w kuchni, pieniądze i schowałam je do portfela. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała dziesięć minut po skończeniu połączenia. Wyszłam z domu, zamykając kluczami każdy możliwy zamek w drzwiach. Oczywiście alarm też włączyłam, bo nie wiedziałam o której wrócę. Gdy tylko wsiadłam do taksówki powiedziałam:
-Najbliższy Starbkuck’s – uśmiechnęłam się do dziewczyny zadziwiająco młodej, prowadzącej pojazd.
-Już się robi. – odpowiedziała i ruszyłyśmy. Po pięciu minutach byłyśmy na miejscu. Otworzyłam drzwi.
-Przyjdę za sekundę i pojedziemy dalej dobrze? – rzuciłam w jej stronę.
- Nie wystawia mnie pani? – zażartowała.
-Oczywiście, że nie. Naprawdę za sekundę wracam. – zamknęłam drzwi i poszłam do Starbucks’a. Kupiłam kawę i dwie muffinki na wynos, po czym wróciłam do taksówki jak najszybciej potrafiłam.
-Dobrze, więc teraz chciałabym pojechać do warsztatu samochodowego w drugiej dzielnicy. Kojarzysz Crandon Park prawda?
-Oczywiście, ale chciałabym się zapytać pani od kiedy jesteśmy na ty? – zaśmiała się dziewczyna o kilka lat ode mnie starsza. Poczułam się tak strasznie zażenowana. Przetarłam oko nie rozmazując makijażu.
-Um..Przepraszam -  mruknęłam.
-Nic się nie stało. Jestem Emily- podała mi rękę przez dziurę w szybce w taksówce. Uścisnęłam jej dłoń i dodałam:
-Vannessa. Dobrze więc – puściłam jej dłoń – kojarzysz warsztat Tibo, w dzielnicy zaraz przed Crandon Park.
-Jesteś pewna, że chcesz tam jechać? – spytała troche zaniepokojona. Zaznaczyła wyraz ,,tam”, co było dla mnie jak wykrzyknik. Na pewno znała to miejsce, bo zareagowała jednoznacznie. Emily była chudą brunetką, o zielonych oczach. Nie wyglądała na kogoś, kto pokazywałby się w tamtej dzielnicy. Nie chce wyjść na narcyza, ale ja już szybciej bym tam pasowała, ale nie istotne. Cały czas dręczyło mnie pytanie ,,skąd ona wie gdzie to jest i czemu tak zareagowała?”.
-Tak, jestem pewna, jedźmy  - powiedziałam pewnie.
-Dobrze. A mogę chociaż wiedzieć, po co chcesz tam jechać?
-Um… W sumie to chyba mogę ci powiedzieć, ale nie mów absolutnie nikomu – powiedziałam udając absolutnie poważną. – Jadę tam po informację, gdzie aktualnie jest mój chłopak.
-Yy… Nie sądzisz, że to troche nadopiekuńcze? Skoro ci on sam nie powiedział to po co ty masz się w to mieszać – powiedziała nagle dziewczyna, a ja zaczęłam się zastanawiać nad tym co powiedziała. W sumie miała trochę racji, ale jestem już taka, że musze mnóstwo wiedzieć.
-Nie. Po prostu musze go znaleźć – powiedziałam lekko podenerwowana.
-Sorka nie powinnam – mruknęła Emily.
-Nic się nie stało. Masz troche racji, ale ja naprawdę chce teraz go znaleźć.
-jasne za piętnaście minut będziemy na miejscu.
-Jasne. – powiedziałam i otworzyłam moją torebkę, z której wyjęłam telefon. Spojrzałam na zegarek na wyświetlaczu, który pokazywał 11:03. Miałam sporo czasu, więc schowałam urządzenie powrotem do torebki i zaczęłam rozmawiać z Emily. Zjadłam też między czasie moje śniadanie. Pytałam ją o jej pracę, jak się tu znalazła, czemu akurat bycie taksówkarzem wybrała sobie jako zawód itd. Ona też pytała mnie o wiele podobnych rzeczy. Bardzo miło i fajnie się z nią gadało. Dowiedziałam się, że dziewczyna ma dwadzieścia jeden lat i mieszka z rodziną zastępczą. Chce wyjść na swoje, wiec pracuje tak jak teraz. Uwielbia samochody, ale i motocykle, więc gadałyśmy o tych niesamowitych pojazdach przez prawie dziesięć minut. Nagle auto stanęło, a ja wyjrzałam przez okno. Zauważyłam Tibo, który siedział przy stoliku wewnątrz warsztatu i liczył pieniądze. Zaśmiałam się i poprosiłam by Emily zaczekała, bo zaraz wrócę. Wyszłam z taksówki i zaczęłam iść w kierunku mężczyzny w warsztacie. Tibo zobaczył mnie już z daleka i wyszedł mnie przywitać.
-Spodziewałbym się każdego tylko nie ciebie – zaśmiał się.
-Ciebie też miło widzieć – powiedziałam uśmiechając się złośliwie.
-O co chodzi? – spytał zabawnie poruszając zabawnie brwiami.
-Czemu ja od razu muszę czegoś chcieć – powiedziałam oburzona. Tibo popatrzył na mnie znacząco. Wiedział, że kłamię.
-No dobra. Wygrałeś – zaśmiałam się – Wiesz może, gdzie jest Justin?
-Nie wiem czy mogę ci powiedzieć – powiedział niepewnie, więc postanowiłam go zapewnić, że może.
-Oczywiście, ze tak. Jestem jego dziewczyną.
-A czemu sama go nie spytasz? – próbował mnie zagiąć. Nie dam się.
-Ponieważ nie odbiera telefonu – powiedziałam jakby to była najprostsza rzecz na Ziemii.
-Dziwne, bo rozmawiałem z nim jakieś dwadzieścia minut temu. –Muszę szybko coś wymyśleć, bo on zaraz mnie „odeśle” i niczego się nie dowiem.
-Dobra, wygrałeś. Pokłóciłam się z nim. Dlatego on nie odbiera ode mnie telefonów. Chce wiedzieć gdzie jest i go przeprosić okej? – powiedziałam smutno i spuściłam głowę.
-Uu… To dlatego przed wczoraj był taki przybity?
-Tak. Kłócimy się od środy wieczorem. Pokłóciliśmy się wtedy i to ostro. Gdy zrozumiałam, że to po całości była moja wina, postanowiłam go przeprosić, ale on olewa moje telefony.
-Słabo – powiedział jakby zawiedziony. – Dobra. Nie wiem, gdzie teraz jest Justin, ale wiem, że dziś o dwudziestej są wyścigi. Justin mówił, że tam będzie, więc wiesz gdzie się udać.
-No nie do końca, bo nie wiem gdzie są te wyścigi.
-Tutaj kochanie już ci nie pomogę. Obowiązują mnie zasady. Chociaż  dla ciebie słoneczko mogę zrobić wyjątek. Adres mam zapisany… – zbliżył się do mnie i pogłaskał mój policzek. Nie drgnęłam. Byłam twarda i nie okazywałam emocji. – Możesz pójść ze mną na zaplecze, tam ci go podam. – oblizał usta, a ja się cofnęłam, gdy chciał zbliżyć się jeszcze bardziej.
-Dzięki, ale wole sama się tego dowiedzieć. Propozycja fajna ale nie tym razem – zaśmiałam się ironicznie i odwróciłam się na piętach.
-Odezwij się jak przestaniesz na mnie ,,lecieć” – rzuciłam do Tibo przez ramię i poszłam do taksówki. Wsiadłam do środka i kazałam Emily jak najszybciej stamtąd odjechać.
-Co jest? – spytała trochę zaniepokojona.
-Tibo to dupek – warknęłam – Wracam do siebie. 28 Harbor …
-Pamiętam – przerwała mi Emily i ciepło się uśmiechnęła. Odpowiedziałam jej tym samym, na co ona przygryzła wargę.
Dziewczyna wyglądała na naprawdę miłą, sympatyczną i kochaną osobę. Była naprawdę pozytywna i zabawna, więc w czasie drogi powrotnej ciągle się z czegoś śmiałyśmy. Spytałam ją o wyścigi jednak, ona powiedziała, że nie może nic mi mówić. Sama musze się więc dowiedzieć gdzie to jest.
,,Musi być o tym wzmianka w notatniku.” – pomyślałam.
-Zaraz będziemy na miejscu – poinformowała Emily.
-Okej. Ile cała nasza wycieczka będzie mnie kosztować? – spytałam spokojnie. Dziewczyna spojrzała na licznik, a potem jeszcze raz na mnie.
-Trochę pojeździłyśmy, więc 50 dollarów.
-Okej – powiedziałam uśmiechając się i wyjęłam pieniądze. Emily stanęłam taksówką przed moim domem.
-Chodź wyjdziemy. Będzie mi łatwiej schować kasę – zaśmiała się wesoło.
-Jasne – odpowiedziałam i wyszłam z pojazdu tak samo jak dziewczyna. Było w niej coś dziwnego. Nie mówię, że była brzydka, wręcz przeciwnie. Była śliczna, młoda i zabawna, ale to coś nie dawało mi spokoju. Gdy podeszłam do maski auta, gdzie stała już uśmiechnięta Emily powiedziałam:
-Bardzo miło mi się z Tobą podróżowało.
-Mi również – podałam jej pieniądze, dziewczyna zaczęła chować wszystko do saszetki. Widziałam, że kątem oka mnie obserwuje, ale nie wiedziałam czemu. Gdy już się wyprostowała, uśmiechnęła się i nagle zrobiła ruch który mnie zaszokował. Stałam tam jak wryta z szeroko otwartymi oczami. Patrzyłam na dziewczynę, nie wiedząc czy to co stało się przed chwilą było prawdą czy  tylko snem. Oblizałam wargi, na których została resztka błyszczyku Emily.
-Co to było? – spytałam ledwo wyduszając z siebie to, krótkie pytanie. Dziewczyna zbliżyła się do mnie i szepnęła:
-Próbka czegoś nowego. Gdybyś chciała czegoś innego – podkreśliła ostatnie słowo i przygryzła wargę – Zadzwoń pod ten numer – wsunęła mi małą karteczkę w dłoń, która wciąż była sztywna jak w sumie całe moje ciało. Stałam tam jak wryta, nie mogąc nic zrobić ani powiedzieć.
-Ee…. – zająknęłam się i zamknęłam delikatnie rozchylone usta.
-Zszokowana – zaśmiała się dziewczyna.
-Taakk – wydukałam.
-Lubię dziewczyny takie jak ty – powiedziała słodko i jeszcze raz mnie cmoknęła. Kolejny raz szok. Byłam tak oniemiała, że nie wiedziałam co zrobić.
-Pa kochanie – mruknęła Emily  i wróciła do auta. Zdziwiona całym zajściem poszłam w kierunku bramy. Dziewczyna odjechała, a ja stojąc w drzwiach domu krzyknęłam:
-Co do cholery przed chwilą się stało? – po czym zatrzasnęłam drzwi za sobą.
Właśnie pocałowała mnie lesbijka, która jak miałam nadzieję, będzie moją przyjaciółką. Szok to mało powiedziane. Całowałam się z laskami, ale tylko dla żartów i najczęściej gdy byłam pijana, ale na serio to nigdy. Nie mogę powiedzieć, że ten pocałunek nie był przyjemny… -uśmiechnęłam się- ale to było z dziewczyną, a ja definitywnie wolę chłopaków, chyba…
Ten pocałunek tak namieszał mi w głowie, że myślałam o nim jakąś godzinę. Jednak ostatecznie uznałam, że ko0cham Justin’a i nie chce ,,eksperymentować”.


Hej:* Przepraszam, że tak długo, ale miałam zabiegany tydzień. Więc rozdziały teraz będą się pojawiać CO TYDZIEŃ. Dokładnie 7 dni. Jeśli nie to zobaczycie jakąś informację na stronie. A I WAŻNE robię nową listę informowanych, więc jakbyście mogli napisać kontakt  do siebie jeszcze raz. GG, nazwa na TT, facebook itd.  A i mam nadzieję, że rozdział sie podoba bo to jeden z najdłuższych jak narazie :)

2 komentarze:

  1. @love_pamelcia na TT i świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. "Chce być twoja jedyną kołdrą" nie wien czemu, ale skojarzylo mi się to z "Ja mogę być twoją przytulanką" <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń