22.11.2013

Rozdział 30 ,,Mokre odwiedziny"





****
Po lekcjach wyszłam razem z Justinem przed szkołę. Channel musiała zostać w szkole, ze względu na zajęcia dodatkowe, więc nie było jej z nami. Zatrzymaliśmy się przy pomniku, przy którym stali już koledzy Jussa. Szatyn wciągnął się w rozmowę z Jake’iem, a ja zaczęłam się rozglądać po parkingu. Nagle mój wzrok przykuła żółta taksówka. Przypatrzyłam się w poszukiwaniu kierowcy i uśmiechnęłam, widząc na jego miejscu Emily.
-Um.. Justin, ja musze iść. – przerwałam chłopakom i ,,odczepiłam się” od ramienia Bieber’a.
-Co? Nie. Ja cię odwiozę. – zaprotestował od razu.
-Nie trzeba, już po mnie ktoś przyjechał. – spojrzałam w kierunku taksówki, a Justin powiódł wzrokiem w tamtą stronę.
-Odwołaj tą taksówkę. Pojedziesz ze mną za darmo kochanie – mruknął i dotknął palcem wskazującym mojego nosa. Zaśmiałam się cicho i dałam mu buziaka w policzek.
-Ja idę – rzuciłam i już odwróciłam się w kierunku parkingu, gdy zostałam pociągnięta delikatnie za rękę i wpadłam w ramiona Justina. Chłopak wbił się w moje usta. Gdy usłyszeliśmy gwizdy chłopaków, odsunęliśmy się od siebie. Zaczęłam się śmiać i walnęłam Jake’a, który wydawał najgłośniejsze dźwięki, w ramie.
-Chciałbyś tak. – powiedziałam przekornie i jeszcze raz pocałowałam Justin’a, lecz tym razem bardziej namiętnie.
-Ale nie będziesz tak miał. – zaśmiałam się i trzeci ostatni raz dałam buziaka Jussowi i pobiegłam do taksówki. Wsiadłam do środka i uśmiechając się powiedziałam:
-Hej Emily!
-Hej – odpowiedziała mi i od razu włączyła silnik. – Jedziemy? – dopytała, a ja potwierdziłam. Zaraz ruszyłyśmy z parkingu i wyjechałyśmy na drogę.
-To jak, uświadomisz mnie, czemu wchodziłaś do szkoły przez ogrodzenie i to z tyłu szkoły – zaśmiała się dziewczyna i spojrzała na mnie przez górne lusterko, nie tracąc drogi z oczu.
-Jak sama wiesz, spóźniłam się, a moja szkoła jest tak pokręcona, że zamykają drzwi frontowe, równo z dzwonkiem. Aż do długiej przerwy nie można wejść do szkoły.
-To nie mogłaś poczekać? – przerwała mi na chwilę Emily.
-No właśnie nie, bo już raz tak się spóźniłam i dyrektor mnie przyłapał. Drugi raz taki numer i wylatuje, przynajmniej na razie. Jak minie kilka miesięcy to dopiero będzie okej. A wracając do tego, czemu wchodziłam tyłem szkoły. Po pierwsze są tam dwie opcje wejścia, a z przodu jest jedna i to zamknięta. Po drugie nie ma tam kamer, a w ogrodzeniu są dziury przez które można wejść. W sumie to tylko dwa powody – zaśmiałam się razem z dziewczyną.
-To wiele wyjaśnia. Dobra, teraz kolejne pytanie. Co zrobiłaś, że twoja mama każde ci wracać prosto do domu?
-Utrudniam prace nad projektem, przeszkadzam i olewam wszystko – udałam, że mówię, śmiertelnie poważnie – A dokładniej, pewna Victoria postanowiła ubliżyć mi życie i nakłamała swoim rodzicom, który oburzeni zadzwonili do dyra, który zadzwonił do mojej mamy i bam. Musze sprzątać i mam szlaban. Moja mama nie ma za dobrego pojęcia o wychowywaniu dzieci, bo ciągle się kłócimy, jej prawie w ogóle nie ma, a jak dyrektor się czepia, to ona wierzy jemu, a nie mnie z czego wychodzą głupie szlabany i tym podobne.
-To ci współczuje.
-Eh, nie musisz – powiedziałam bez emocji i spojrzałam w prawo. Wjechałyśmy właśnie w moją uliczkę.
-To ile ci płace? – zmieniłam temat, głupio się uśmiechając. Na sto procent zapłacę trochę kasy, bo w dwie strony itd.
-Dla stałego klienta zniżka – puściła mi oczko i pokazała cyferki na automacie. – Plus 20 za przyjazd do szkoły. Sorka, że tak z ciebie zdzieram, ale mój szef jest zachłanny.
-Dobra nie szkodzi – zaśmiałam się i dałam jej kasę przez dziurę w szybie. – Przynajmniej ma fajnych kierowców.
-Dzięki – Emily uśmiechnęłam się zawstydzona.
-Dobra ja ide sprzątać – powiedziałam znudzona myślą o kolejnym dniu spędzonym na odkurzaniu, myciu i podobnym. Naprawdę nienawidzę mojej mamy.
-Pomogłabym ci, ale ta praca – westchnęła dziewczyna, po czym spytała pozytywnie – A kiedy kończy ci się szlaban?
-W sobote chyba a co?
–Może gdzieś pojedziemy? Poznasz moją dziewczyne – uśmiechnęła się cwanie Emily.
-W sumie to chętnie. Mogę zabrać mojego chłopaka? – strzeliłam nagle.
-Em.. Wiesz – jąkała się troche dziewczyna.
-Przepraszam. Zapomniałam się na chwilke – zaśmiałam się, czując się jednocześnie w niezręcznej sytuacji z której trzeba było jak najszybciej wyjść – To może przyjaciółkę. Chanel. Ona na pewno nie będzie mieć żadnych planów, ani sprzeciwów. W sumie to jest bardzo towarzyska i tolerancyjna. – powiedziałam pogodnie i czekałam na reakcje Emily, która chwilę się zastanawiała, po czym w końcu zgodziła.
-To jesteśmy umówione na sobotę?
-Tak. To narazie – odpowiedziałam i wyszłam z taksówki, po czym otworzyłam furtkę i podeszłam do drzwi mojego domu. Gdy odwróciłam się Emily już nie było. Pewnie dostała kolejne zlecenie i pojechała. Nie rozmyślając o tym dłużej, weszłam do środka i wyłączyłam alarm. Jak zawsze najpierw weszłam do kuchni po karton z sokiem pomarańczowym i jakieś wafle ryżowe z jakimiś dziwnymi dodatkami. Potem poszłam na taras, by zaczerpnąć troche świeżego powietrza. Jak na poniedziałkowe popołudnie, zdawało się być bardzo cicho. Starając się nie myśleć o niczym konkretnym wróciłam do domu i zabierając rzeczy poszłam na górę. Wyrzuciłam całą zawartość mojej torby na łóżko, po czym powrotem wpakowałam w nia karton z sokiem i wafle. Oczywiście jednego wyjęłam z opakowania i chwyciłam zębami, po czym poszłam do łazienki zmyć makijaż. Miałam dziś myć okna, więc wolałam był całkowicie zmyta i naturalna. Gdy już skończyłam, została mi już tylko połowa wafla. Następnie poszłam do garderoby się przebrać w jakieś luźne cichy, które mogę pochlapać czy ubrudzić. Założyłam na siebie krótką bluzkę z szerokimi ramiączkami z napisem ,,LUCKY” oraz trzy czwarte szare luźne spodnie. Potem wzięłam torbę i przewiesiłam sobie ją przez szyję, po czym poszłam do drugiej łazienki po miskę z wodą i płynem do mycia szyb, plus jakieś ścierki. Postanowiłam zacząć od okien na dole. Chwyciłam pewnie miskę i poszłam do schodów. Zaczełam schodzić stopień po stopniu gdy nagle usłyszałam trzask, jakby ktoś zbił szklankę albo wazon. Podskoczyłam z przerażenia, prawie wylewając wodę z miski. Stałam na schodach przez chwilę po czym zaczęłam bardzo powoli schodził w dół.
-Halo? – krzyknęłam na cały dom w nadziei, że ktoś się odezwie. Tak strasznie się bałam. Ręce strasznie mi się trzęsły, ale nie wiem czemu wciąż trzymałam tą miskę. Gdy tylko postawiłam pierwsze kroki w Halu ktoś podbiegł do mnie od tyłu i krzyknął:
-BUUU! – krzyknęłam przerażona i wylałam całą miskę wody na siebie i na osobe stojąca za mną. Szybko się obróciłam, by zobaczyć najgłupszy wyraz twarzy na świecie, ale jednocześnie najsłodszy jaki widziałam.
-Justin ty idioto! Przestraszyłeś mnie. Mogłam tu zaraz zejść na zawał przez ciebie. Oszalałeś? – zaczęłam na niego krzyczeć i uderzać rękoma w każde miejsce na jego ciele. Pusta miska leżała na podłodze. Gdy wypadła mi z rąk, jej huk jeszcze bardziej mnie przestraszył niż sam Justin. Jednak w tej chwili myślałam że go zabije.
-Jestem przez ciebie cała mokra. Co ty w ogóle tu robisz? – wciąż krzyczałam. Nie mogłam się uspokoić. Byłam w takim szoku, że wszystko mnie teraz jednocześnie przerażało i denerwowało.
-Prze… Przepraszam – wydukał poprzez śmiech.
-To nie jest śmieszne – w tym momencie też zaczełam się uśmiechać. W sumie to było całkiem zabawne, ale fakt, że się przestraszyłam, drugi, że Justin prawdopodobnie zbił mi szklankę i ,,wylał” na mnie miskę wody sprawiał, że byłam wściekła.
-Misia, ja po prostu się stęskniłem – pocałował mnie w czoło i przytulił.
-Będziesz cały mokry jak ja – powiedziałam opiekuńczo i odsunęłam się od niego. Spojrzałam w dół. Staliśmy w wielkiej kałuży wody, którą oczywiście ja będę musiała posprzątać.
-Dobra pójdę po mopa i przy okazji się przebiorę – powiedziałam i już miałam iść na górę, gdy chłopak złapał mnie od tyłu i szepnął:
-Jest ci Zino, najpierw musisz się umyć w gorącej wodzie, żeby nie zachorować. – na jego słowa jęknęłam z niezadowoleniem.
-Nie musze. Po za tym mogę być chora, przynajmniej posiedzę sobie w domu.
-Chodź, chodź – pogonił mnie lekko i razem poszliśmy na górę do mojego pokoju.
-Zdejmuj cichy, zaraz je wrzucimy do suszarki. A, i pójdź się pierwszy myć. – pokazałam mu drzwi od łazienki i odwróciłam się, żeby chwycić ręcznik, który zostawiłam wczoraj na krześle.
Gdy usłyszałam za sobą zamknięcie drzwi, uznałam, ze mogę już zdjąć mokre ciuchy i osuszyć się ręcznikiem. Zdjęłam  już i bluzkę i spodnie, gdy nagle w drzwiach pojawił się Justin w odkrytym torsie. Lustrował mnie wzrokiem, jednocześnie oblizując usta. Widać mój chłopak, nie ma skrupułów ani zahamowania przed okazywaniem, powiedzmy emocji. Chwyciłam ręcznik i się zakryłam.
-O co chodzi? – spytałam szybko.
-Ręcznik – powiedział patrząc mi w oczy.
-Nie zdejme go, żebyś mógł sobie popatrzeć – oburzyłam się lekko, a Justin tylko się zaśmiał.
-Kochanie, ręcznik dla mnie do wytarcie się, jeśli mogę prosić, ale wiesz, jeśli chcesz dać mi swój…
Poczułam, że moje policzki się rumienią, więc szybko spuściłam głowę w dół i poszłam do łazienki, wymijając chłopaka stojącego w drzwiach. Gdy kucnęłam przy szafce z ręcznikami, usłyszałam cichy dźwięk zamykanych drzwi i obróciłam się patrząc podejrzliwie na Justina.
-A to co ma znaczyć?
-Myjemy się razem – oznajmił słodko i podszedł do mnie, jednocześnie obejmując mnie delikatnie w pasie.
-Nie możemy – jęknęłam, kładąc dłonie na jego.
-To patrz jak łamiemy zasady – powiedział i szybko złapał mnie za uda i delikatnie uniósł. Zaśmiałam się i oplotłam rękoma jego szyję. Justin przytrzymując mnie na kolanie, otworzył drzwi kabiny, po czym wniósł mnie do środka, robiąc spory krok.  Nagle poczułam ciepły strumień wody, spływający po moich plecach. Szatyn postawił mnie na ziemię i oplótł moją talię. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego piękne czekoladowe oczy. Nie czekając dłużej złączyłam nasze usta. Kochałam jego zdecydowane ale i delikatne pocałunki, który sprawiały, że cała się rozpływałam.
-Pozwól, że cię umyje – zaśmiał się chłopak i starannie umył cytrynowym płynem każdy skrawek mojego ciała, prócz miejsc okrytych całkowicie mokrą bielizną. Justin zdjął też mokre spodnie i okrył się białą pianą.
Cały dwudziestominutowy prysznic, całowaliśmy się i przytulaliśmy,  jednocześnie myjąc się wzajemnie. Tak mogłabym mieć każdego dnia.
Po jakiejś godzinie, byliśmy już ubrani. W sumie tylko ja byłam ubrana w całości, bo chłopak miał na sobie bokserki i moją bardzo długą koszulkę, która na niego była idealna. Leżeliśmy pod kocem u mnie w pokoju i rozmawialiśmy. Gdy usłyszałam pikanie suszarki, więc pobiegłam po rzeczy Justin’a, które potem założył. Następnie umyliśmy wszystkie okna, mając przy tym wielki ubaw.  Gdy skończyliśmy była osiemnasta, więc chłopak musiał już się zbierać. Pożegnaliśmy się toną pocałunków i przytulanek, po czym szatyn odpłynął skuterem wodnym, którym do mnie przypłynął. Chwilę patrzyłam jak odpływa, po czym wróciłam do domu i poszłam zaparzyć sobie herbaty. 





W końcu jest rozdział. Cóż, nie mam ostatnio czasu i weny, wiec rozdziały będą sie pojawiać nieregularnie, ale mam nadzieję, że jak już będą, to spodobają sie wam :) To tyle dziś ode mnie. Komentujcie :*

4 komentarze: