Minął już
miesiąc od pogrzebu mamy Vannessy. Dziewczyna przeprowadziła się na Manhattan,
jedną z głównych dzielnic Nowego Jorku.
Gdy ostatnio mieszkała w NYC, jej mieszkanie znajdowało się w centrum
Brooklynu. Teraz wynajęła 3 pokojowy apartament z łazienką i kuchnią, niedaleko
starej katedry na obrzeżach Manhattanu. Wybierając to miejsce uznała, że przyda
jej się lekka zmiana w otoczeniu. Brooklyn był dzielnic, którą dobrze znała, a
większość miejsc z tamtego regionu kojarzyły jej się z matką. Vannessa miała
już za sobą egzaminy końcowe, więc wszystkie kłopoty skończyły się tego samego
dnia, gdy przyszły wyniki, świadczące o ukończeniu jej edukacji. Nigdy
wcześniej nie czuła się tak wolna i bez obowiązków. Nie musiała się martwić o
nic. Miała dom, środki do życia, odziedziczone po mamie i wolność. Od przyjazdu
do nowego miejsca czuła się coraz lepiej, znikała bezsenność, zmęczenie czy
bojaźliwość. Jej organizm napawał się energią, której wcześniej nie czuła, a
umysł uspokoił się i nie dopuszczał wielu złych myśli. Jednak coś zdawało się
być inne. Vannessa siedziała w pustym mieszkaniu próbując rozgryźć tajemnicę
jej innego jak dotąd samopoczucia. Myślała, że to dzięki uporaniu się z
wszystkimi problemami, bo w końcu ,,po burzy zawsze wychodzi słońce”, lecz jej
twierdzenie rozwiała sytuacja w sklepie.
To był
listopadowy słoneczny ranek, wiatr rozwiewał włosy Vann w każdą możliwą strone.
Dziewczyna powoli tracąc cierpliwość, na układaniu rozwianych pasemek, związała
je w wysoki niedbały koński ogon. Nagle zawiał zimny nieprzyjemny wiatr, więc
Vannessa odruchowo założyła ręce na piersi, dodatkowo dopinając kurtkę. Jak
prawie każdego sobotniego ranka szła do sklepu na rogu i kupowała sobie chleb i
inne składniki jej codziennych posiłków. Przywitała się ze sprzedawca, który
już ją dobrze znał. Dziewczyna bez zastanowienia ruszyła na wycieczkę między
regałami. Chodząc w kółko zauważyła, że jeden słoik dziwnie odstaje od reszty,
która równo leży na półce. Szybko podeszła by go poprawić, lecz gdy zostało jej
tylko kilka kroków, słoik przechylił się niebezpiecznie w stronę krawędzi, po
czym znikł z poziomu półki. Ręka dziewczyny z niespotykaną szybkością pojawiła
się pod słoikiem, nie pozwalając mu rozbić się o ziemię. Vannessa patrzyła
badawczo na przedmiot, który trzymała, na swoją własną dłoń i ostatnie miejsce
w którym stała. Jeszcze raz na spokojnie przebyła tę odległość i uznała, że to
niemożliwe. Trenowała kiedyś, ale nigdy w życiu nie była tak szybka i zręczna.
Przyjrzała się jeszcze raz słoikowi, który wciąż miała w ręce, po czym
odstawiła go na miejsce. Gdy odruchowo się rozejrzała, zauważyła mężczyznę,
który stał zaledwie kilka metrów od niej. Pojawił się znikąd, a przynajmniej
Vann nie czuła jego obecności przedtem. Człowiek bacznie ją obserwował, jakby badał
jej każdy ruch. Był ubrany w czarny skórzany płaszcz, postrzępione
hebanowe(czyli również czarne) spodnie, a na nogach miał ciężkie tego samego
koloru buty z licznymi paskami i klamrami. Jedną wyróżniającą się w nim
osobliwością, były jego srebrzysto-szare krótkie włosy. Jego wzrost, nie
wyróżniał się od wysokości innych mężczyzn, lecz postura była dość masywna. W
obcisłych rękawach jego płaszcza można było dostrzec rozbudowane mięście ramion
i bicepsów.
-Mogę w
czymś pomóc? – spytała obojętnie, przybierając oczekujący wyraz twarzy.
Mężczyzna nie odezwał się, jednak jego czarne oczy przeszywały ją na wylot.
Przestąpiła na jedną noge, lecz znużona czekaniem, zaczęła się obracać, gdy on
nagle się odezwał:
-To było
imponujące.
-Słucham?
–spytała zdziwiona.
-Mówię, że
zazwyczaj ludzie nie są aż tak szybcy i zręczni. Tak szybko załapałaś ten
słoik…
-Przecież
pan tego nie widział –zaprotestowała przerywając mu jednocześnie – Nie było
tutaj pana, wiec skąd pan … - mężczyzna uśmiechnął się nikle, a dziewczynę przeszył
dreszcz. Było coś takiego w nim …
-Stałem
tutaj i akurat zauważyłem – wskazał na miejsce naprzeciwko regału w poziomym
przejściu, między alejkami.
-Nie prawda…
- zawahała się Vann, próbując sobie przypomnieć czy naprawdę ktoś tam stał.
-Mniejsza z
tym –podsumował – Masz widoczne zdolności, które jak mniemam wypadałoby
rozwijać, nie sądzisz?
-Do czego
pan zmierza?
-Chciałbym
ci zaproponować szkolenie w mojej sali treningowej. Zapraszam wszystkich
chętnych oraz tych z widocznym talentem – delikatnym kiwnięciem głowy wskazał
na nią, po czym wyjął z kieszeni ulotkę i podał ją dziewczynie. Powoli chwyciła
kawałek papieru i spojrzała na jego treść.
- Nauka
walki. Rozwijanie koordynacji, zręczności oraz innych fizycznych zdolności.
–przeczytała na głos kilka pierwszych podpunktów.
-Tak.
Prowadzę taką jakby prywatną szkołę. Zajęcia są indywidualne ze mną i z moim
asystentem, który będzie ci pokazywał ćwiczenia. Pierwsze zajęcia są gratis,
żebyś rozeznała się z tematem i stwierdziła czy chcesz kontynuować. Za następne
płaci się po 10$ za lekcję.
-Ciekawe.
Uczy pan samoobrony? –spytała z lekkim zaciekawieniem.
-Tak. Uczę
cię nawet więcej.
Zdawał się
być naprawdę w porządku. Pomimo tego dziwnego stroju, wydawał się być uczciwy.
Myślała nad tym chwilę, po czym odezwała się:
-Zastanowię
się jeszcze i przemyślę to, ale raczej sądzę, że przyjdę w poniedziałek na
pierwsze zajęcia.
-Cieszę się,
że cię zainteresowałem, lecz teraz wybacz, ponieważ już czas na mnie – mówił takim
dziwnym staroświeckim tonem, który przyprawił ją o dziwne dreszcze. Pożegnała
się z nim i wróciła do zakupów. Chodziła jeszcze z dwadzieścia minut po
sklepie, biorąc jedzenie i jednocześnie zastanawiając się nad propozycją
mężczyzny. Gdy wróciła już do mieszkania, spojrzała ponownie na ulotkę, którą
dostałam od niego. Nazwał się tam ,,Nocnym Łowcą”, co bardzo zaciekawiło Vann,
nie mniej niż dziwaczny znak służący jako tło ulotki. Wyglądał jak kwadratowa
rybka, znak religii chrześcijańskiej, lecz od jej ogona odchodziły na zewnątrz
dwie pojedyncze kreski. Symbol był ciekawy i zachęcający. Postanowiła iść na te
zajęcia i spróbować. W końcu może dojdzie, dlaczego w ogóle ma te zdolności.
Całą sobotę
i niedziele nie robiła nic pożytecznego. Odpoczywała i relaksowała, starając
się odpędzić myśli o odwołaniu lekcji z Nocnym Łowcą. Co chwila brała do rąk
ulotkę o treningu, która była już całkowicie zgnieciona i nadawała się już
tylko do śmieci. Rozmyślając tak w końcu zasnęła i obudziła się w
poniedziałkowy ranek. Nie do końca wyspana poszła się wykąpać, a potem ubrała
się w czarne pompy zwężane na dole nogawek oraz zwykły t-shirt w kolorze
atramentu. Następnie umalowała się odrobinę i poszła zjeść śniadanie. Gofry z
bitą śmietaną okazały się bardzo pożywnym i przede wszystkim smacznym posiłkiem.
Założyła na siebie czarną skórę i czarne ciężkie sznurowane botki. Gotowa do
wyjścia zadzwoniła po taksówkę i pojechała na drugi koniec dzielnicy na lekcje
z Nocnym Łowcą. Vannessa nerwowo uderzała dłońmi o uda i kolana. Serce podeszło
jej do gardła, gdy taksówka stanęła, a
za szybą widać było widać ciemny, prawie czarny budynek.
-Jest pan
pewny, że to dobry adres? – spytała taksówkarza.
-Tak. To
będzie 20$ - powiedział smętnie, po czym wyciągnął reke po zapłatę. Wlepiła
banknot w jego dłoń, po czym wyszła mocno trzaskając drzwiami. Samochód po
krótkiej chwili odjechał z piskiem opon i zostawił dziewczynę samą na pustej
ulicy. Pomimo, że było wczesne popołudnie, otoczenie zdawało się być ciemne jak
nocą, gdy wszystko jest opustoszałe. Vannessa wzięła głęboki wdech, a zimne
powietrze wypełniło jej płuca, wywołując u niej nieprzyjemny dreszcz.
Dziewczyna lepiej przyjrzała się miejscu, do którego zaraz miała wejść. Kraty w
oknach, które z kolei nie były liczne, odpadający tynk ze ścian, sprawiał, że
Vannessa chciała uciec z tego miejsca. Już chciała się odwracać zrezygnowana,
gdy nagle znikąd pojawił się przed nią chłopak. Dziewczyna podskoczyła z
przerażenia i spojrzała na niego Miał
burzę bardzo jasnych, prawie białych włosów, wydatne kości policzkowe i czarne
oczy. Stał chwilę i patrzył na nią, przez co zaczęła się bać. Jednak, gdy tak
stali i patrzeli na siebie, uznała, że kogoś jej przypomina. Nagle olśniło ją.
-Mieszkasz
tutaj ze swoim tatą? - stwierdziła bardziej niż zapytała, wskazując dom za
sobą.
-Tak – jego
ton głosu był chłodny, ale ciekawy.
Nastała kolejna chwila niezręcznej ciszy, którą tym razem on przerwał -wejdź do
środka –wskazał za nią.
-Um… Sama
nie wiem czy… - nie dał jej skończyć.
-Ty dzisiaj
masz lekcje u mojego ojca –stwierdził tym samym chłodnym tonem – Chodź, bo już
jesteś spóźniona –zdziwiona jego słowami, wyjęła telefon i sprawdziła godzinę.
Rzeczywiście lekkie spóźnienie już było na jej kącie, więc zgodziła się i razem
weszli do dużego ciemnego budynku. Wnętrze było zupełnie inne niż sobie
wyobrażała. Ściany miały kolor ciemno szary, jednak gdzieniegdzie odłamywał się
gruby czerwony pasek farby. Na ścianach było sporo najróżniejszej broni, od
srebrnych kołków, po ogromne i ostre miecze najwyraźniej wykonane z tego samego
materiału. Podłogę pokrywały czarne średniej wielkości płytki, odbijające światło
z kryształowych lamp na suficie. W
pierwszym pomieszczeniu, które najwidoczniej służyło jako korytarz i przedpokój
do zostawiania zewnętrznego strój w stylu np. kurtki czy płaszcza, było dość
mało światła, więc Vann nie widziała dokładnie szczegółów. Powiesiła swoje
ubranie na wieszaku po czym zbierając torbę z podłogi, ruszyła za synem Nocnego
Łowcy, który najwyraźniej prowadził ją do nauczyciela. Nagle weszli do dość
dużego pomieszczenia, zapełnionego regałami z książkami i różnymi dziwacznymi przedmiotami.
Na samym środku pokoju stało dębowe biurko, przy którym na ogromnym krześle ze
skórzaną tapicerką siedział mężczyzna z białymi włosami i zarostem, którego
Vannessa wcześniej nie zauważyła. Nocny Łowca obserwował każdy jej ruch, co
również niedawno robił chłopak z ulicy, który wpuścił ją do środka tego domu.
-Witaj! Poznałaś
już mojego syna Jonathana, jak widzę –powiedział donośnym głosem, a dziewczyna
lekko się wzdrygnęła. Pomieszczenie było tak duże, choć nie wyglądało, że głos
Łowcy rozszedł się po nim jak echo.
-Nie było
czasu by się przedstawić – westchnęła i zerknęła kątem oka na blondyna, który
przeglądał jeden z kilkunastu regałów z książkami i dziwacznymi przedmiotami. Vannessa
rozejrzała się po całym pomieszczeniu, jednak jej wzrok zatrzymał się na dużym
słoiku, z zieloną mazią w środku. W jego wnętrzu znajdowała się dziwna i trochę
przerażająca kreatura z czarnym tło wiek, ogonem, czułkami i rzędem ostrych
zębów. Gdy tylko dziewczyna zauważyła ostatnią cechę, odruchowo odwróciła
wzrok, zatrzymując się na postaci mężczyzny.
-Postanowiłaś
przyjść. Bardzo nam miło – powiedział i wstał z fotela, jednocześnie kierując
się do wielkich drewnianych drzwi. Gdy już się przy nich znalazł, zwrócił się
do Vannessy – Podejdź tu dziewczyno – powiedział wyraźnie i ciepło.
-Dobrze –
mruknęła cicho i powoli podeszła do mężczyzny. Z chwilą, w której znalazła się obok
niego, otworzył drzwi, ukazując salę treningową. Były tam manekiny do ćwiczeń walki,
maty, drewniane rusztowania, do uczenia się równowagi i koordynacji ruchów, gabloty
z bronią i inne przedmioty związane ze szkoleniem wojownika.
-Wow –wymsknęło
się dziewczynie gdy okręcała się wokół własnej osi, podziwiając płótna z
herbami, wiszące na ścianach.
-Witaj
Vannesso w naszej sali treningowej – oznajmił głośno Nocny Łowca. Dziewczyna
już miała mu odpowiedzieć, gdy nagle zdała sobie sprawę, że mężczyzna powiedział
do niej po imieniu, lecz ona nie miała jeszcze okazji przedstawić mu się. Zdziwienie,
gniew i strach ogarnęły jej ciało i umysł. Popatrzyła wprost na Łowce,
zakładają ręce na piersi.
-Skąd pan
wie jak się nazywam? – spytała ostro, bacznie obserwując reakcję mężczyzny.
WITAM WITAM z 2 częścią :) Mam nadzięję, że się podoba :) Mam też do was prośbę :) Potrzebuję nowego header'a i ZWIASTUNU. Czy ktoś byłby skłonny mi w tym pomóc lub samemu uporać sie z tym? Wszyscy chętni zapraszam do komentowania. Niezainteresowanych też ;P Chcę wiedzieć jak sie podoba nowy temat opowiadania, wiec komentujcie
Fajny rozdział tylko niech to opowiadanie będzie takie słodkie i niech nic kryminalistycznego się nie dzieje :)
OdpowiedzUsuńNie ma Jusa :( nie fajnie ,bardzo nie fajnie :'(
OdpowiedzUsuńInspiracja " Darami Anioła " może być ciekawie ;>
OdpowiedzUsuńHej, jestem twoja nowa fanka, rozdzialy super, praktycznie bez bledow, mam nadzieje, ze w tej czesci bedzie tak samo duzo Justina jak bylo go wczesniej. :) Dodawaj szybko bo juz nie moge sie doczekac. :*
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuń