Vannessa
stała trzeźwo na nogach, z założonymi rękoma, czekając na reakcję Łowcy.
-Odpowie
pan? –wysyczała.
Po dłuższej
przerwie mężczyzna w końcu się poruszył i otworzył usta, żeby odpowiedzieć na
jej pytanie:
-Sprzedawca
tak cię nazwał w sklepie, kilka dni temu. Wtedy się poznaliśmy –powiedział
powoli, ale i podejrzliwie, jakby chciał mnie sprawdzić.
-Jednak nie
do końca się poznaliśmy skoro pan się nie przedstawił – uniosłam lekko brwi w
górę i spojrzałam wyczekująco na Łowcę.
-Nocny Łowca
– podał mi ręke, lecz zanim oddałam gest spytałam:
-A imienia
lub nazwiska pan nie ma?
-Morgenstern-
gdy słowo wypłynęło z jego ust, dziewczyna chwyciła jego dłoń i potrząsnęła nią
delikatnie.
-Czyli ja
znam pana nazwisko, a pan moje imię. Na taki układ się piszę – uśmiechnęła się
i puściła rękę Morgensterna.
-Cieszę się
– jego usta wykrzywiły się w kącikach – Jesteś gotowa na twój pierwszy trening?
-Tak – powiedziała
i odłożyła torbę w kąt pomieszczenia, po chwili wracając do Łowcy stojącego
przy wielkim stole. Na meblu leżały najróżniejsze przedmioty. Niektóre lekkie,
inne ciężkie, o małych i dużych rozmiarach, wykonane z różnych materiałów.
Morgenstern wskazał na stół, po czym bacznie obserwował wszelkie ruchy Vann. Badała
wzrokiem wszystkie przedmioty leżące na stole. Zatrzymała się na sztylecie,
niezbyt ostrym, który mógł służyć do szkolenia np. dzieci. Był mały, ze srebrną
rękojeścią wysadzaną niebieskimi i zielonymi kamieniami.
-Mogę? –
spytała wskazując na obszar, gdzie leżał sztylet.
-Proszę –
powiedział i patrzył, co Vannessa wybierze ze sterty przedmiotów. Jego oczy
zaświeciły, gdy dziewczyna chwyciła srebrną małą broń. Morgensternowi przed
oczami pojawił się młodziutki chłopiec, o blond włosach i złotych oczach, który
bawił się sztyletem, udając, że jest on jakimś ogromnym i ciężkim mieczem.
-Ciekawe –
powiedział cichym, lecz wyraźnym tonem i spojrzał na Vannessę, która oglądała
wykonanie rękojeści przedmiotu.
-Co jest
ciekawe? – spytała, odrywając wzrok od broni i przenosząc go na sylwetkę Łowcy
po drugiej stronie stołu.
-Wybierz coś
jeszcze – mężczyzna najwyraźniej zignorował jej poprzednie pytanie i ponownie
wskazał na przedmioty na stole. Vann nie komentując dziwnego zachowania Łowcy
ponownie rozejrzała się dookoła, a jej wzrok zatrzymał się na jakiejś książce
przykrytej świecą i skórzanym płótnem. Dziewczyna zanim sięgnęła dłonią w
stronę stołu, zerknęła na Morgensterna, który znów wyraźnie ją obserwował. Gdy
nie zauważyła sprzeciwu w jego oczach, pewniej chwyciła świecę i płótno,
jednocześnie zdejmując je i odstawiając w wolne miejsce na stole. Przez
spojrzenie mężczyzny przebiegło zdziwienie, po czym patrzył na wybór Vannessy z zaciekawieniem.
Dziewczyna obiema rekami chwyciła książkę, która okazała się być dość ciężka,
po czym zbliżyła ją do siebie i zdmuchnęła małą warstwę kurzu osadzonego na
okładce. Gdy Vann pozbyła się całego zanieczyszczenie, zobaczyła napis na
środku. Przeczytała w myślach ,, Szara Księga”. Spróbowała ją otworzyć, lecz z
boku miała założoną małą złotą kłódkę, z niewielką, okrągłą dziurką w środku.
-Co to za
księga? – spytała i jednocześnie przeniosła wzrok na Łowcę.
-To Szara
Księga – odpowiedział krótko, nie zagłębiając się w szczegóły.
-Zauważyłam
– powiedziała, wskazując napis na okładce – ale co jest w środku i czemu jest
zamknięta? – dociekała dziewczyna, patrząc wyczekująco na nauczyciela.
Nastała dziwnej ciszy. Nocny Łowca nic jej nie
odpowiedział, jedynie bezcelowo na nią patrzył. Vannessa powoli zaczynała
tracić nadzieję, że mężczyzna cokolwiek powie i gdy już chciała coś mówić,
Morgestern powiedział:
-Wybierz
trzeci przedmiot – jego ton głosu był szorstki i rozkazujący. Nie stawiając
oporu, dziewczyna odłożyła książkę na brzeg stołu, po czym trzeci raz
rozejrzała się po stole. Wciąż na meblu leżało mnóstwo rzeczy, które przykuwały
uwagę jaskrawym kolorem lub niecodziennym kształtem. Koło mężczyzny stała
szklana szkatułka, której ściany były przyozdobione różnymi znakami. Wyryte w
szybie miały swój nienaturalny i tajemniczy charakter, co przekonało Vann do
sprawdzenia zawartości kuferka. Powoli podeszła do Nocnego Łowcy i chwyciła
przedmiot, który okazał się w przeciwieństwie do książki, całkiem lekki. Jednak
cechą wspólną, szkatuły i księgi była mała kłódka wisząca z przodu kuferka.
Dziura na klucz była normalnego kształtu, więc Vann spojrzała na stół w
poszukiwaniu klucza. Jej działanie przerwał głos mężczyzny:
-Czy to twój
trzeci wybór? –spytał Morgestern.
-Tak. Chcę
wiedzieć co jest w środku – powiedziała stanowczo i podała szkatułę Nocnemu Łowcy.
-Dobrze –
mężczyzna nie okazał najmniejszego sprzeciwu, tylko sięgnął do kieszeni. Po
chwili grzebania dłonią w przestrzeni kurtki Łowca wyjął szklany kluczyk, mieniący
się wszystkimi kolorami. Jego światło odbiło się w oczach Vannessy, całkowicie
ją hipnotyzując i zaciekawiając. Dziewczyna wyszła z transu, gdy usłyszała
dźwięk otwierającego się zamka. Spojrzała na szkatułę, którą po sekundzie
otworzył mężczyzna. Jej zawartość zdecydowanie oszołomiła Vannessę. W środku
były trzy zagłębienia, z czego dwa były puste. Jednak w ostatnim znajdował się
przedmiot przypominający długopis, lecz nie taki tani i zwyczajny, tylko
naprawdę drogi i niespotykany pisak. Dziewczyna sięgnęła po niego, ale
zatrzymała dłoń i zerknęła pytająco na nauczyciela.
-Śmiało –
powiedział, wiec Vannessa bez zahamowania chwyciła przedmiot ze szkatuły. Był
lekki, delikatny i wygodny w trzymaniu, idealnie dopasował się do jej dłoni.
Był wykonany z jakiegoś czarnego matowego kamienia, zakończony małym srebrnym
brylancikiem. Cały przedmiot oplatał po długości srebrny smok ze świecącymi
gdzieniegdzie łuskami. W miejsce jego oczu były włożone dwa małe ciemne
szmaragdy. Rzecz na pewno była wykonana ręcznie z dopracowaniem najmniejszych i
najpiękniejszych szczegółów, które zapierały dech w piersiach.
-Śliczne –
szepnęła do siebie, po czym zwróciła się do Łowcy – co to jest?
-To stela.
Nauczysz się nią posługiwać, oczywiście jeśli będziesz chciała, w późniejszych
etapach naszych lekcji. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na aż tak długo. –
uśmiechnął się nikle.
Nic nie odpowiedziała,
wciąż patrząc na stelę. Była lekka i delikatna jak piórko, a do tego pasowała
do niej w każdym calu. Czarne paznokcie Vann z szarymi wzorkami idealnie
współgrały z motywem steli, łącząc się w jednolitą i zgodną całość.
Stała
jeszcze chwilę podziwiając przedmiot, jednak gdy już oderwała wzrok zobaczyła,
że Łowcy już nie było przy niej. Rozejrzała się i zauważyła go przy dość dużym
szaro-brązowym materacu, leżącym z 7 metrów od niej. Odłożyła stelę do
szkatułki i delikatnie ją zamknęła. Odwróciła się na piętach i poszła w kierunku
maty. Gdy już do niej dotarła dostrzegła, że Morgenstern stoi na materacu bez
butów. Popatrzyła na niego czekając na jakiś znak. Po krótkiej chwili mężczyzna
skinął głową na miejsce przed sobą, jakby kazał jej tam podejść. Gdy zrobiła
krok na matę, zatrzymał ją gestem otwartej dłoni, po czym wskazał na jej buty.
Dziewczyna od razu zrozumiała o co mu chodzi, więc zdjęła szybko buty i w kilku
krokach znalazła się na wcześniej wyznaczonym miejscu.
-Lekcja
pierwsza – powiedział szybko, po czym klepnął ją mocno w ramię, jakby chciał by
utraciła równowagę i upadła – trzymaj się twardo na nogach. Nie daj się
przewrócić – kolejne uderzenie, spowodowało, że Vannessa zakręciła się na
stopie, tracąc tak ważną równowagę. Zanim zdążyła powrócić do pierwotnego
stanu, odzyskując kontrolę, nauczyciel uderzył ją w drugie ramię i dziewczyna
upadła do tyłu, lądując na macie. Chwyciła się za łokieć, który jako pierwszy
uderzył o mate, która jak się okazało nie była aż taka gruba i miękka. – Lekcja
druga: prawidłowy upadek to połowa sukcesu, by szybko z powrotem podnieść się z
ziemi i dalej walczyć – powiedział spokojnie i podał jej dłoń i gdy tylko
dziewczyna ją chwyciła, uniósł ją gwałtownie w górę, a potem w dół, usadawiając
ją z powrotem na macie.
-Auć! – powiedziała
masując łokieć, którym już drugi raz uderzyła o ziemię – Czemu pan to zrobił? –
spytała zdenerwowana.
-Lekcja
trzecie – powiedział spokojnie – Nigdy nie ufaj przeciwnikowi. – uśmiechnął się
przebiegle i znów podał jej dłoń. Tym razem Vann nie dała się nabrać i wstała o
własnych siłach. –Szybko się uczysz – zażartował, lecz jej nie było do śmiechu.
Nie widząc u niej podobnej reakcji jak u siebie, Nocny Łowca spoważniał i mówił
dalej – Pamiętaj: równowaga, upadek, zaufanie. Zapomnienie lub zlekceważenie
jednego z tych punktów skutkuje porażką. Spróbujemy jeszcze raz?
-Tak – powiedziała
pewnie i już po sekundzie doznała uderzenia w ramię. Nie przewróciła się, lecz
nie stała tak twardo na nogach jak na początku. Zaraz Morgestern wycelował
kolejny raz, jednak tym razem jego ręka
uderzyła powietrze. Vannessa w chwili ruchu nauczyciela, zrobiła krok w prawo,
stojąc nisko na nogach, jednocześnie robiąc unik.
-Nie
sądziłem, że tak szybko załapiesz następną lekcje – powiedział z nutką dumy w
głosie – Dobrze, więc sądzę, że moglibyśmy wejść poziom wyżej, co o tym
myślisz?
-To zależy
co zalicza się do wyższego – zaakcentowała – poziomu?
-Ciekawe – powiedział
bardziej do siebie, niż do niej – Będę oddawał teraz uderzenia szybciej nie
czekając na twój powrót do równowagi. Zobaczymy po ilu ciosach upadniesz.
-Nie jestem
do końca przekonana, ale spróbujmy – powiedziała niepewnie, a już po chwili Nocny
Łowca oddał pierwszy cios, który obił się o żebra dziewczyny. Następny również był
za szybki by go uniknąć, więc Vannessa odczuła ból na ramieniu. Wciąż stała na
nogach, gdy mężczyzna oddał trzecie uderzenie tym razem w mostek, co lekko
odrzuciło dziewczynę do tyłu. Morgestern chciał to wykorzystać by powalić
dziewczynę, uderzając w to samo miejsce, lecz Vann wygięła się w tył, jakby
chciała uniknąć dotknięcia drewnianej poprzeczki podczas gry w limbo.
-To było
dobre – usłyszała męski głos za swoimi plecami, gdy już stanęła na równe nogi.
Jej nauczyciel zaprzestał swojej czynności i zwrócił się do blondyna
opierającego się o framugę drzwi:
-Jonathan,
mógłbyś nie przeszkadzać nam w lekcji? Mam na myśli, czy nie masz jakiegoś
innego pożytecznego zajęcia, niż stanie tu i gapienie się? – powiedział ostro,
lecz wyraz jego twarzy był łagodny, choć zachował surowość w czarnych oczach.
- Nie ojcze –
prychnął.
-Wyjdź i
zamknij za sobą drzwi – rozkazał ojciec. Chłopak go nie posłuchał i wciąż
mówił:
-Tak zdolnej
uczennicy jeszcze chyba nie miałeś co? Może z nią… - już miał mówić dalej, gdy
Morgestern mu przerwał:
-Wynoś się
stąd synu, zanim zrobi się nieprzyjemnie albo powiesz o kilka słów za dużo –
warknął, a Jonathan powoli wyszedł i zamknął za sobą drzwi. – Wracajmy do
lekcji – powiedział już spokojnie Łowca – Jesteś bardzo uzdolniona. Ćwiczyłaś
coś kiedyś?
-Byłam
tancerką, ale to stare życie od którego chce się odciąć już całkowicie – powiedziała
poważnie.
-Dobrze, bo
jeśli będziesz tu przychodzisz odkryjesz zupełnie inne życie. Czy jesteś chętna
by przyjść tu jutro?
-Tak.
Oczywiście, że przyjdę – odpowiedziała szybko, a na twarzy Łowcy pojawiła się ulga
i zadowolenie.
-Cieszę się,
a teraz poćwiczmy jeszcze i będziesz mogła iść.
Po dwóch
godzinach spędzonych na ćwiczeniu, koordynacji, równowagi, zręczności w obronie
i sztuki upadanie, lekcja się skończyła. Vannessa była już bardzo zmęczona, a
Morgestern to zauważył i zatrzymał ja na chwilę, by odpoczęła zanim uda się do
domu. Dał jej również małą buteleczkę wypełnioną zielonkawym płynem.
Powiedział, że to całkowicie zdrowy i bezpieczny płyn, który należy dodał w
porcji 8 kropel do herbaty rano, a wieczorem 15 kropel do ciepłej wody. Wszystko
trzeba wypić, ponieważ gdy mikstura postoi godzinę powoli zasycha i tworzy się osad
nie do zmycia. Dziewczyna podziękowała i pożegnała się, deklarując, że zobaczą się
jutro na kolejnej lekcji. Nocny Łowca powiedział, ze szykuje dla niej coś
specjalnego, czego na pewno się nie spodziewa. Vannessa nie mogła się doczekać,
by dowiedzieć się co to takiego. Myślała o tym pierwsze dziesięć minut w
taksówce, jednak zmęczenie zatrzymało jej myśli. Była tak wyczerpane, że gdy
tylko wróciła do mieszkania rzuciła się na łóżko i zasnęła.
****
,,Co ja tu
robię?” spytała w myślach, idąc powoli małą dróżką wykładaną brunatnymi
kamieniami. Naokoło niej rosły w pierwszym rzędzie magnolie, a kawałek za nimi
wystawały znad różowych i białych kwiatów niskich drzew, wielkie obsypane kwieciem
srebrzyste klony. Dziewczyna zatrzymała się na chwilę i chwyciła jedną z
gałązek, która lekko się kołysała. Dotknęła delikatnego pączka, który momentalnie
się otworzył ukazując piękno swych płatków i … To było niemożliwe. Na środku,
leżała mała postać, niewiększa niż mały paluszek niemowlęcia, o biało
srebrzystej skórze i zielonych włosach uplecionych w luźny warkocz. Vannessa
przypatrzyła się bliżej i dostrzegła krótką prawie niewidoczna sukienkę na
ciele istoty. Dziewczyna chciała dotknąć postaci, które nagle zaczęła się budzić
ze snu. Po chwili duże niebieskie oczy patrzyły wprost na szatynke, a usta
istoty wykrzywiły się w uroczym uśmiechu. Malutka postać powoli wstała
obserwując Vann. Samoistnie kąciki ust dziewczyny również powędrowały w górę.
Nagle istota wydała z siebie kilka wysokich dźwięków, o dziwo przyjemnych dla
ucha, a już chwilę później inne jeszcze zamknięte kwiaty otworzyły się ukazując
podobne postacie do małej dziewczynki z pierwszego pączka magnolii. W jednej
sekundzie wszystkie istoty wzbiły się w górę, otaczając Vannessę. Zaczęły
chwytać jej włosy i prowadzić wzdłuż dróżki. Dziewczyna zwróciła się w
kierunku, gdzie wróżki ją prowadziły i stanęła osłupiała. Jej oczy zaszkliły
się, a nogi zrobiły się jak z waty.
-Mama! –
załkała i nieudolnie rzuciła się w kierunku postaci rodzicielki. Postać kobiety,
pomimo czasu przez który Vann cały czas biegła, nie stawała się większa i wyraźniejsza,
jak gdyby szatynka zbliżała się do niej. Działo się wręcz przeciwnie. Postać
matki oddalała się, rozmywając i tracąc swój kształt. Vannessa zaczęła krzyczeć,
lecz nic nie podziałało, więc opadła bezsilnie na kolana i załkała:
-Mamo, nie
odchodź!
****
Dziewczyna
obudziła się cała spocona i smutna. Dotknęła swoich policzków. Były całe mokre
i szczypały ją przy każdym dotknięciu. Vann wstała i poszła po chusteczki, by wytrzeć
twarz. Sucha już, wyrzuciła zużyty papier do kosza i poszła przygotować napar,
który dostała od Nocnego Łowcy. Szybko
nalała gorącą wodę w przezroczystą szklankę, po czym chwyciła za małą fiolkę i
ostrożnie ją otworzyła. Zapach, który wypełnił jej nozdrza z początku był
delikatny i lekko słodki, lecz po chwili zmienił się w ostry zapach alkoholu
pomieszanego z agrestem. Vann zmarszczyła nos i odsunęła się trochę, by
ograniczyć dopływ nieprzyjemnego oparu z mikstury. Powoli odmierzyła piętnaście
kropel, które trafiły bezpośrednio do szklanki. Woda na początku zrobiła się
żółta, lecz po chwili zaczęła zmieniać kolor z limonkowego w głęboką zieleń.
-Raz się żyje
– powiedziała do siebie i zatykając palcami jednej dłoni nos, w drugie chwyciła
przygotowane naczynie z miksturą i wypiła to do dna. – Fuu! Cynamon –
przejechała językiem po zębach, jednocześnie krzywiąc się z powodu smaku
znienawidzonej przez nią przyprawy. Tak, Vann nie znosiła cynamonu. Tak było od
zawsze i tak na razie zostanie. Nagle spojrzała na swoje dłonie, które zaczęły
się dziwnie świecić i odrobinę pulsować. Vann zamknęła mocno oczy po czym
otworzyła je by sprawdzić, czy to jej się nie śni. To zdecydowanie nie był sen.
Już miała iść przemyć dłonie wodą, gdy nagle przestały świdrować i wróciły do normalnego
stanu. Dziewczyna stała tak chwilę wpatrując się w ręce i starając się zrozumieć
co tu właściwie zaszło i co było w tym naparze.
Gdy jej
dłonie nie zmieniały już koloru, ani nie świeciły, uznała, że to koniec i
leniwie, poszła położyć się spać, tym razem miała nadzieję, że obudzi się rano,
bez wspomnień o przykrych snach.
Hej :) Czytałam komentarze i jestem zaskoczona jak wiele z was chce by Justin został w opowiadaniu. Na początku chciałam sie całkowicie od niego odciąć i skupić na świecie magicznym, lecz musze szanowac wasze zdanie :) Juss będzie sie pojawiał, jednak nie osobiście :P Teraz możecie nie zrozumieć, ale później ogarniecie o co mi tu chodziło :) Jak narazie mam nadzieję, że wam sie podoba i czekam na komentarze :D
PS. Wciąż nie ma chętnego do wykonania zwiastuna nowej części ;/ ( jęśli znajdzie się chętny piszcie, osoba która będzie wykonywała zwiastun pozna parę szczegółów odnośnie tego opowiadania wiec zapraszam ;) )
Świetny rozdział!*.*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się momentów z Justinem!;)
Kocham to!<33
Hey! Tu @Algi_Morskie jutro czyli tak chyba juz dzis napisze do cb w wiadomosci prywatnej na tt o zwiastunie bo postaram sie tym zajac tam tez ci napisze moja recenzje na temat opowiadania a teraz mi sie nie chce no jest srodek nocy ! Na razie powiem ci ze rozdzial i koncept jest swietny !! @Algi_Morskie
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaa! Kocham kocham kocham<3 To opowiadanie jest tak wciągające że nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <3 ;)
OdpowiedzUsuńhey wiesz co mam problem potrzebuje więcej wskazówek do zawiastunu ale mi twittera zablokowali więc napisz na igaewa@wp.pl dzieki wielkie i proszę żebyś szybko napisała @Algi_Morskie
OdpowiedzUsuń