Przeszukała
cały dom w poszukiwaniu czegoś co mogłoby wytłumaczyć jej długi sen. W końcu
znalazła sprawcę. Na ławie w salonie, koło telewizora, który o dziwo była na
czuwaniu, leżała fiolka z tabletkami nasennymi. Połowy nie było, więc Vann
domyśliła się, że brakującą część zapewne łyknęła. Lecz wciąż prześladowało ją
pytanie: czemu to zrobiła? Odpowiedź zapewne kryła się bardzo blisko, a
konkretnie na ekranie telewizora. Dziewczyna chwyciła pilot i włączyła ostatni
kanał. Fiolka, którą trzymała w dłoni upadła i pękła, ponieważ była z plastiku.
Nie zważając na nią, Vann włączyła start i zaczęła słuchać:
,,Teraz
ogłoszenie specjalne. Zaginiona Vannessa Hill. Zgłoszono, że dziewczyna uciekła
z domu i nie kontaktuje się z przyjaciółmi i chłopakiem. Nikt nie wie gdzie
jest od miesiąca, więc bardzo prosimy o jakikolwiek kontakt z policją w tej
sprawie.”
Vannessa
zaniemówiła kompletnie, ponieważ na ekranie widniało jej zdjęcie. Po chwili
zmienił się obraz. Zostało wstawione nagranie z Justinem…
,,Bardzo się
o nią martwię, wszyscy się martwimy. Niedawno zmarła jej mama, a Vannessa
uciekła z Miami, gdzie ostatnio mieszkała. Nie mamy z nią żadnego kontaktu, nie
wiemy nawet czy żyje…” w tej chwili emocje nie pozwoliły chłopakowi mówić dalej
i odsunął się od światła kamer. Szatynce ścisnęło się serce. Nie wiedziała, że
oni przeżywają aż tak, jej odejście. Nie mogła znieść myśli, że jednak tęsknią,
że on tęskni. Po fali złości, którą ją oblał w LA, uznała, że nic się nie
stanie, jeśli odejdzie… Nie myślała wtedy o Chanel, ani o Arianie. Chciała
zostawić wszystko za sobą. Jednak teraz… Wyrzuty sumienia zaczęły ją nachodzić.
Pobiegła
szybko się przebrać i umyć. Po pół godzinie była już gotowa i gotowa do
wyjścia. Zamknęła mieszkanie i zeszła poszła garażu na tyłach budynku. Tam
czekało jej marzenie, a właściwiej pragnienie. Wsiadła na motor i po otworzeniu
automatycznej bramy wyjechała na ulice Manhattanu. Najpierw zahaczyła o
kawiarnie, gdzie kupiła herbatę i ciastka na śniadanie. Zostawiła motor przed
budynkiem i poszła wzdłuż ulicy do najbliższej budki telefonicznej. Zamknęła
się tam i powoli wystukała numer. Niepewnie przyłożyła słuchawkę do ucha i
czekała na sygnał. Po chwili odezwał się głos po drugiej stronie:
-Hej tu
Justin. Niestety nie mogę odebrać teraz, więc jeśli to ważne zostaw wiadomość
to może oddzwonie…
-Cześć tu… -
zawiesiła się na chwile – Tu Vannessa – wykrztusiła w końcu – U mnie jest okej.
Przestańcie mnie szukać, bo i tak nie wróce… Um… Przeproś Pattie, że zostawiłam
firme na jej głowie, ale widzę, że dobrze sobie radzi… To chyba tyle… Nie wiem
co mogłabym ci jeszcze powiedzieć… Nie mogę kłamać, że jest mi tu całkowicie
dobrze, ale sam wiesz, że życie nie jest idealne… Naprawdę błagam, nie
szukajcie mnie… Gdy będą kłopoty to się zjawię, ale nie oczekuj mnie…– po
chwili odłożyła z trzaskiem słuchawkę i potarła dłonią czoło. Nie sądziła, że
to będzie aż takie trudne. Spojrzała na mały zegarek w budce i stwierdziła, że
musi się pospieszyć, bo nie zdąży na trening, na który postanowiła iść. Odnalazła
numer komórki Chanel w telefonie i wystukała go na klawiaturze w budce.
Ponownie przyłożyła słuchawkę do ucha.
-Halo? –
odezwał się damski głos.
-Cześć
Chanel…
-Kto mówi? –
spytała zdziwiona dziewczyna, a Vann zamilkła na chwile.
-Tu
Vannessa.
-O boże. Co
ty sobie wyobrażasz? Znikłaś bez słowa! Gdzie ty jesteś Vann wszyscy się o
ciebie martwią! – zaczęła krzyczeć, a w tle było słychać cienki głosik Ariany.
-Nic mi nie
jest. Nie martwicie się. Chciała tylko zadzwonić by uspokoić was i prosić, żebyście przestali mnie szukać –
ostatnie słowa powiedziała wolno, ponieważ zauważyła radiowóz jadący ulicą.
Automatycznie odwróciła się zasłaniając twarz. Czuła się jak zbieg, ale nie
mogła nic na to poradzić. Jedynym dziwnym faktem było, że policja wiedziała
gdzie ona jest, ale nie przyjechało do mieszkania, gdy Chanel i inni zgłosili
jej zaginięcie…
-Co? Nie
żartuj sobie. Wracaj tu do nas, albo chociaż pozwól się odwiedzić, Vann –
jęknęła Chanel po drugiej stronie.
-Nie –
powiedziała Hill i dodała szybko, chcą zakończyć rozmowę – Musi ci wystarczyć
informacja, że nic mi nie jest. Pa – odłożyła słuchawkę i pędem wyszła z budki
telefonicznej. Ledwo powstrzymując łzę, która zawirowała w jej oku, pobiegła do
motocykla. Gdy już do niego dotarła, z głośnym warkotem silnika odjechała z pod
kawiarni.
Dojechanie
na dalszy koniec Brooklynu zajęło jej bardzo długi czas, ponieważ nie znała
drogi, a GPS w komórce czasami tracił zasięg. Jednak gdy znalazła się pod domem
Nocnego Łowcy, zeszła z motocykla i zabezpieczając go przed kradzieżą udała się
pod drzwi budynku. Powoli zapukała, po czym cofnęła się czekając na reakcję ze
strony gospodarzy. Nagle coś zaskrzypiało, a drzwi poszły w ruch, ukazując
sylwetkę Jonathana.
-Vannessa?
-Mam dzisiaj
trening tak? Wiem, nie było mnie 2 dni, ale to nadrobię. Jestem przygotowana i
musze4 poćwiczyć, bo inaczej nie wytrzymam. – powiedziała szybko, a chłopak się
uśmiechnął i przesunął by mogła wjeść do środka.
Zdjęła kurtkę i zarzuciła na wieszak stojący w rogu korytarza.
-Chodź - powiedział Jonathan i ruszył w stronę wnętrza domu. Po
pomieszczeniach echem odbijały sie odgłosy kłótni. Gdy byli coraz bliżej
gabinetu Morgensterna, ton głosów dwóch mężczyzn stawał sie wyraźniejszy.
Zatrzymali sie przed drzwiami do sali treningowej. -Wejdź i zacznij sie
rozgrzewać. Zaraz ojciec przyjdzie lub ja - ostatnie słowa powiedział z
łobuzerskim uśmieszkiem na ustach. Vann westchnęła jednocześnie wywracając
oczami i weszła do ogromnego pomieszczenia do ćwiczeń. Położyła torbę na ziemi,
zdjęła buty i skarpetki, po czym weszła na mate i zaczęła rozgrzewać
nadgarstki, palce oraz inne części ciała. Nagle rozległ sie podniesiony glos
Nocnego Łowcy za drzwiami. Dziewczyna zaskoczona stanęła równo na nogach i
patrzyła w kierunku rozlegającego sie hałasu. Drzwi po krótkiej chwili
otworzyły sie z hukiem, a do sali wpadł Morgenstern, Jonathan i jakiś
mężczyzna. Nieznajomy miał nienaturalnie bladą skórę, krwisto czerwone usta,
czarne oczy i ciemne kasztanowe włosy.
-Vannesso jak miło cię widzieć – zaczął normalnie Łowca.
-Kto to? – spytała bezpośrednio, a nieznajomy wytrzeszczył oczy
zdziwiony.
-To jest mój przyjaciel William. Dziś będzie obserwował nasz trening
– nie zmieniał spokojnego tonu.
Nieznajomy nie odezwał się słowem, tylko ruszył w kierunku krzeseł
stojących pod ścianą.
Vann
odprowadziła go wzrokiem, po czym wróciła do Morgensterna.
-Nie traćmy
więcej czasu- oznajmił Łowca, po czym przyjął pozycję bojową. Dziewczyna
zrobiła to samo i zaraz zobaczyła różnicę, której stała się tak dopatrzeć dziś
rano. Jej nogi stały nieruchomo i stabilnie na ziemi, ręce nie trzęsły się
delikatnie jak ostatnio, jej myśli biegały po sali sprawdzając najróżniejsze
opcje ataku i obrony. Jej wzrok błądził dookoła, aż w końcu zatrzymał się na
Morgensternie, który obserwował ją badawczo. Wyglądało to jakby czytał w myślach
Vann, która była kotem szykującym się do skoku.
-Zrób to – powiedział
szybko i niewyraźnie Łowca, a dziewczyna ruszyła jak z torpedy. Odbiła się dwa
metry przed mężczyzną i przeleciała nad nim, lądując fikołkiem. Pobiegła w
kierunku ściany z bronią i chwyciła dwa święcące sztylety, po czym odwróciła
się z powrotem do Morgensterna. Nie czekając na nic ruszyła biegiem na nauczyciela. Ten z
szybkością geparda odsunął się z jej drogi i chwycił miecz leżący na podstawkach
na mahoniowej komodzie…
****
-Niesamowite
– powiedział William. Bacznie przyglądał się Vannessie, która stała po drugiej
stronie sali z Jonathanem. W szczególności badał wzrokiem jej pulsujące żyły na
szyi. – Morgenstern, choć niechętnie to przyznaję, miałeś rację. Jest idealna
do tego. Możemy zaryzykować. Czy jest już po pierwszej części? – spytał spokojnie
blady mężczyzna.
-Tak. Jest
wyćwiczona i gotowa, jak sam stwierdziłeś. Ma już w sobie krew Nefilim. Jest
lojalna. Po ,,śnie” od razu przyszła tutaj. Nie prosiła o tłumaczenie, tylko o
trening. Będzie znakomitą hybrydą. – powiedział pewnie Nocny Łowca.
-Nie masz
pewności, że będzie.
-Będzie…
-A co z
policją? Zaginięcie młodej nastolatki to nie jest mała rzecz. Widziałem ją w
telewizji…
-Jonathan
już się tym zajął. Policjanci nie wiedzą nawet, że istnieje taka osoba jak
Vannessa Hill. Niedługo wszystko zniknie z huku wydarzeń i zapomną o tej
sprawie. Wszystko rozpłynie się w powietrzu.
-Przynajmniej
to załatwiłeś. Jednak wciąż nie jestem pewny co do tej przemiany. Sam
rozumiesz, to może być dla niej szok, gdy dowie się o Podziemnych. Wilkołaki, wampiry,
czarodzieje, fearie… To nie jest lekki temat Morgenstern.
-Wiem.
Poradzi sobie. Dostała już eliksir Oswajania, więc wszystko zrozumie. Nie ma
rodziny. Sprawdziłem, więc możesz być spokojny.
-Jestem
spokojny, ale…
-Jeszcze
chwile temu byłeś pewny – Łowca podniósł lekko głos.
-Uwierz mi,
że nie jest łatwo określić, czy ktoś będzie odpowiedni. To może być pierwsza
hybryda od lat. Jeśli coś nie wyjdzie…
-Wyjdzie
Williamie – uciął mężczyzna.
-Nie masz
pewności Valentine. Dam ci moją krew, lecz jeśli coś pójdzie nie tak… Umywam
ręce. Wole nie mieć na karku rozwścieczonego mutanta.
-Przestań
Williamie. Ona jest pewna. Zmieni się.
-Ale nie
wiesz w co...
-Tu się zgadzam,
lecz pomyśl. Zręczność Nefilim i zdolność używania run; nieśmiertelność i
zwinność wampira; siła i szybkość wilkołaka, a to wszystko w jednej osobie. Ona
będzie niezwyciężona.
-Może też
mieć wiele słabości. Sam wiesz, że wampiry pali słońce, a wilkołaki mają
słabość do srebra. Jeszcze możliwość, że stanie się Wyklętym…
-Ma za dobre
geny. Uwierz mi wszystko będzie dobrze.
-Morgenstern
skąd masz tą pewność?
-Bo to moja córka.
DUM DUM DUM.... Cóż... Nie ma komentarzy, nie ma inspiracji do pisania... Dziękuje za krytykę, naprawdę mi pomogła w jakiś dziwny i szalony sposób, ale pomogła :) Chyba znów pobawimy się w 6komentarzy= następny rozdział :P Więc komentujcie, bo wrócimy do ,,zabawy"
Cudowny *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nexta <3
Serio..... wampiry i jeszcze jakieś stwory.... sory ale to juz spada na psy.
OdpowiedzUsuńPisałam, że jest to inspirowane darami anioła, a jak ci nie pasuje to żegnam bezczelny czytelniku! Słowa krytyki są potrzebne, ale bez przesady
UsuńBoski <33 czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńo cholercia o_o czekam nn <3
OdpowiedzUsuńO jaa :D Matko jak to opowiadanie się zmieniło. Nwm jeszcze czy na dobre czy złe, ale wiem że chcę abyś dodała następny rozdział ;D
OdpowiedzUsuń