24.02.2014

Rozdział 4 part II





Przeszukała cały dom w poszukiwaniu czegoś co mogłoby wytłumaczyć jej długi sen. W końcu znalazła sprawcę. Na ławie w salonie, koło telewizora, który o dziwo była na czuwaniu, leżała fiolka z tabletkami nasennymi. Połowy nie było, więc Vann domyśliła się, że brakującą część zapewne łyknęła. Lecz wciąż prześladowało ją pytanie: czemu to zrobiła? Odpowiedź zapewne kryła się bardzo blisko, a konkretnie na ekranie telewizora. Dziewczyna chwyciła pilot i włączyła ostatni kanał. Fiolka, którą trzymała w dłoni upadła i pękła, ponieważ była z plastiku. Nie zważając na nią, Vann włączyła start i zaczęła słuchać:
,,Teraz ogłoszenie specjalne. Zaginiona Vannessa Hill. Zgłoszono, że dziewczyna uciekła z domu i nie kontaktuje się z przyjaciółmi i chłopakiem. Nikt nie wie gdzie jest od miesiąca, więc bardzo prosimy o jakikolwiek kontakt z policją w tej sprawie.”
Vannessa zaniemówiła kompletnie, ponieważ na ekranie widniało jej zdjęcie. Po chwili zmienił się obraz. Zostało wstawione nagranie z Justinem…
,,Bardzo się o nią martwię, wszyscy się martwimy. Niedawno zmarła jej mama, a Vannessa uciekła z Miami, gdzie ostatnio mieszkała. Nie mamy z nią żadnego kontaktu, nie wiemy nawet czy żyje…” w tej chwili emocje nie pozwoliły chłopakowi mówić dalej i odsunął się od światła kamer. Szatynce ścisnęło się serce. Nie wiedziała, że oni przeżywają aż tak, jej odejście. Nie mogła znieść myśli, że jednak tęsknią, że on tęskni. Po fali złości, którą ją oblał w LA, uznała, że nic się nie stanie, jeśli odejdzie… Nie myślała wtedy o Chanel, ani o Arianie. Chciała zostawić wszystko za sobą. Jednak teraz… Wyrzuty sumienia zaczęły ją nachodzić.
Pobiegła szybko się przebrać i umyć. Po pół godzinie była już gotowa i gotowa do wyjścia. Zamknęła mieszkanie i zeszła poszła garażu na tyłach budynku. Tam czekało jej marzenie, a właściwiej pragnienie. Wsiadła na motor i po otworzeniu automatycznej bramy wyjechała na ulice Manhattanu. Najpierw zahaczyła o kawiarnie, gdzie kupiła herbatę i ciastka na śniadanie. Zostawiła motor przed budynkiem i poszła wzdłuż ulicy do najbliższej budki telefonicznej. Zamknęła się tam i powoli wystukała numer. Niepewnie przyłożyła słuchawkę do ucha i czekała na sygnał. Po chwili odezwał się głos po drugiej stronie:
-Hej tu Justin. Niestety nie mogę odebrać teraz, więc jeśli to ważne zostaw wiadomość to może oddzwonie…
-Cześć tu… - zawiesiła się na chwile – Tu Vannessa – wykrztusiła w końcu – U mnie jest okej. Przestańcie mnie szukać, bo i tak nie wróce… Um… Przeproś Pattie, że zostawiłam firme na jej głowie, ale widzę, że dobrze sobie radzi… To chyba tyle… Nie wiem co mogłabym ci jeszcze powiedzieć… Nie mogę kłamać, że jest mi tu całkowicie dobrze, ale sam wiesz, że życie nie jest idealne… Naprawdę błagam, nie szukajcie mnie… Gdy będą kłopoty to się zjawię, ale nie oczekuj mnie…– po chwili odłożyła z trzaskiem słuchawkę i potarła dłonią czoło. Nie sądziła, że to będzie aż takie trudne. Spojrzała na mały zegarek w budce i stwierdziła, że musi się pospieszyć, bo nie zdąży na trening, na który postanowiła iść. Odnalazła numer komórki Chanel w telefonie i wystukała go na klawiaturze w budce. Ponownie przyłożyła słuchawkę do ucha.
-Halo? – odezwał się damski głos.
-Cześć Chanel…
-Kto mówi? – spytała zdziwiona dziewczyna, a Vann zamilkła na chwile.
-Tu Vannessa.
-O boże. Co ty sobie wyobrażasz? Znikłaś bez słowa! Gdzie ty jesteś Vann wszyscy się o ciebie martwią! – zaczęła krzyczeć, a w tle było słychać cienki głosik Ariany.
-Nic mi nie jest. Nie martwicie się. Chciała tylko zadzwonić by uspokoić was  i prosić, żebyście przestali mnie szukać – ostatnie słowa powiedziała wolno, ponieważ zauważyła radiowóz jadący ulicą. Automatycznie odwróciła się zasłaniając twarz. Czuła się jak zbieg, ale nie mogła nic na to poradzić. Jedynym dziwnym faktem było, że policja wiedziała gdzie ona jest, ale nie przyjechało do mieszkania, gdy Chanel i inni zgłosili jej zaginięcie…
-Co? Nie żartuj sobie. Wracaj tu do nas, albo chociaż pozwól się odwiedzić, Vann – jęknęła Chanel po drugiej stronie.
-Nie – powiedziała Hill i dodała szybko, chcą zakończyć rozmowę – Musi ci wystarczyć informacja, że nic mi nie jest. Pa – odłożyła słuchawkę i pędem wyszła z budki telefonicznej. Ledwo powstrzymując łzę, która zawirowała w jej oku, pobiegła do motocykla. Gdy już do niego dotarła, z głośnym warkotem silnika odjechała z pod kawiarni.
Dojechanie na dalszy koniec Brooklynu zajęło jej bardzo długi czas, ponieważ nie znała drogi, a GPS w komórce czasami tracił zasięg. Jednak gdy znalazła się pod domem Nocnego Łowcy, zeszła z motocykla i zabezpieczając go przed kradzieżą udała się pod drzwi budynku. Powoli zapukała, po czym cofnęła się czekając na reakcję ze strony gospodarzy. Nagle coś zaskrzypiało, a drzwi poszły w ruch, ukazując sylwetkę Jonathana.
-Vannessa?
-Mam dzisiaj trening tak? Wiem, nie było mnie 2 dni, ale to nadrobię. Jestem przygotowana i musze4 poćwiczyć, bo inaczej nie wytrzymam. – powiedziała szybko, a chłopak się uśmiechnął i przesunął by mogła wjeść do środka.
Zdjęła kurtkę i zarzuciła na wieszak stojący w rogu korytarza.
-Chodź - powiedział Jonathan i ruszył w stronę wnętrza domu. Po pomieszczeniach echem odbijały sie odgłosy kłótni. Gdy byli coraz bliżej gabinetu Morgensterna, ton głosów dwóch mężczyzn stawał sie wyraźniejszy. Zatrzymali sie przed drzwiami do sali treningowej. -Wejdź i zacznij sie rozgrzewać. Zaraz ojciec przyjdzie lub ja - ostatnie słowa powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach. Vann westchnęła jednocześnie wywracając oczami i weszła do ogromnego pomieszczenia do ćwiczeń. Położyła torbę na ziemi, zdjęła buty i skarpetki, po czym weszła na mate i zaczęła rozgrzewać nadgarstki, palce oraz inne części ciała. Nagle rozległ sie podniesiony glos Nocnego Łowcy za drzwiami. Dziewczyna zaskoczona stanęła równo na nogach i patrzyła w kierunku rozlegającego sie hałasu. Drzwi po krótkiej chwili otworzyły sie z hukiem, a do sali wpadł Morgenstern, Jonathan i jakiś mężczyzna. Nieznajomy miał nienaturalnie bladą skórę, krwisto czerwone usta, czarne oczy i ciemne kasztanowe włosy.
-Vannesso jak miło cię widzieć – zaczął normalnie Łowca.
-Kto to? – spytała bezpośrednio, a nieznajomy wytrzeszczył oczy zdziwiony.
-To jest mój przyjaciel William. Dziś będzie obserwował nasz trening – nie zmieniał spokojnego tonu.
Nieznajomy nie odezwał się słowem, tylko ruszył w kierunku krzeseł stojących pod ścianą.
Vann odprowadziła go wzrokiem, po czym wróciła do Morgensterna.
-Nie traćmy więcej czasu- oznajmił Łowca, po czym przyjął pozycję bojową. Dziewczyna zrobiła to samo i zaraz zobaczyła różnicę, której stała się tak dopatrzeć dziś rano. Jej nogi stały nieruchomo i stabilnie na ziemi, ręce nie trzęsły się delikatnie jak ostatnio, jej myśli biegały po sali sprawdzając najróżniejsze opcje ataku i obrony. Jej wzrok błądził dookoła, aż w końcu zatrzymał się na Morgensternie, który obserwował ją badawczo. Wyglądało to jakby czytał w myślach Vann, która była kotem szykującym się do skoku.
-Zrób to – powiedział szybko i niewyraźnie Łowca, a dziewczyna ruszyła jak z torpedy. Odbiła się dwa metry przed mężczyzną i przeleciała nad nim, lądując fikołkiem. Pobiegła w kierunku ściany z bronią i chwyciła dwa święcące sztylety, po czym odwróciła się z powrotem do Morgensterna. Nie czekając na nic  ruszyła biegiem na nauczyciela. Ten z szybkością geparda odsunął się z jej drogi i chwycił miecz leżący na podstawkach na mahoniowej komodzie…
****
-Niesamowite – powiedział William. Bacznie przyglądał się Vannessie, która stała po drugiej stronie sali z Jonathanem. W szczególności badał wzrokiem jej pulsujące żyły na szyi. – Morgenstern, choć niechętnie to przyznaję, miałeś rację. Jest idealna do tego. Możemy zaryzykować. Czy jest już po pierwszej części? – spytał spokojnie blady mężczyzna.
-Tak. Jest wyćwiczona i gotowa, jak sam stwierdziłeś. Ma już w sobie krew Nefilim. Jest lojalna. Po ,,śnie” od razu przyszła tutaj. Nie prosiła o tłumaczenie, tylko o trening. Będzie znakomitą hybrydą. – powiedział pewnie Nocny Łowca.
-Nie masz pewności, że będzie.
-Będzie…
-A co z policją? Zaginięcie młodej nastolatki to nie jest mała rzecz. Widziałem ją w telewizji…
-Jonathan już się tym zajął. Policjanci nie wiedzą nawet, że istnieje taka osoba jak Vannessa Hill. Niedługo wszystko zniknie z huku wydarzeń i zapomną o tej sprawie. Wszystko rozpłynie się w powietrzu.
-Przynajmniej to załatwiłeś. Jednak wciąż nie jestem pewny co do tej przemiany. Sam rozumiesz, to może być dla niej szok, gdy dowie się o Podziemnych. Wilkołaki, wampiry, czarodzieje, fearie… To nie jest lekki temat Morgenstern.
-Wiem. Poradzi sobie. Dostała już eliksir Oswajania, więc wszystko zrozumie. Nie ma rodziny. Sprawdziłem, więc możesz być spokojny.
-Jestem spokojny, ale…
-Jeszcze chwile temu byłeś pewny – Łowca podniósł lekko głos.
-Uwierz mi, że nie jest łatwo określić, czy ktoś będzie odpowiedni. To może być pierwsza hybryda od lat. Jeśli coś nie wyjdzie…
-Wyjdzie Williamie – uciął mężczyzna.
-Nie masz pewności Valentine. Dam ci moją krew, lecz jeśli coś pójdzie nie tak… Umywam ręce. Wole nie mieć na karku rozwścieczonego mutanta.
-Przestań Williamie. Ona jest pewna. Zmieni się.
-Ale nie wiesz w co...
-Tu się zgadzam, lecz pomyśl. Zręczność Nefilim i zdolność używania run; nieśmiertelność i zwinność wampira; siła i szybkość wilkołaka, a to wszystko w jednej osobie. Ona będzie niezwyciężona.
-Może też mieć wiele słabości. Sam wiesz, że wampiry pali słońce, a wilkołaki mają słabość do srebra. Jeszcze możliwość, że stanie się Wyklętym…
-Ma za dobre geny. Uwierz mi wszystko będzie dobrze.
-Morgenstern skąd masz tą pewność?
-Bo to moja córka.



DUM DUM DUM.... Cóż... Nie ma komentarzy, nie ma inspiracji do pisania...  Dziękuje za krytykę, naprawdę mi pomogła w jakiś dziwny i szalony sposób, ale pomogła :) Chyba znów pobawimy się w 6komentarzy= następny rozdział :P Więc komentujcie, bo wrócimy do ,,zabawy"

6 komentarzy:

  1. Cudowny *.*
    Nie mogę doczekać się nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Serio..... wampiry i jeszcze jakieś stwory.... sory ale to juz spada na psy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam, że jest to inspirowane darami anioła, a jak ci nie pasuje to żegnam bezczelny czytelniku! Słowa krytyki są potrzebne, ale bez przesady

      Usuń
  3. o cholercia o_o czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O jaa :D Matko jak to opowiadanie się zmieniło. Nwm jeszcze czy na dobre czy złe, ale wiem że chcę abyś dodała następny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń