Tylko przez chwile czułam grunt pod plecami, ponieważ
zaczęłam się zsuwać w dół. W ostatniej
chwili chwyciłam kawałek wystającej skały podciągnęłam się z powrotem na półkę.
Jednak nie dane mi było odetchnąć choć chwilę, gdyż te dziwne kreatury
przypominające psy dotarły o krawędzi urwiska, skąd przed chwilą spadłam.
Chciałam oprzeć się plecami o ściane skalną, jednak nie zatrzymałam się i
poleciałam dalej wpadając do małego tunelu, który jak się potem okazało
prowadził do jaskini nad brzegiem jeziora. Nie zastanawiając się długo ruszyłam
biegiem w ciemną otchłań. Chwile później noga ześlizgnęła mi się z jakiegoś
kamienia i runęłam na ziemie. Nie czułabym się tak źle gdybym zatrzymała się w
tym samym miejscu w którym upadłam, lecz tak się nie stało. Kąt pod którym
tunel schodził w dół, sprowadził mnie na sam dół do głównej jaskini, po ostrym
zboczu. Spróbowałam się podnieść jednak nie wyszło mi to zbyt dobrze.
Spojrzałam na lewą nogawkę spodni, która wyglądała jak po spotkaniu z papierem
ściernym, a nawet gorzej. Z ogromnych dziur w materiale wypływała krew, która
moczyła strzępy materiału, a żwir wbijał mi się w rany powodując ogromny ból i
pieczenie. Zagryzłam wargi i powoli zwlekłam się z ziemi i ruszyłam ku wyjściu
z jaskini, czyli do brzegu jeziora. Każdy krok powodował ból w mojej zranionej
nodze, więc nie szłam zbyt szybko. Gdy już dotarłam do brzegu, przygryzłam
mocno wargę i wbiegłam po kolana do wody. Krzyknęłam nie mogąc wytrzymać bólu.
Przetarłam łzy spływające po moich policzkach i zaczęłam powoli przedzierać się
przez wodę w kierunku lasu. Rany piekły teraz o wiele bardziej niż wcześniej,
co skutecznie mnie spowalniało. Byłam już niedaleko, zaledwie kilka metrów od
brzegu, gdy nagle z miedzy krzaków wyłoniły się trzy postacie. Nie dostrzegłam
z początku kim są i byłam już gotowa ponownie do ucieczki, lecz wytężyłam wzrok
i poznałam ich twarze.
-Vannessa! – krzyknęła Issabelle i wybiegła do wody.
-Izzy! – jęknęłam słabo i rzuciłam się na szyję
dziewczynie, gdy już do mnie dotarłam. Nasza chwila szczęścia nie trwała długo.
-Musimy iść. Magnus otworzył nam bramę niedaleko, żebyśmy
mogli wrócić – zakomunikował Alec i rozejrzał się dookoła.
-Jest mały problem – wysapałam zmęczona i wskazałam na
moją nogę. Nie było już w niej żwiru, a krew przestała lecieć. Teraz to była
zwykła otwarta rana, która bolała jakby mi ktoś ją pociął nożem.
- Jace, zerknij na jej nogę – westchnęła zmartwiona Izzy i
stanęła obok, podtrzymując mnie pod ramię. Blondyn powoli zbliżył się do mnie i
przykucnął przy ranie. Gdy tylko dotknął jej, zasyczałam bólu i obrzuciłam go morderczym spojrzeniem. Jednak
on nawet go nie zauważył, ponieważ nie raczył na mnie spojrzeć. Wyciągnął stelę
z kieszeni i narysował mi na skórze iratze-runę uzdrawiającą, i schował
przedmiot z powrotem do kurtki. Poczułam pieczenie i zacisnęłam powieki. Gdy
już je otworzyłam, rany nie było, a runa zaczęła blaknąć. Stało się to tak
szybko, że Alec zdziwiony podszedł do mnie i zerkając na moją nogę spytał
oskarżająco:
-Co to było?
-Nie wiem o co ci chodzi – przyznałam szczerze i
spojrzałam na niego wyczekując objaśnień.
-Runa. Uleczyła cię w kilka sekund i … - zawiesił się na
chwile patrząc na ranę, po której już nie było śladu. – Nie masz już runy.
Zniknęła.
-To chyba dobrze? – spytałam zdezorientowana i odruchowo
zerknęłam na Jace, który przyglądał mi się badawczym tajemniczym wzrokiem,
przygryzając paznokieć.
-Powinien zostać ślad – wytłumaczyła mi Issabelle i puściła
mnie, podchodząc do brata. –A ty nie masz najmniejszej blizny.
-Ale jakiej blizny? – wciąż nie rozumiałam o co im chodzi.
-Chyba chodzi o to żeby nie było tych run. Mają zadziałać i zniknąć, czyż nie?!
– powiedziałam zdenerwowana, gdy Lightwoodowie gapili się na skórę, na której
jeszcze przed chwilą była wielka zdarta rana.
-Nie – odpowiedział Alec i dodał po chwili odwijając rękaw
– Powinnaś mieć taki biały ślad, ale dopiero po godzinie. Normalnie czarne runy
blakną powoli, a nie jak w twoim przypadku kilkanaście sekund.
Oblizałam nerwowo usta i popatrzyłam na Jace’a. Milczał. Żadnych
komentarzy, drwin, czy chociażby jednego słowa. Patrzeliśmy się na siebie przez
chwilę, jednak nie wytrzymałam jego świdrującego wzroku i spuściłam głowę.
-Mieliśmy iśc do bramy – westchnęłam szybko, przerywając
dziwną ciszy.
-No tak – przyznał Alec wstając i nie czekając na nas
ruszył w głąb lasu.
-Pogadamy o tej sprawie z runami w Instytucie, a teraz
pośpieszmy się- ponagliła mnie Izzy i wskazała bym szła pierwsza. W jej głosie było
coś dziwnego. Nie chciałam tego robić, ale zaczęłam się skupiać na jej myślach.
Nie próbowałam jeszcze czytać w myślach na kogoś nie patrząc, ale miałam
nadzieję, ze starczy przeczucie, że jest za mną. Nie chciałam tego robić.
Jednak myśl, że o czymś mi nie mówi wyżerała mnie od środka. Nie lubie pytać
ludzi i wyciągać z nich informacje. Kiedyś mnie to bawiło, ale i niekiedy było
bardzo pomocne. Od śmierci mamy przestałam ,,manipulować” ludźmi. Czułam, że to
nie w porządku w stosunku do innych, bo skoro nie chcieli mi czegoś mówić to
zapewne mieli powody.
Tak się zagłębiłam w moich przemyśleniach, że nie
zwróciłam uwagi, iż parę metrów dalej Alec i Jace, i prawie na nich wpadłam.
-Zniknęła – szepnął Alec patrząc przed siebie.
-Co zniknęło? – spytałam niepewnie.
-Brama, którą mieliśmy wrócić – powiedziała Izzy.
Patrzeliśmy przed siebie, wyczekując nie wiadomo czego, gdy nagle usłyszałam
trzask pękającej gałązki, a potem głos:
-Niespodzianka – powiedział triumfalnie Valentine, gdy
wszyscy się odwróciliśmy w jego stronę.
-Niezbyt przyjemna – warknął Jace. Wow, czyli nawet do
niego się odezwie, a do mnie nie. Super.
-Jonathan! – powiedział z nutką jakby szczęścia Valentine.
–Twój brat tu jest.
-On nie jest moim bratem, a ty nie jesteś moim ojcem! –
warknął. – Przerabialiśmy to tyle razy, a nie potrafisz zapamiętać. Starość?
Czy efekty uboczne twojego wskrzeszenia?
-Nie pozwalaj sobie
młody człowieku – powiedział znajomy mi głos, odwróciłam się w kierunku z
którego usłyszałam te słowa i zamarłam.
-Nie masz prawa się do niego odzywać – warknęłam do mojego
ojca, któremu Jace chciał odpowiedzieć jakąś ripostą.
-Nie mieszaj się do tego Vannessa! – również odpowiedział
ostrym tonem.
-Bo co mi zrobisz? Znów uderzysz? –wycedziłam drwiąco – Nie
ma tu szklanego stolika, więc nie pokażesz swojego popularnego numeru.
-O czym ty mówisz? – spytała mnie cicho Izzy, lecz zanim
zdążyłam odpowiedzieć Valentine zabrał głos.
-Porozmawiacie sobie o tym w domu.
-Nigdzie z tobą nie pójde – prychnęłam drwiąco i założyłam
ręce na piersi, lustrując wzrokiem ich obu na zmianę.
-Język Vannessa – skarcił mnie ojciec - Nie odzywaj się tak do swojego wuja.
-Kim ci się wydaje że jesteś? – krzyknęłam. – Nie
jesteście moją rodziną. Nie jesteś moim ojcem, a on – wskazałam na wrogo uśmiechającego
się Valentine – nie jest moim wujem! Nie wymyślaj!
-Vann to prawda – westchnęła nagle Izzy.
-Co? – spojrzałam na nią zdzwiona. O czym ona mówi?
-Valentine to twój wuj. Jest bratem twojego ojca. Przykro
mi – szepnęła cicho kładąc mi ręke na ramieniu.
Spóźniony, ale jest :) WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NA NOWY ROK! Ja dziś siedze w domu i pisze dla was :) o dziwo całkiem nieźle mi idzie. Chce was przeprosić, ale i uprzedzić, że nie idzie mi trzymanie się dat.Wstawiać rodział będe wtedy, gdy będzie napisany na co najmniej 5 strona A4, a to chwile zajmuje. Wiec zrozumcie mnie prosze. A i jak zawsze prosze o komentarze. 11 osób czyta opowiadanie, a tylko 1 komentuje ;/
Spóźniony, ale jest :) WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NA NOWY ROK! Ja dziś siedze w domu i pisze dla was :) o dziwo całkiem nieźle mi idzie. Chce was przeprosić, ale i uprzedzić, że nie idzie mi trzymanie się dat.Wstawiać rodział będe wtedy, gdy będzie napisany na co najmniej 5 strona A4, a to chwile zajmuje. Wiec zrozumcie mnie prosze. A i jak zawsze prosze o komentarze. 11 osób czyta opowiadanie, a tylko 1 komentuje ;/
Rozdzial swietny. Czekam na next. Przykro mi ze masz tak malo komentarzy. Szczesliwego nowego roku. <3. Julia
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Czekam nn ;p
OdpowiedzUsuń[SPAM]
OdpowiedzUsuńWitam!
Arletta ucieka z domu i zostaje tancerką w cyrku. Jak sobie poradzi z traumatyczną przeszłością i demonami w teraźniejszości? Kim jest jej matka i z jakiego powodu zostawiła ją oraz swojego męża?
Zachęcam do czytania.
http://ostatnia-pasja.blogspot.com/